Ech… człowiek to jest czasem tak durny, że aż głowa boli. Teraz już wiem, że pomysł przeczytania powieści „Gra o tron”, przed obejrzeniem serialu na jej podstawach, nie należał do najmądrzejszych. Dlaczego? To proste, przez ten ruch nie mam zielonego pojęcia, jak ja spokojnie dotrwam do tego 17 kwietnia, gdyż od środka zżera mnie niecierpliwość, a każda komórka mojego ciała krzyczy – „Chcę tego! Natychmiast!”.
Co gorsza, te skurczybyki z HBO wcale nie ułatwiają sprawy, bowiem ciągle podstawiają mi pod nos tak smakowite materiały, że chyba za niedługo nabawię się ślinotoku. Kolejna część filmu ukazującego kulisy „Gry o tron”, tylko pogłębia moją wewnętrzną agonię, gdyż niemalże każdy aspekt tego serialu, prezentuje się po prostu perfekcyjnie i spełnia moje wysokie oczekiwania. Dopiero teraz mogę docenić pietyzm artystów, którzy stoją za tą produkcją i szczerze chylę przed nimi czoła.
Zatem, pozostaje mi tylko zaprosić wszystkich na wycieczkę po urokliwej, lecz niebezpiecznej krainie Westeros.
Nie, to zdecydowanie nie może się nie udać.