[Akt.] „Stolen Memory” – lekki poślizg


stolen memory lekki poślizg

Coś pech ostatnio nie może opuścić BioWare, bo w przeciągu tygodnia kanadyjska firma zanotowała trzy spektakularne wpadki, które mocno poirytowały community. BioWare Bazaar okazał się najbardziej przereklamowanym eventem w historii (sprawę opisaliśmy dosyć dokładnie, więc po więcej danych zapraszam do naszego archiwum), a DLC do „Dragon Age: Początek” – „Psikusy i podarunki” też był niemałą pomyłką, gdyż nie dość, że za coś tak niewiele wnoszącego do samej rozgrywki trzeba było płacić 3$, to jeszcze niszczył niezbędny w grze balans (np. jeden prezent dawał +50 wpływów na danego towarzysza). No i teraz ta nieszczęsna Kasumi Goto, czyli dodatek „Stolen Memory”, który miał zadebiutować 6 kwietnia. Najprawdopodobniej jednak tak się nie stanie.

W czym problem? Otóż, jak donosi serwis IGN, BioWare planował wrzucić dodatek w godzinach porannych, jednakowoż nastąpiły problemy z przeniesieniem rozszerzenia na serwer i rabowanie skarbca Donovana Hocka trzeba przełożyć na inny dzień. Na jaki? A Ray Muzyka jeden raczy wiedzieć.

Wedle obietnic rzecznika Electronic Arts:

„Pracujemy z Microsoftem w celu rozgryzienia problemu i robimy wszystko, aby rozwiązać go jak najszybciej jest to możliwe”

Shit happens? Pewnie, lecz to nie jest żadne wytłumaczenie dla takiego molocha jak BioWare. Sam jakoś specjalnie nie oczekiwałem tego rozszerzenia, tym niemniej wielu fanów „Mass Effect 2” zarezerwowało sobie już te dwie godzinki na grę i oni mogą poczuć się oszukani oraz rozczarowani, bo o terminy trzeba dbać. Szczególnie, jeżeli stawką w tym wszystkim jest pieniądz i szacunek gracza. Przyznam, że miłość do BioWare ostatnio u mnie mocno osłabła i coraz częściej się zastanawiam, czy pakować pieniądze do skarbca Kanadyjczyków. Takie wpadki utwierdzają mnie w przekonaniu, że jednak niekoniecznie.

[Aktualizacja 07.04.2010 – 09:40]

Dodatek trafił na platformę The Cerberus Network kilka minut po godzinie 3 naszego czasu. Wygląda więc na to, że jak ktoś był cierpliwy i nie mógł spać w nocy, to mógł już dogłębnie poznać Kasumi i odzyskać jej skradzioną pamięć. Jeżeli jednak jesteś w gorącej wodzie kąpany i lubisz sobie pospać, to zapewne dopiero teraz rozpoczynasz żmudny proces ściągania. Transfer jest przyjemny, lecz plik waży swoje (991 MB), więc zanim ponownie zanurzysz się w galaktyczne przygody komandora Sheparda, zdążysz dopić swoją kawę.

Przy premierze „Firewalkera” zaproponowałem piosenkę, która skutecznie miała spotęgować emocje przed odpaleniem dodatku. Kontynuując tą szczytną tradycję, zamieszczam również piękny i legendarny kawałek w klimacie rozszerzenia – „Goldfinger”, śpiewa Shirley Bassey:

Na koniec i z poczucia obowiązku wspomnę, że owe rozszerzenie jest płatne 560 punktów BioWare, czyli około 20 zł. Dobrze się więc zastanówcie, czy warto wydać swoje pieniądze akurat na to DLC.

Odpowiedz
Na żadne DLC nie opłaca się wydawać pieniędzy. Stosunek jakości do ceny jest żenujący. Dla mnie jako gracza jest to najgorsze rozwiązanie. Dla molochów finansowych takich jak EA to na pewno kapitalna metoda zbicia kasy.
Odpowiedz
Zgadzam się z przedmówcą, płatne DLC z definicji nie ma prawa się opłacać graczowi. Stolen Memory zakupiłem jedynie przez wzgląd na moje uwielbienie dla ME, ale zdaje sobie sprawę, że się sfrajerowałem. Wieczorem się przekonam czy to DLC jest w ogóle dobre, pomijając opłacalność.
Odpowiedz
Hmmm... również nie jestem wielkim fanem takowych dodatków, bo z definicji jest więcej lansu przed premierą niż faktycznej rozrywki i takie półtorej godziny pykania wcale mnie nie bawi. Z drugiej jednak strony zawsze to jest jakiś impuls do ponownego odpalenia gry i cieszenia się światem Dlatego też takie rozszerzenia są zazwyczaj skierowane do największych pasjonatów - zawsze to lepiej, żeby się coś działo wokół danej produkcji, niż była cisza do premiery trzeciej części, nie?
Odpowiedz
Ale tego typu dodatki zmuszają tylko do ponownego odpalenia tytułu na jakieś 1-2 godziny po czym ponownie on odchodzi w niepamięć. Już się bałem, że DA będzie wspierany tylko przez DLC, ale twórcy jak widać zdecydowali się na stworzenie pełnoprawnego dodatku, który nas pochłania na znacznie więcej godzin. Chwała im za to!

