Czy tańczyłeś kiedyś ze smokiem w świetle księżyca?
Wampiry powracają. Cóż, kolejna „oczywista oczywistość” została odkryta, choć naturalnie miło, że mamy jakieś potwierdzenie dla tego faktu. Nikt raczej w to nie wątpił, skoro w poprzednich częściach cyklu mogliśmy spotkać kilku przedstawicieli krwiopijców, a Bethesda postanowiła modę na wampiryzm przenieść nawet do postapokaliptycznego Waszyngtonu w „Fallout 3” (ech… do dziś coś we mnie umiera, gdy przypominam sobie ten radosny pomysł). Tak więc, miłośnicy słodziutkiej ludzkiej posoki i absolutni przeciwnicy światła słonecznego, poczynają sobie coraz śmielej w Tamriel, co oznacza, że nie zabraknie ich również w mroźnej prowincji Skyrim.
Do tej informacji dotarł jeden z redaktorów serwisu Ripten, który otrzymał możliwość wypróbowania najnowszej części sagi „The Elder Scrolls” podczas krótkiej sesji na targach Gamescom. Kiedy podziwiał majestatyczne oczka wodne i kontemplował nad przemijalnością czasu, gdy zachwycał się imponującymi stalagmitami, jego rozmyślania boleśnie przerwał nieoczekiwany atak szkieletów, na których czele stał nikt inny jak przedstawiciel wampirów. Niestety, autor nie zdołał określić, czy tak jak w poprzednich częściach cyklu zostanie przed nami otwarta możliwość poczucia „głodu krwi” ani czy fani likantropii również będą mieli swoich reprezentantów w „Skyrim”. Wydaję mi się to jednak oczywiste, gdyż ta opcja była szalenie popularna i zawsze nadawała pewien smaczek rozgrywce, więc podobnie jak z „Mrocznym Bractwem”, także ten element powinien być dostępny w ojczyźnie Nordów.
Z innej, choć równie słodkiej beczki. Ukształtowanie terenu będzie można wykorzystać na nasza korzyść podczas walki. Kiedy przeciwnik stanie na krawędzi przepaści i osłoni się swoją ogromną tarczą w taki sposób, że nasze ostrze zamiast miękkiego ciała poczuje tylko zimną stal, to wystarczy odwołać się wtedy do starego manewru Leonidasa, którego użył po raz pierwszy podczas negocjacji z posłem perskim (to jest Skyrim?). Efekt będzie podobnie spektakularny i piorunujący. Problem jednak w tym, że jeżeli nasz heros zostanie zapędzony w kozi róg, to sprytny przeciwnik też może skorzystać z tej techniki, co będzie naprawdę krótką i bolesną nauką walki. No, ale nie ma róży bez kolców, nie?
Mała rzecz, a cieszy.
Przyznam, że „Skyrim” zapowiada się coraz lepiej. Miejmy tylko nadzieje, że ta łajba znakomitych pomysłów, nie zginie na morzu uproszczeń, które pójdą za tą produkcją. „Oblivion” też przed premierą prezentował się smakowicie, a finalnie wyszedł z tego niezły produkt, który był jednak irytujący jak komar brzęczący nad uchem (tyle tylko, że zamiast wysysać krew i zostawić swędzącego bąbla, dobrał się cwaniak do portfela, pozostawiając uczucie niesmaku w ustach). No, ale może tym razem nie będzie tak źle, trzeba być dobrej myśli.