"Łotr" – recenzja i konkurs


łotr

Uff, tak gorąco, że aż ciężko cokolwiek zrobić... Jedynie prawdziwy łotr zmusiłby mnie w taką pogodę do roboty. I tak się składa, że mu się udało. Dzięki uprzejmości wydawnictwa Galeria Książki, macie możliwość zapoznania się z recenzją książki autorstwa Trudi Canavan pt. "Łotr", którą sporządził Nazin. Na dokładkę serwujemy konkurs, w którym do wygrania macie pięć egzemplarzy tejże pozycji. Chętni? Do dzieła!

A poniżej fragment recenzji:

"Łotr” jest trudną do zrecenzowania książką. Podczas gdy sporo treści przypadło mi do gustu, zdecydowana większość doświadcza „syndromu środkowej części”, do czego przyczynia się główny wątek, któremu jeszcze bardzo daleko do rozwiązania. Oczywiście jeśli znalazłoby się ono w tym tomie, nie byłoby trylogii… ale może to i dobrze?

Każdy, kto zamierza przeczytać „Łotra”, z pewnością zmierzył się z pierwszą częścią, dlatego też nie zamierzam zbyt szczegółowo wgłębiać się w fabułę. Wystarczy powiedzieć, że wszystkie znane postacie pojawiają się również w tym tomie oraz zostaje wprowadzona jedna nowa postać: Lilia – dobrze zapowiadający się młody mag. Byłbym również niedbały nie wspominając o fakcie, że przynajmniej jeden główny wątek rozpoczynający się w „Misji Ambasadora”, a mający swój dalszy ciąg w tej części, nie ma żadnego znaczącego postępu, o którym warto by pisać.

Jakby tego było mało, „Łotr” kończy się dwoma momentami trzymającymi w napięciu, lecz żaden z nich, na dobrą sprawę, nie jest powiązany z wydarzeniami, które miały miejsce w tej książce. Mają one zapewne na celu wymuszenie chęci sięgnięcia po następną część, co jest frustrujące. Zdaję sobie sprawę z tego, że rynek dzisiejszego fantasy wymaga pisania w wielu częściach, lecz nie jest to powód, aby nie kończyć tomu w jakiś sensowny sposób. Epilog napisany przez Trudi Canavan jest bardziej reklamą trzeciej części niż zakończeniem drugiej.

Czytaj dalej...

- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
Odpowiedz
← Nowości

"Łotr" – recenzja i konkurs - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...