Właśnie dlatego brakuje mi czasów, w których kazali mi czekać na dodatek naprawdę sporo czasu, ale gdy już go zainstalowałem, to widziałem zmiany w całym świecie. Tak, mam tu na myśli Noc Kruka do Gothica 2, ale to jest tylko taki luźny przykład. DLC nigdy nie trawiłem i to się nie zmieni.
Odpowiedz

Cytat

Ale tego typu dodatki zmuszają tylko do ponownego odpalenia tytułu na jakieś 1-2 godziny po czym ponownie on odchodzi w niepamięć.


Czy ja wiem? To zależy. Taki "Firewalker" faktycznie pozostawiał niesmak i po półtorej godziny cały dodatek szedł do szuflady "ciekawy, ale dający krótką i szybką satysfakcję". Natomiast Kasumi to inna para kaloszy. Pewnie, możesz odpalić sobie go na te dwie godzinki i rzucić w kąt. Z drugiej jednak strony nie da się ukryć, że jest to jakiś impuls, aby rozpocząć przygodę od nowa. Bo wyobraź sobie /tutaj wpisz swojego ulubionego towarzysza z ME2/, to że poznajesz go tylko na jedną, krótką misję i pomyśl ile smacznych dialogów przez to tracisz, całej tej klimatycznej otoczki, ciekawych sprzeczek czy wtrąceń. Tak samo jest ze "Stolen Memory", niby można go szybko skończyć, ale niekoniecznie

Cytat

Już się bałem, że DA będzie wspierany tylko przez DLC, ale twórcy jak widać zdecydowali się na stworzenie pełnoprawnego dodatku, który nas pochłania na znacznie więcej godzin. Chwała im za to!


Blach! Pitolicie Hipolicie. Patrząc ile lansowali ten tytuł, jak długo się na niego czekało i jaką kwotę trzeba było finalnie zapłacić, to wyjdzie to samo co z 5 krótkich DLC.

Samo zaś "Stolen Memory" okazało się całkiem przyjemnym dodatkiem. Misja jest arcyciekawa (jak każda zlecona przez towarzyszy), Kasumi to istna maszyna do zabijania i faktycznie pomaga, a nie pląta się po nogami (ilekroć jakiś przeciwnik przygwoździł mnie ogniem, wystarczył szybki cios w plecy lub granat błyskowy od Kasumi i gość nie sprawiał żadnego problemu), sporo interesujących smaczków (w końcu burżujski bal arcyzbirów, to nie mogło zabraknąć ploteczek o zniknięciu tajemniczego Archanioła czy powrotu Zaeeda) i ciekawe dodatki (jak smaczna spluwa i granaty błyskowe). Krótko (bo pokusiłem się tylko na to jedno zadanie), ale bawiłem się przednie. Według mnie najlepsze DLC BioWare wypuszczone do tej pory, po raz pierwszy nie żałuje kasy czy czasu poświęconego na ściąganie i instalacje. Polecam.
Odpowiedz
Ja nie uważam DLC za zły trend. Taka jest teraźniejszość i taka będzie przyszłość zapewne, więc trzeba się przyzwyczaić. Kupa ludzi strasznie złorzeczy na płatne dodatki i zupełnie nie rozumiem dlaczego. Przecież nie muszą ich kupować i nie biednieją od tego... A drą się, jakby każdy dodatek wyżerał im kasę z portfela. Tokar słusznie stwierdził, że skierowane są one do pasjonatów.

Zapewne zakupię to DLC w wakacje, po sesji, by móc na spokojnie delektować się zawartością.
Odpowiedz
A ja uważam DLC za bardzo zły trend i co gorsza nie widzę nadziei na jego powstrzymanie. Samo w sobie DLC nie jest złe, ale stwarza środowisko do sporych nadużyć kosztem konsumentów. Już spotykamy się z wycinaniem fragmentów gry, wydawaniem niepełnych gier i wypuszczanie później płatnych DLC, a obawiam się że to dopiero początek.

Stolen Memory przeszedłęm i cóż mogę powiedzieć: dodatek bardzo fajny, dosyć krótki i zdecydowanie nieopłacalny patrząc na cenę podstawki.
Odpowiedz
← Nowości

[Akt.] „Stolen Memory” – lekki poślizg - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...