W obronie fantastyki

Do napisania tego zainspirowały mnie dwa tematy Imię Skrzymka oraz Zbalansowanie fabularne? Maegringa.

Pragnę przybliżyć wam moje zdanie na temat fantasy, języka oraz klimatu. Mógłbym pisać długo, ale po co, skoro ktoś już to za mnie zrobił? Może nie chwyta wszystkiego w stu procentach, ale wierzę, że jesteście w stanie pociągnąć ten tok rozumowania dalej. Jednak nie chcę nikogo zachęcać do dyskusji, wręcz przeciwnie. Nie musicie się przed nikim tłumaczyć, już na pewno przede mną.

Cytat

Tego, że podstawową sprawą dla każdego piszącego jest używany w pisaniu język, udowadniać raczej nie ma potrzeby - wszakże facta notoria non exigent probationem. Pisanie fantasy wyjątkiem nie jest.
Dziś zajmiemy się językiem, którego w fantasy należy używać - ze szczególnym zaś uwzględnieniem słów, w których w fantasy nie wolno używać. Celem teoretycznego wprowadzenia uczynimy maleńką powtórkę z literatury. Henryk Sienkiewicz, "Potop". Scena powszechnie i dobrze znana. Oto pan Andrzej Kmicic, zaskoczony podczas próby zapalenia lontu zwisającego z lufy szwedzkiej kolubryny, zręcznie się wyłgiwa - utrzymuje oto, że stempel mu diabli do rowu wzięli, krzesze więc ogień, by móc go odszukać.
Zdanie to wygłasza w języku niemieckim, którego zgodnie z wolą autora wyuczył się perfekt podczas birbanckich pogwarek z kawalkatorem Zendem. Pomijajam fakt cholernego szcześcia, jakie miał Kmicic trafiając na wartownika Niemca, nie zaś na rodowitego Szweda z pułku westgotlandzkiego, wątpię bowiem, by pan Andrzej i kawalkator Zend wiedzieli, jak po szwedzku nazywa się stempel. Zauważyć jednak należy, że zdanie o stemplu napisane jest po polsku, nie po niemiecku. Cała "Trylogia" napisana jest po polsku, przez polskiego pisarza dla polskiego czytelnika. Zdanie o utraconym jakoby stemplu to nie jakaś tam "Ałła" czy jakieś tam "Jarema ide", które dla uatrakcyjnienia tekstu można było zostawić w quasi oryginale. Niemieckie zdanie o stemplu należało przełożyć, by czytelnik był w stanie je zrozumieć.
Podobnie postępujemy w fantasy - wzorem klasyków. U Tolkiena orki wykrzykują swoje "durbatuluk krakatuluk", ale za chwilę mówią zrozumiale. Dla hobbitów. I dla czytelników. Dlatego, że Tolkien przekłada zrozumiałą dla hobbitów Wspólną Mowę na angielski. My, pisząc polską fantasy, wymyślamy świat, w którym używa się wymyślonego języka Uru, albo Guru, albo Shuru-Buru. I przekładamy ten język na polski. Z dobrodziejstwem inwentarza.
No tak, powie ktoś, ale nawet taki przekład winien być dokonany na fantastyczny polski. To znaczy stylizowany polski. Pod żadnym pozorem nie na współczesny polski! Język w fantasy należy stylizować!
W zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie, by to robić. Stylizować, znaczy. Pomijając drobny fakt, że nie bardzo wiadomo, na co. Sienkiewicz miał łatwiej, bo on wiedział, na co. "Trylogia", jak powszechnie wiadomo, obejmuje akcją lata 1647 - 1673. Podówczas co drugie zdanie można było zaczynać od "Quod attinet", a o każdym, kto się zarumienił, winno się było powiadać, że jako panna się zapłonił, bo modestia w nim męstwu równa. Podobnie dało się jakoś stylizować długoszowski język piętnastowieczny ("Krzyżacy"), na nim opierać stylizację czternastowieczną, ba, nawet wcześniejszą, sięgającą wieku dziesiątego (Bunsch, Gułubiew). Na co jednak stylizować język w fantasy, której akcja nie dzieje się wszak w żadnym określonym wieku, ale w nieokreślonej Nibylandii - w another galaxy, another time?
Ktoś powie: należy stylizować zgodnie z duchem czasu. Fantasy to światy (i czasy) miecza, kolczugi, konia, kropierza i kulbaki. W kolczudze i z kulbaki trzeba mówić: "Na honor, srogiego doznaję cierpienia atoli pragnienie trapi mnie ustawiczne." Włożenie w usta siedzącego na kulbace rycerza słów "Mam cholernego kaca" równałoby się wszak włożeniu mu na uszy słuchawek walkmana. Bo chociaż w wyimaginowanym przez nas języku Shuru-Buru niezawodnie istnieje słowo, które krótko, niewyszukanie, treściwie a precyzyjnie oddaje stan przepicia, nie możemy przełożyć go w fantasy na "kac", wywodzący się z niemieckiego Katzenjammer. W Never-Never Landzie nie było wszak Niemców i nie ma prawa być niemczyzny.
Dobrze. Przechodzimy do zajęć praktycznych. Napiszemy za moment jedno niezbyt długie fantastyczne zdanie, po czym wyeliminujemy z tego zdania wszystkie słowa, których w fantasy użyć nie można. Dla ułatwienia zajmiemy się wyłącznie rzeczownikami.
Zdanie brzmi: "Król, widząc długą kolumnę uzbrojonych w lance rycerzy na bojowych koniach, doznał głębokiej frustracji".
Co należy wyeliminować? Oczywiście frustrację. Nie pasuje, bo to jest fantasy i pełny mieczów i kulbak Never-Never Land. Tutaj nie wolno się frustrować. Wolno się trapić, frasować, markocić, wolno do srogiej cholery być przywiedzionym. Frustracja to słowo obce, pochodzące od łacińskiego frustra, frustratio. Frustracja - won!
Czy tylko ona? Otóż nie. Won idą także, po kolei: kolumna, lance i rycerze. To także są słowa, których w fantasy użyć nie wolno. Słowo rycerz ma źródło w od starogermańskim ritan, ritha, stąd angielskie ride, rider, niemieckie Ritt, reiten, Reiter. Słowo lanca idzie od łacińskiego lancea, stąd lance, lancer, Lanze. Słowo kolumna idzie od wziętego z tejże łaciny columna, columen. Nie godzi się używać w Nibylandii takich słów, albowiem w tejże Nibylandii nie było ani starodawnych Germanów, ani Rzymian, ani łaciny.
A więc został król? Nieprawda, nie został. Król jest do eliminacji i detronizacji. Słowo to pochodzi od czeskiego kral, a wzięło się to od imienia króla Franków, Karola zwanego Wielkim. W fantastycznym Never-Never Landzie pod żadnym pozorem nie mogło być Karola Wielkiego, a więc i słowa król użyć nie można. Won z królem. Le roi est mort. Król jest, nie bójmy się tego powiedzieć, nagi.
Co więc zostało? Konie.
A konie, jakie są, każdy widzi.




