Niniejszy post to luźne rozważania dotyczące grania jako takiego a nie konkretnej gry, chociaż zainspirowane wspomnianym wcześniej Overlordem. Może zawierać spojlery, własne opinie, bzdury i orzeszki.
W moje ręce trafił egzemplarz Overlorda 2. Wiedziony wewnętrznym głosem zainstalowałem wersję angielską i przystąpiłem do podboju świata. Mm. Podbój świata. Hordy minionów, wiernie oddanych swojemu prawdziwemu Panu. Miasta, budynek po budynku padające do stóp. Piękne, półnagie niewolnice zakute w łańcuchach w sypialni Lorda. Morze krwi przelane na jedno skinienie władczej ręki.
Westchnąwszy, wziąłem się do pracy, ostatecznie władza nad światem sama się nie przejmie. Horda się powiększała, niewolnic przybywało, miasta legły w gruzach, krew... Krew? Ostatnio widziałem krew gdy obierałem marchewki... Przy tych wszystkich stosach trupów, nie było krwi. Podobnie jak nie było ćwiartowanych zwłok, latających kończyn ani miniona mówiącego brzydkie wyrazy. Cała ta sytuacja zupełnie do mnie nie trafiała. Zbytnio zajęty byłem plądrowaniem chałup, gnębieniem sług i urządzaniem salonu tak, żeby małżonka była zadowolona. Pierwsza Dama okazała się bardzo zadowolona i wtedy zorientowałem się w swojej sytuacji.
Porwałem ją w ramiona, rzuciłem na łoże, spojrzałem wszechwładnymi oczyma i sięgnąłem do Mrocznej Sprzączki... ale na ekranie komputera widziałem już wtedy zasłonki i dwójkę minionów, miotłowca i polerowacza, podglądających moje King Size. Kamera nadal oddalała się, więc widziałem tylko efekt wysiłków, potężne trzęsienie całej siedziby. Siedziba była niemała, więc i przeżycia musiały być niezgorsze. Trudno oczekiwać, żeby wyglądało to jak Głębokie Gardło, ale...
Kiedy grałem w Wiedźmina, sercowo-łóżkowe podboje pozwalały gromadzić kolekcję kart. Mass Effect uraczył mnie niezbyt pieprzną, ale sugestywną sceną z Ashley w roli głównej. Nawet Neverwinter Nights, podczas wizyty w Księżycowej Masce, parę razy przewróciło mojego bohatera. Tu pozostaje nam tylko wyobraźnia.
Kolejne pojedynki spędziłem spoglądając uważnie, czy maczugi minionów odpowiednio boleśnie trafiają w krocza przeciwników i czy cierpienie na twarzach pokonanych ma należyte natężenie. Nic z tego. Pseudorzymianie i homoelfy padały w proch z uśmiechem na twarzy. Jak śmią! Mnie, Overlordowi?! Do ataku, miniony! Po dwóch godzinach wyszczerzania się do monitora ocknąłem się i zauważyłem, że wcale mi tego nie brak. Rozgrywka jest tak wciągająca, urocza, energiczna, żywa, kolorowa, radosna i przyjemna, że w zalewie endorfin zatraca się symbol PEGI.
===>
Gra opuściła już przytulne mieszkanko na moim dysku, ale jedno pytanie pozostało. Czy ta gra byłaby lepsza, gdyby miała PEGI 18+? Albo nawet, idąc za innymi oznaczeniami, Explicit Language, Excessive Adult Themes i Excessive Violence? Parental Advisory: Explicit Content? Nie potrafię sobie odpowiedzieć na to pytanie. Mam wrażenie, że bycie złym Overlordem pociąga. Byłoby wspaniale, gdyby powstała gra pozwalająca odkryć mroczną stronę swoich najgłębszych żądz i prezentowała je łącząc tematy gore, hardcore porn i gangsta rap. Nie, lepiej satanic metal.
