No i jak moi mili uwieczniliście swoją przygodę z najnowszym Falloutem?
Ja opowiedziałem się oczywiście za niepodległym Vegas i postanowiłem zagrać Jokerem zwanym Panem Tak (swoją drogą, genialna postać, która bawiła mnie do łez ) Dlaczego? Bo nie oszukujmy się, niezależenie - RNK, Legion Cezara, Benny czy Pan House - każdy chciał nas subtelnie wydymać i pod płaszczykiem słodkich słów, traktował nas jak nic niewarty pionek w swojej ambitnej rozgrywce o przyszłość Nevady. To było coś pięknego, móc zrobić nieoczekiwaną zmianę miejsc i patrzyć na ich zaskoczone, wręcz zszokowane miny, gdy niespodziewanie odsuwałem ich od mocarstwowych planów i kazałem im wypierniczać ze Stanu po ostrym kopniaku w krocze (generalnie grałem miłego i wygadanego gościa, więc nie posuwałem się do rękoczynów, gdy nie musiałem).
A że Pan Tak sam mi potem sprzedał delikatnego liścia, to już inna bajka No, ale jak w "Mad Maxie" - niezależnie od dobroci oraz włożonego wysiłku, pod koniec i tak zostajemy sami, wychędożeni przez los i bezlitosne prawa przetrwania. I to lubię
Swoją drogą sam wątek fabularny świetny. Nieszablonowość, zwroty akcji, niebanalne postaci i żadnego ratowania świata - bo przecież wojna, wojna nigdy się nie zmienia
Ja opowiedziałem się oczywiście za niepodległym Vegas i postanowiłem zagrać Jokerem zwanym Panem Tak (swoją drogą, genialna postać, która bawiła mnie do łez ) Dlaczego? Bo nie oszukujmy się, niezależenie - RNK, Legion Cezara, Benny czy Pan House - każdy chciał nas subtelnie wydymać i pod płaszczykiem słodkich słów, traktował nas jak nic niewarty pionek w swojej ambitnej rozgrywce o przyszłość Nevady. To było coś pięknego, móc zrobić nieoczekiwaną zmianę miejsc i patrzyć na ich zaskoczone, wręcz zszokowane miny, gdy niespodziewanie odsuwałem ich od mocarstwowych planów i kazałem im wypierniczać ze Stanu po ostrym kopniaku w krocze (generalnie grałem miłego i wygadanego gościa, więc nie posuwałem się do rękoczynów, gdy nie musiałem).
A że Pan Tak sam mi potem sprzedał delikatnego liścia, to już inna bajka No, ale jak w "Mad Maxie" - niezależnie od dobroci oraz włożonego wysiłku, pod koniec i tak zostajemy sami, wychędożeni przez los i bezlitosne prawa przetrwania. I to lubię
Swoją drogą sam wątek fabularny świetny. Nieszablonowość, zwroty akcji, niebanalne postaci i żadnego ratowania świata - bo przecież wojna, wojna nigdy się nie zmienia