Złośliwi napisaliby, że o „Dragon Age II” nie mówi się już dlatego, że nasz mózg podświadomie wymazuje z pamięci traumatyczne przeżycia i nieprzydatne wspomnienia. Sądziliby, że to tytuł robiony ewidentnie na kolanie z nieciekawymi bohaterami, dziwną narracją i dylematami moralnymi, którymi w ostatecznym rozrachunku można sobie jedynie podetrzeć nasze szlachetne zadki, bo nie są nawet warte funta kłaków. Pewne osoby uznałyby, że BioWare powinien przestać się pysznić, wyrazić chociaż cień skruchy i stworzyć jakiś smakowity dodatek, który wypłucze te ciężkostrawne danie z ust graczy. Ba! Pójdźmy dalej, ci zgorzknialcy stwierdziliby, że wypuszczanie kolejnych bezsensownych DLC i bezczelne żądanie za nie pieniędzy to szczyt arogancji.
Ja jednak jestem ponad to! Kocham BioWare, uwielbiam ich nową politykę, oddam im wszystkie swoje pieniądze i nawet nędzną duszę, jeżeli boski Mike Laidlaw tylko tego zapragnie. Ave Kanadyjczycy! Wiwat płatne piksele!
Więcej informacji znajdziecie pod tym adresem target="_blank" rel="nofollow noopener noreferrer">tym adresem, natomiast pełna lista dodatkowego złomu jest tutaj target="_blank" rel="nofollow noopener noreferrer">tutaj. Za każdy zestaw zapłacimy około 8 zł, a pełen pakiet to wydatek rzędu 14 zł. Cóż, przynajmniej nasi towarzysze też mogą z niego korzystać, zawsze jakiś pozytyw w tym morzu ekskrementów!
Oj, znów grzeszę – musicie mi wybaczyć, mam słabą wolę, ale się staram. Obiecuję, że złożę w ofierze zwyczajowego świniaka i będę biczował się całą noc, kontemplując nad moimi przewinami.