Rozdział 1 - Pojmanie
[indent]Wędrowiec siedział na ławeczce za karczmą, przyglądając się płatkowi róży na swojej dłoni ubranej w skórzaną rękawicę. Ubrany był w długi płaszcz z kapturem, który wiecznie skrywał jego tożsamość. Może go znasz, może mijasz go codziennie rano idąc pracować w kuźni, na połów, polowanie. Może go znasz... ale nie podejdziesz, boisz się. Możesz czuć teraz jedynie strach, bo widząc wędrowca czujesz tylko i wyłącznie go. Mijały godziny, a wędrowiec bezustannie przyglądał się płatkowi róży. W pewnym momencie wiatr zdmuchnął go. Wolny płatek unosił się na wietrze, rzucany we wszystkie strony lekkimi podmuchami wiatru. Świst przeszył ten sielski widok, jeszcze przed chwilą wirujący płatek róży był teraz przygwożdżony do belki sztyletem, dość długim, na pewno nie tutejszym. Nasze wyspiarskie sztylety są o przynajmniej połowę krótsze, ale po co nam dłuższe, tu zawsze spokój.[/indent]
[indent]Rozległ się głuchy plask, to wędrowiec zdjął rękawice i upuścił je na ziemię. Wzrok wszystkich zwrócił się nagle w jego stronę, stał teraz około dziesięciu jardów od kolumny z przygwożdżonym płatkiem. Podnosił ręce do góry, niby błaha czynność, ale cała publika zatrzymała oddech, uniósł je na wysokość szyi, odwiązał sznureczki płaszcza, po czym zrzucił go z siebie, ujawniając swoją prawdziwą osobę. Był to niewątpliwie wojownik, blizny i budowa ciała wskazywały, że brał udział w niejednej walce, kilkudniowy zarost dodawał mu męskiego wyglądu, a ciemne włosy opadając na twarz zakrywały i tak przymrużone oczy, prawdopodobnie zielone. Rozległ się dźwięk wyciąganych mieczy, grupa dziewięciu strażników miejskich biegła na plac, jednak gdy dotarli na miejsce nagle zwątpiła w siebie. Mężczyzna był uzbrojony kilka noży przy nogach, dwa ostrza umocowane przy nadgarstkach, biegnące aż do łokcia, oraz dwa miecze skrzyżowane na plecach rękojeściami do dołu.[/indent]
[indent]Wszyscy stali w bezruchu, mężczyzna również, stał ze stoickim spokojem bez żadnego wyrazu na twarzy już od dłuższego czasu, pomimo tego i tak nikt nie chciał podejść bliżej. Na plac dotarli paladyni, też lekko spadły ich morale gdy zobaczyli źródło zamieszania, ale koniec końców mają płytowe pancerze, nic im się nie stanie. Dwóch z nich ruszyło pełną szarżą na mężczyznę. Ten z kolei nie zmieniając wyrazu twarzy wykonał parę piruetów i uniknął wszystkich ciosów. Do walki dołączyło kolejnych dwóch ciężkozbrojnych wojowników, wtedy dopiero wyciągnął miecze. Wykonywał niesamowicie szybkie ruchy oboma mieczami, unikał zręcznie ciosów swoich przeciwników. Bez wątpienia mógłby wygrać tą walkę, jednak on się tylko bronił. Wyskoczył z pola walki, teraz stojąc pod ścianą karczmy.
-Poddaję się. -oznajmił, wyraz twarzy nadal nie uległ zmianie. Upuścił miecze, odpiął pas z nożami i odczepił noże umocowane przy nadgarstkach. Był zupełnie nieuzbrojony, nadal jednak budził respekt i strach wśród ludzi. Czwórka paladynów skuła go w kajdany. Jeden ze strażników miejskich pozbierał jego uzbrojenie, po czym zaniósł je do skrzyni w lochu więziennym.[/indent]
[indent]Mężczyzna był prowadzony przez miasto z pod koszar do ratusza miejskiego gdzie urzędował Lord Hagen, prowadzony był przez 4 paladynów i ośmiu strażników miejskich. Budził zainteresowanie wszystkich mieszkańców Khorinis. -Tato, tato, to ten pan z obrazków - powiedział mały chłopiec zwracając się do swojego ojca. Obrazki, też mi coś, to listy gończe, ale mały gówniarz mógł tego nie wiedzieć. Po chwili byli u swojego celu, ratusz miejski, wewnątrz stały pancerze stojaki z bronią i cała reszta tej ciężko opancerzonej zgrai świętoszków.
-Możecie odejść, poradzę sobie, niech zostanie tylko skryba, muszę go przesłuchać, nie będziesz sprawiał kłopotów, prawda? - Spytał Lord Hagen poklepując rękojeść swojego olbrzymiego miecza. "Święty Kat" taka była jego nazwa, sam jej widok budził strach, a aura, którą roztaczała wokół siebie, odbierała pewność siebie przeciwnikowi. Mężczyzna pokiwał głową, na znak, że będzie grzeczny. Żołnierze zaczęli opuszczać pomieszczenie, ostatni zamknął drzwi. Skryba zasiadł do pulpitu rozwinął zwój, namoczył pióro i zaczął notować.
-A więc Brokan Aleo dał się złapać, a może wolisz któryś ze swoich przydomków? Cień? Zimny wojownik? Mistrz Ostrzy?
-Wolałbym gdybyś zwracał się do mnie po imieniu, dawno nikt do mnie tak nie mówił.
-Dobrze... Zatem Brokan, powiedz mi, dlaczego zabijałeś ludzi?
-To długa historia...- Brokan rozsiadł się wygodnie w fotelu.[/indent]