Zapraszamy do zapoznania się z recenzją książki "Smocze kości"!
Zacznijmy od tego, od czego prawie wszyscy zaczynają książkę – okładki. Muszę przyznać, że jest całkiem ładna, utrzymana w odcieniach brązu i złota, a wszelkie litery, z których składają się tytuł i nazwiska twórców, wytłoczono, więc książkę z przyjemnością bierze się do ręki. Jak w niewielu dziełach, które miałem okazję czytać, grafika jest powiązana z treścią. Patrzę i od razu wiem, że będzie o smokach i morzu.... Czytaj dalej!
Komentuj, dyskutuj, dziel się z innymi swoim zdaniem!
Właśnie skończyłem czytać i w sumie żałuję, że w porę nie powalczyłem o napisanie recenzji. Może przy okazji następnego tomu... Ale do rzeczy. Autor recenzji zaczął od okładki, zacznę i ja. Obrazek na niej jest całkiem całkiem, kobieta przypomina nawet Kate Beckinsale, ale... ma włosy. Czytałem uważnie - poza Treią była tylko jedna kobieta, praktycznie łysa. Skąd te włosy? Jednak Treia? Jej strój jakoś nie pasuje mi do kapłanki, podobnie jak postawa i miejsce - wszak stoi na dziobie. To poiwnna być Aylaen, obok Garn no i Skylan. Problem jednak w tym, iż te tłoczenia i to coś złotego na nich po prostu się... ściera. Nie mam już nazwiska jednego autora, tylko czekać jak ten sam los podzieli drugie no i tytuł. Fajny bajer, który się psuje, choć nie robiłem z książką nic niezwykłego, ot stała na półce lub leżała pomiędzy innymi pozycjami.
Główny bohater w istocie jest przygłupawy. Właściwie autorzy poszli na łatwiznę, bo dzięki temu stał się szablonowy i prosty w użyciu - nie słucha rad, walczy jak może, kocha całym sercem, ale... nienawidzi już zbyt skomplikowanie. Ogólnie większość postaci jest strasznie szablonowa - to prawdziwi wikingowie, wydaje się, że można było pokusić się o jakąś głębię. Pokazać więcej ich pragnień i opisać je lepiej.
Fabuła ma dziwne przestoje, o których wspomina recenzja. Wytłumaczono to przygotowaniami i trzymaniem się lądu podczas podróży, ale można było sobie te opisy darować i od razu przejść do rzeczy. W ten sposób autorzy uniknęliby krytyki w łatwy i strawny sposób.
Sama historia nie jest wymyślna, ale ma potencjał. Co prawda daleko jej do oryginalności, ale motyw walki bogów zawsze elektryzuje. Jak zwykle bogowie muszą polegać na ludziach, ale tutaj dokładniej pokazano dzielącą ich przepaść. Bogowie tutaj to nie potulne owieczki czekające na ratunek - i za to należy się plus. Dość historyjek, gdzie wielki wojownik, natchniony przez bogów, tłucze wrogów i doznaje chwały. Tu nie jest tak różowo a kłamstwo goni kłamstwo.
Najważniejsze to jednak potencjał książki. Ten niewątpliwie jest, czytało mi się tę pozycję przyjemnie i z zaciekawieniem czekałem na kolejne rozdziały.
Wracając na koniec do wydania - raz czy dwa wcięło spację, ale ogólnie jest dobrze. O błędach na tylnej stronie okładki Rang już wspominał.
Ocena, jak dla mnie, ciut za niska. Spokojnie można dać 6, mając przy tym na uwadze fakt, iż za grubą książkę płacimy tylko i aż blisko 40 złotych.