Sesja Kęsika

Głowa twego partnera nie doznała poważniejszego uszczerbku i szczęśliwie nie uwolniła kryjącej się w niej próżni. Opędzając się jak od muchy i gderając tak, że aż uszy więdły Med uciekł i wyburczał, że musi sprawdzić poziom czegośtam w czymśtam, po czym zniknął chyba w maszynowni.
- Rany, on zawsze taki opryskliwy? - płatny zabójca obejrzał się za odlatującym Madisonem. - Czy tak mu zostało po jakiejś akcji? Często miewacie takich pasażerów i ładunki jak w tych okolicznościach? - obrócił fotel, przysiadł w nim i zaczął mocować się z zapięciami swojej fioletowej zbroi.
Odpowiedz
- Ciężko powiedzieć. Lecimy prawie wszędzie gdzie jest kasa. Raz wieziemy 50 ton uszczelek do systemów oczyszczania wody, a innym razem pakujemy się w taką zabawę jak dzisiaj. Pasażerów woziliśmy najróżniejszych tak samo jak ładunki. Ważne żeby się ideologicznie nie angażować. Póki ktoś płaci - jest klientem, a klient nasz pan. Gdzie chcesz się wysadzić na Courscant?
Odpowiedz
- W samej stolicy. - "Starfucker" przeciągnął się i wypuścił dym ustami. - Nie sposób nie trafić. - zażartował i ciągnąc kolejnego bucha spojrzał na ciebie przeciągle, jakby oceniając. - Muszę przyznać, że ładnie sobie poradziliście z tym instant-spierdolem. Nie myśleliście o jakimś stałym przebranżowieniu? Na przykład dłuższej, bardzo opłacalnej i ekscytującej współpracy z wytrawnym Łowcą Nagród o nieposzlakowanej opinii? - zakończył kolejnym żartem, nie pozostawiając wątpliwości co do tego, kogo miał na myśli.
Odpowiedz
Odpaliłem papierosa, zaciągnąłem się i przetrzymałem dym w płucach, żeby dobrze się zastanowić nad odpowiedzią.

- Podoba mi się pozycja wolnego strzelca. I musiałbym otrzymać naprawdę bardzo intratną propozycję, żeby zmieniać swoją sytuację. Poza tym... Jak intensywnie ścigają Cię wszelkie służby? Bo okazjonalne podwiezienie ściganego przestępcy zawsze mogę wykpić, że nie wiedziałem. Stała współpraca mogłaby i mi przysporzyć kilka paragrafów. Na koniec zbliżamy się do kwestii czysto ideologicznych. Nie obchodzi mnie ani trochę kim jest mój klient, jeśli nie zobaczę go nigdy więcej po tym jak ureguluje należność. Ale nie chcę współpracować na dłuższą metę z kimś, kto najzwyczajniej mi "nie pasuje". Także słucham, co masz mi do powiedzenia.
Odpowiedz
Hiks zmrużył oczy wraz z kolejnym buchem, wypuścił dym szybko nosem i splunął "na sucho".
- Nie bardzo rozumiem jak mam rozumieć stwierdzenie "nie pasuje", panie Kesh'ik. Zbyt długo siedzę i żyję w tej branży by móc mówić, że bardziej wolę strzelać do jednych niż do innych, choć czasem i tak się zdarza. - Mandalorianin mówił innym niż dotychczas, ostrym tonem. - Nie jestem kibicem Republiki, która zgłasza się do takich jak ja dżentelmenów po pomoc w sprawach, które sami potrafią jedynie spartaczyć, a potem ściga ich w imię żenującej prawomyślności. Tak samo, jeśli nie bardziej, am w głębokim poważaniu Duperium ze wszystkimi miernotami i ich sadystycznym hobby. Ale skoro już bawimy się w przesłuchania, to powiem panu tak, jak kiedyś powiedział mi pewien bardzo zasadniczy pilot "Nie obchodzi mnie ani trochę kim jest mój klient, jeśli nie zobaczę go nigdy więcej po tym jak ureguluje należność". - najemnik odgasił peta na swojej rękawicy. - Jestem w tej branży także na tyle długo, by móc otwarcie powiedzieć kiedy i komu mi się podoba, że pewnych zleceń nie wykonuję niezależnie od stawki, a być może pan nie wie, panie Kesh'ik, że to dość rzadki przywilej w moim fachu. Co zaś się tyczy różnych służb, to ścigają mnie dość intensywnie, ale już moja w tym głowa, by nie znaleźli mnie wcale, a już na pewno nie na pańskim statku. - skończył i wciąż patrząc na ciebie odchylił się trochę w fotelu, unosząc lekko głowę.
Odpowiedz
Podniosłem się bez słowa z fotela. Podszedłem do jednego ze schowków z którego wyciągnąłem butelkę koreliańskiej whisky i dwie szklanki. - Cóż... Chyba mamy umowę więc warto to oblać, prawda? Musimy jeszcze tylko dopiąć szczegóły. Jaka dyspozycyjność z naszej strony wchodziła by w grę? Czy mówimy tu o wyłączności na statek? No i zależnie od tego jak ma wyglądać nasza współpraca, ustalimy również kwestie finansowe. No i jeszcze jeden drobiazg. Ja jestem kapitanem, ale formalnym właścicielem jednostki jest kolega Madison, więc muszę go spytać o zdanie.
Odpowiedz
- I bardzo mi miło, że to robisz. - odezwał się Madison wychodząc z korytarzyka. - Naprawdę, jestem wzruszony. No, panie zabijaka, - wyrwał ci z dłoni szklankę, którą zamierzałeś napełnić - co pan odpowie na pytania, które zadał panu mój upośledzony kolega?
"Starfucker" uśmiechnął się bardzo łobuzersko.
- Dyspozycyjność obejmowałaby gotowość do bycia we wskazanym miejscu i czasie podczas moich zleceń, przy jednoczesnej gotowości do natychmiastowej zmiany miejsca i czasu pobytu w wypadku rozmaitych trudności, które mogą nastąpić. Oczywiście nie zamierzam wiązać panów ze sobą na stałe, wszak to nikt się nikomu nie oświadczał, będę zatem starał się informować was możliwie z największym wyprzedzeniem o zleceniach, w których potrzebowałbym waszej pomocy, choć może zdarzyć się też, że sytuacja będzie bardziej niespodziewana.
Wstał również i nalał sobie trunku do drugiej szklanki.
- Rzecz jasna miałem swój własny środek transportu, ale w tej branży często trzeba je zmieniać, a i nie do każdej okazji się nadają. Stąd też taka jednostka jak ta byłaby mi szczególnie dużym ułatwieniem. Kwestia druga, wyłączność - tylko w zakresie umówionego zlecenia. Co do kwestii finansów, to czekam na propozycje panów. - podał szklankę tobie.
Odpowiedz
- Myślę, że mamy uczciwy układ. Nie będziemy ustalać stawki z góry. Będzie ona zależała od kilku czynników. Oczywiście od rodzaju zlecenia i kosztów jakie w związku z tym mielibyśmy ponieść. Druga rzecz to ryzyko. Następnie będziemy brać pod uwagę wyprzedzenie z jakim zostaniemy poinformowani o nadchodzącej misji. Nagłe i alarmowe wezwania będą się wiązały z dodatkową opłatą. Jako stałego klienta będą Cię oczywiście obowiązywały preferencyjne stawki, ale z drugiej strony wymagamy pełnej przejrzystości w zamian. Żadnego zatajania takiego drobiazgu jak pakowanie się w środek inwazji. Jeszcze jedna taka akcja jak dzisiaj i żegnamy się na stałe przy ekstra kosztach dla Ciebie. Wyciągnąłem napełnioną ponownie szklaneczkę w stronę Hiksa, aby przybić umowę.
Odpowiedz
Mandalorianin uśmiechnął się szerzej.
- Jasne i przejrzyste jak koreliańska whisky. - uniósł szklankę w twoją stronę, potem w stronę Madisona, a następnie wychylił zawartość. Mad, po sekundzie wahania, uczynił to samo.
Odpowiedz
Po wyjściu z nadprzestrzeni ustawiłem ścieżkę schodzenia w orbitę Courscant wedle współrzędnych miejsca w którym chciał lądować Hiks. Włączyłem autopilota, który pokieruje statek przez wytyczone korytarze orbitalne wokół stolicy Republiki. Skinąłem głową chłopakom i odwiesiwszy kapitańską czapkę na swoje miejsce, udałem się na krótki spoczynek.
Odpowiedz
[ Ilustracja ]

