Zemsta podobno najlepiej smakuje na zimno i jest najsłodszą rozkoszą bogów. Ile w tym prawdy, trudno orzec. Jednakowoż dla Conana jest ona jedynym chlebem, którym się karmi, paliwem, dzięki któremu płonie jego ogień. Myśl, że pewnego dnia na jego ostrzu, będzie stygnąć krew zabójcy jego ojca, trawi go od środka. Czy jego marzenie się spełni? Przekonamy się już 19 sierpnia.
Kolejny raz potwierdza się zasada, że przy paleniu wiochy oraz mordowaniu jej mieszkańców, nie należy pozostawiać nikogo przy życiu – nawet kobiet i dzieci. Konsekwencje takiego zaniedbania za kilkanaście lat mogą okazać się fatalne. Haniebne i gorszące podejście? Owszem, ale jakież prawdziwe.
Do rzeczy. Cóż, o ile zwiastuny nastrajają optymistycznie i zapowiada nam się niezgorsze kino akcji, to wciąż nie mogę przeboleć Jasona Momoa w roli Conana. Może jestem uprzedzony czy coś, ale dlaczego to zawsze musi być zacofany umysłowo i emocjonalnie facet, który nażarł się za młodu sterydów? Na dodatek gość jest „zbyt czysty”, wygląda jakby urwał się z okładki magazynu „Muscle and Fitness”, a nie z pola bitwy. Chcę prymitywnego i trzeźwo myślącego skurczybyka, a nie narcyza, którego nie potrafię nawet dobrze zrozumieć.