Andrzej Sapkowski, Nowa Fantastyka 165/1996


Otóż trapi mnie wielce, że czepiacie się imion, szczególnie uzasadnienie "Runy" przez szanownego kolegę Skrzymka.

Cytat

Runy (alfabet runiczny) – alfabet używany do zapisu przez Ormian (wczesna starożytność), ludy germańskie (tzw. alfabet Fu?ark od pierwszych 6 liter) i celtyckie. Niekiedy nazwę "runy" odnosi się także do systemów piśmienniczych stosowanych przez ludy tureckie (tzw. alfabet orchoński) oraz Madziarów (Węgrów) (tzw. rowasz). Używany również w obrzędach magicznych. Staronordyckie słowo *run oznacza 'tajemnicę', 'sekret'.

Oczywiście, bo w Faerunie nie było ormian, ani germanów, ani celtów. Żeby nie było, nie chcę obierać stanowiska w zamkniętym już temacie Runy, tylko posługuję się jej przykładem. Proszę, nie kontynuujcie tutaj tej dyskusji.

Przypomina mi się reklama getionary.pl. Chcecie coś usunąć, bo jest nieklimatyczne, bo źle brzmi? Wszystko jest kwestią umowną, zależy od widzimisię władców, tak. Przypomina mi to świat, w którym władca mówi "żydzi są źli, nie pasują do reszty, do pieca z nimi". Przypomina mi to świat, w którym silni i głupi kibole idąc ulicą zaczepiają nie pasującego do otoczenia murzynka. ("upieczemy murzynka?" ).
Czy światy fantasy muszą być takie szare i jednolite? Chociaż nie, przepraszam, rzeczywiście macie piękne imiona. aeoea, im więcej samogłosek tym lepiej.

Przy okazji zachęcam do obejrzenia filmików z cyklu "Sapkowski w empiku", które również mówią o języku w fantasy, w podobny sposób aczkolwiek zahaczają temat od innej strony, zdaje mi się. Kto jest teraz klimatyczny? Czym jest klimat?

I znowu posłużę się cytatem z ASa, że więcej do dodania nie mam nic, chyba że obelżywe słowo. Quod erat demonstrandum.
Odpowiedz
Rozumiem, że w naszej Never-Never Landii nie istnieją Niemcy, więc zapożyczeń z niemieckiego nie ma, nie ma także całej masy różnych narodów, jak i łaciny... Czy nie jest logiczne, że nie ma tam także polaków? Nie ma polskiego, więc, kie licho?

W naszej krainie istnieją ich własne języki, które czerpią z siebie w taki sam sposób, jak te w naszym świecie. Więc wychodzi na to, że z racji tego, że większość języków fantasy niewiele wspólnego ma z tym, co my znamy, czyli kwestie bohaterów są przekładem z ichniego na zrozumiały dla czytelnika? Więc co, jeśli ich języku występuje zapożyczenie? Jak je tłumaczyć? Tu już jest problem, czysta abstrakcja, bo żeby wszystko miało sens, trzeba by było przeanalizować dokładnie każdy język fantasy i opracować dla niego optymalne tłumaczenie dla każdego języka nam znanego... czysta fikcja, co nie?

Louis stworzył temat, z którego czerpać będą całe pokolenia, które będą się przez GE przewijać i jakoś nie wydaje mi się, by i im się udało go wyeksploatować.

A co do aeoeai, to masz jak najracniejszą rację.

A i widzimisię też. Klimatyczność jest jak trend, część ludzi dyktuje, co jest klimatyczne, a co nie, a cała reszta się stara dostosować. No i każda grupa ma inną "klimatyczność".

Biorąc pod uwagę tempo dyskusji, te "pokolenia", wydają mi się coraz bardziej zasadne...
We geexe żodyn niy wi iże jeżech gorol.


ŻODYN.
Odpowiedz
On powróci, dokładnie tak jak to zapowiedział. A fantastyka nie umrze dopóki on dycha. Dzień jego powrotu jest bliski! Blizszy niz myślicie...
Odpowiedz

Cytat

On powróci, dokładnie tak jak to zapowiedział. A fantastyka nie umrze dopóki on dycha. Dzień jego powrotu jest bliski! Blizszy niz myślicie...

A potem na świat zejdą ciemności ... Muhahahaha!
Urwę ci leb i zrobie sobie z niego pacynkę! - Powiedzial błagającym głosem Jacek Mistrz Broni.
Dalej do ich gardel wyrznac ich! - Pokojowo oznajmiła Dalejdoich Mniszka.

Dzie syngatrura daleja? No wziol i znik (...tradycyjnie wziął i znikł...), muwie wam to zprawka szatanskih mocuw.
Odpowiedz
← Inne

W obronie fantastyki - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...