Generalnie powinienem być już przyzwyczajony do faktu, że wypowiedzi pracowników BioWare to ostatnio ekscentryczna mieszanina chrzanienia od rzeczy, marketingowego bełkotu i lizidupstwa. Prawdy w tym niewiele (chociaż jakieś ziarenko zawsze się znajdzie), a sensu jest jeszcze mniej. Tak czy siak wciąż łapię się na tym, że niepomiernie mnie dziwią pewne komentarze Kanadyjczyków i ich partnerów. Nazwijcie mnie głupcem, ale nadal drapię się po głowie, gdy widzę, jak ludzie, którzy zjedli zęby na tej branży, potrafią mówić pewne rzeczy i liczyć, iż gracze są tak naiwni, że uwierzą im bez żadnych wątpliwości.
Ech... może to przez to, że myślałem, iż ekipa pracująca nad serią „Mass Effect” nie została skażona ideologią „laidlawizmu”, która każe nam się cieszyć z każdego szajsu zaproponowanego przez BioWare, a uproszczenia uznać za coś innowacyjnego i fenomenalnego. Jak widać wpływy postawy przyrównującej niekompletnego bękarta gry akcji i cRPG do „Baldur’s Gate II”, zataczają coraz szersze kręgi w Edmonton.
Redakcja „Official Xbox Magazine” postanowiła zapytać Christinę Norman z BioWare, jak rozwiązano trudną kwestię połączenia taktycznej strzelaniny z położeniem większego nacisku na elementy cRPG. Oto odpowiedź:
„Chcemy wzbogacić tytuł o aspekty znane z gier cRPG, zapewniając jednocześnie, że będą one zawsze czymś istotnym w walce. Nie chcemy żadnych zakulisowych statystyk, które mają niewielki wpływ na przebieg starcia. Każda rzecz, którą uczynisz ma rzeczywisty wpływ na wynik batalii.”
Od kiedy kilka tabelek na krzyż stało się czymś nie do przeskoczenia dla zwykłego zjadacza chleba? Czy kiedykolwiek do ich ogarnięcia wymagany był dyplom ukończenia Harvardu i członkostwo w Mensie? Gdzie tu ewolucja, skoro w „Mass Effect 2” też nie było statystyk nie odnoszących się do walki? Co próbujecie nam sprzedać tym razem?
Kolejny tytuł dla „mainstreamu” rzecz jasna. John Riccitiello, szef Electronic Arts, zdradził ten fakt serwisowi Eurogamer, kiedy usprawiedliwiał delikatny poślizg „Mass Effect 3”. Jak dobrze wiemy „główny nurt” dość mocno gryzie się z tworem znanym jako „smakowity i pełnokrwisty cRPG”, ale kto przejmowałby się takim nieistotnym detalem. Ku chwale laidlawizmu!
„Jedną z rzeczy, którą Ray Muzyka i jego zespół w Edmonton w istocie zrobili, krok po kroku, to zmiana mechaniki rozgrywki oraz pewnych cech, które zobaczycie na targach E3, w celu dokładnego przybliżenia produkcji do frazy „kiedy strzelanina spotyka cRPG”. Przede wszystkim chodzi jednak o powiększenie możliwości rynkowych serii, przestawienie jej na tory bliższe szerszej publiczności niż to było w przypadku „Mass Effect” czy „Mass Effect 2”. Bardzo wierzymy w ten produkt, dlatego też celowo postanowiliśmy go przesunąć w tym kierunku.”
Większy nacisk na cRPG w „Mass Effect 3”? Sprawdźmy!
Dobra, pogubiłem się. Nie mam żadnych pytań.