Wygląda na to, że szykuje nam się kolejny RPG, przy którym palce maczają nasi rodacy. Yay…?
Historia City Interactive jest długa i zawiła jak fabuła brazylijskiej opery mydlanej, która otwarcie zapożycza schemat „od zera do bohatera”. Ot, brzydka panna na wydaniu, rozpaczliwie poszukuje swojego szczęścia w branży elektronicznej rozrywki. Niestety, zamiast skomplikowanej taktyki i rozwagi, decyduje się na klasyczną metodę „prób i błędów”. Wynik jest prosty do przewidzenia – istny potop budżetowych i kaszankowych strzelanek, które były wyszydzane na każdym kroku, stając się łatwym celem dla krytyków lubujących się w kopaniu leżącego.
Jak się później okazało, wyśmiewane „tekturowe gierki” sprzedawały się całkiem przyzwoicie, a z nawet najmniejszego błędu wyciągano pożyteczne lekcje. Budżet każdego następnego projektu stopniowo się zwiększał, bezcenne doświadczenie zaczęło procentować, a na dodatek zaczęto inwestować w inteligentny marketing, zdolnych ludzi i coraz lepsze technologie. Ostatni „Sniper: Ghost Warrior” trafił na dyski twarde ponad miliona graczy i zebrał dość ciepłe opinie, natomiast sama firma brawurowo zdobyła giełdę, stając się na niej solidną marką, na której można zarobić krocie. Niezbyt ponętna i wykpiwana dziewka, przeistoczyła się w damę z solidnym posagiem, w której towarzystwie warto było bywać. Ha, życie lubi płatać figle.
Jak się okazuje, rynek strzelanek to dla stale rozwijającego się City Interactive wciąż za mało i firma po cichu przygotowuje szturm na segment komputerowych gier fabularnych.
Na czele wojsk stanie znany oraz lubiany Tomasz Gop (ex-CD Projekt RED), któremu najwidoczniej znudziła się „zasłona dymna” z ascezą i branżową emeryturką, co jest całkiem miłą wiadomością. Niestety, mniej mnie cieszy fakt, iż Polacy nawiązali współpracę ze studiem Deck13, które otrzymało zadanie sklecenia tego aRPG. Znacznie oziębiło to mój entuzjazm do tej informacji, gdyż do dziś pamiętam wątpliwą przyjemność obcowania z „Veneticą” i naprawdę nie chciałbym przeżywać kolejnej części tego tytułu. O nowej produkcji wolę nawet nie myśleć, bo zawsze miałem alergię na „cyfrowe bockwursty”. Jeżeli pan Tomek tutaj nie poczaruje, to czarno widzę przyszłość tego projektu.
Poczekamy, zobaczymy – na dzień dzisiejszy w końcu wiemy tyle, co nic. Premiera planowana jest dopiero na 2013 rok, więc może efekt „nowej miotły” zacznie do tego czasu działać i usprawni pracę Niemców? Oby.