Sen, dość spokojny i przyjemny, jeden z niewielu, na które mogłeś pozwolić sobie podczas podróży i którego zawsze tak ci brakowało, zakończył się tuż przed tym, jak statek szarpnął wychodząc z nadprzestrzeni. Niespiesznie wstałeś, pozbierałeś się do kupy i wróciłeś za ster, po drodze mijając siedzącego przy stole Hiksa, który pogwizdując rozkładał swój karabin.
- Witamy w największym burdelu Republiki, gdzie najgrubsze dziwki decydują o losach swych mimowolnych klientów. - powitał cię ze swojego fotela Madison. Coruscant prezentowało się imponująco, w całej krasie zgiełku, bezkresnych rozmiarów, dziesiątek poziomów ruchu i wszystkiego, co stanowiło o świetności i wyjątkowości republikańskiej stolicy.

Odpowiedz
Pozostawiłem Śnieżną Strzałę na autopilocie, który sprawnie prowadził statek po wyznaczonych tunelach powietrznych w niezliczonym gąszczu najróżniejszych jednostek latających. Wyłączyłem go dopiero, kiedy podprowadził nas pod samo lądowisko i przejąłem stery, żeby podejść do lądowania. Posadziłem maszynę na płycie, wygasiłem silniki, żeby przestygły chwilę po dłuższej podróży i pstryknąłem przełącznik otwierający rampę. Podszedłem pożegnać się z pasażerem i wyciągając rękę powiedziałem:
- Dziękujemy za korzystanie z linii lotniczych blablabla i tak dalej. To co? Rozumiem, że mamy umowę i pozostajemy w kontakcie?
Odpowiedz
- W jak najbliższym. - potwierdził Łowca Nagród, skinąwszy lekko głową i uścisnąwszy twoją dłoń. - Tymczasem niech panowie odpoczną od mego kłopotliwego towarzystwa, miłego dnia. - uśmiechnął się łobuzersko, co przy jego ciemnym zaroście nadało mu wygląd jeszcze większego zakapiora i ruszył w stronę najbliższej alejki.
- Mówię ci, że będziemy tego żałować, wspomnisz moje słowa. - zagderał Mad odprowadzając go wzrokiem i memłając w ustach peta.
Odpowiedz
← Sesja SW

Sesja Kęsika - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...