Całkiem nieźle, patrząc na opinie krytyków, którzy jadą po najnowszym dziecku Square Enix jak po burej suce (według serwisu Metacritic średnia ocen oscyluje w okolicach 50%). Gracze też nie pozostają obojętni i pomimo swego fanatycznego oddania serii, wypowiadają się bardzo kwieciście o ogromnej liczbie niedopracowanych elementów rozgrywki. Jeżeli z powodu irytacji jeszcze nie wyrzucili swoich płytek przez okno, to są na najlepszej drodze do alkoholizmu, bo w końcu trzeba się znieczulić „procentami” i na trzeźwo ciężko przełknąć granie w „Final Fantasty XIV”.
Yoichi Wada, prezes Square Enix, zdaje sobie sprawę, że jego firma dała mocno ciała i podczas ostatniego spotkania z inwestorami zapewnił, że studio panicznie stara się poprawić najbardziej uciążliwe mankamenty produkcji (jedna z większych łatek ma się pojawić pod koniec tego miesiąca).
„W błyskawicznym tempie pracujemy nad usprawnieniem tytułu i kładziemy duży nacisk na odzyskanie zaufania graczy. Jeśli nasze działania usatysfakcjonują użytkowników, wrócą. Z drugiej jednak strony, jeżeli dojdą do wniosku, *zapomnijcie o tym*, wtedy nie ma już szans na powrót. Na ten moment możemy tylko starać się przywrócić wiarę.”
„Final Fantasy XIV”, który swoją oficjalną premierę miał we wrześniu, najlepiej sprzedaje się w Europie (230 tys. egzemplarzy). Na drugim miejscu uplasowała się Ameryka Północna (210 tys.), a na najniższym stopniu podium stanęła Japonia (190 tys.).
Warto także wspomnieć, że pomimo licznych perturbacji i dość nieciekawej atmosfery wokół gry, data premiery na konsole PS3 nie uległa zmianie i wciąż planowana jest ona na marzec 2011 roku.