PRZED ===> PO
Ale z drugiej strony był Manhunt. Był Punisher, był Hitman. Były setki krwawych strzelanek. Jednak zawsze z bohaterem łączyła nas jakaś więź, można go było jakoś usprawiedliwić. Hitman - to jego praca, Manhunt - polują na niego. Nawet Blood Rayne, gdzie liczba pokrojonych nazioli przerosła wszelkie oczekiwania, pozwalało wymyślić dobre wytłumaczenie. Jakby to wyglądało w przypadku gry, gdzie takiego wytłumaczenia nie ma, jest tylko dzika, pierwotna żądza władzy nad światem? Dungeon Keeper mógłby dać odpowiedź, ale kreskówkowy klimat był bliższy Overlordowi niż Jericho.
A może nie jesteśmy w stanie wytrzymać takiej dawki zła w jednej grze? A może zawsze znajdziemy jakieś słowa by odkupić nasze złe czyny? Może nasza psychika jest po prostu tak zbudowana, że nie potrafimy być źli, nawet jeśli marzymy by spróbować?
Ktoś kiedyś powiedział, że jeśli umiesz odróżnić dobro od zła, to nie możesz wybrać zła. Wygląda na to, że w grach też to się sprawdza. Ciekawe kiedy któreś ze studiów odważy się zaprojektować i wydać taką pozycję. Chyba lepiej będzie, jeśli nigdy.
Komentarze i dyskusje na temat mile widziane. Chętnie się dowiem, czy ktoś jeszcze zwraca uwagę na takie bzdury i czy podchodzi do tematu tak jak ja, zamiast wzruszyć ramionami jak dowolny, normalny, dorosły człowiek. Chyba robi się naprawdę późno.
W moje ręce trafił egzemplarz Overlorda 2. Wiedziony wewnętrznym głosem zainstalowałem wersję angielską i przystąpiłem do podboju świata. Mm. Podbój świata. Hordy minionów, wiernie oddanych swojemu prawdziwemu Panu. Miasta, budynek po budynku padające do stóp. Piękne, półnagie niewolnice zakute w łańcuchach w sypialni Lorda. Morze krwi przelane na jedno skinienie władczej ręki.
Westchnąwszy, wziąłem się do pracy, ostatecznie władza nad światem sama się nie przejmie. Horda się powiększała, niewolnic przybywało, miasta legły w gruzach, krew... Krew? Ostatnio widziałem krew gdy obierałem marchewki... Przy tych wszystkich stosach trupów, nie było krwi. Podobnie jak nie było ćwiartowanych zwłok, latających kończyn ani miniona mówiącego brzydkie wyrazy. Cała ta sytuacja zupełnie do mnie nie trafiała. Zbytnio zajęty byłem plądrowaniem chałup, gnębieniem sług i urządzaniem salonu tak, żeby małżonka była zadowolona. Pierwsza Dama okazała się bardzo zadowolona i wtedy zorientowałem się w swojej sytuacji.
Porwałem ją w ramiona, rzuciłem na łoże, spojrzałem wszechwładnymi oczyma i sięgnąłem do Mrocznej Sprzączki... ale na ekranie komputera widziałem już wtedy zasłonki i dwójkę minionów, miotłowca i polerowacza, podglądających moje King Size. Kamera nadal oddalała się, więc widziałem tylko efekt wysiłków, potężne trzęsienie całej siedziby. Siedziba była niemała, więc i przeżycia musiały być niezgorsze. Trudno oczekiwać, żeby wyglądało to jak Głębokie Gardło, ale...
Kiedy grałem w Wiedźmina, sercowo-łóżkowe podboje pozwalały gromadzić kolekcję kart. Mass Effect uraczył mnie niezbyt pieprzną, ale sugestywną sceną z Ashley w roli głównej. Nawet Neverwinter Nights, podczas wizyty w Księżycowej Masce, parę razy przewróciło mojego bohatera. Tu pozostaje nam tylko wyobraźnia.
Kolejne pojedynki spędziłem spoglądając uważnie, czy maczugi minionów odpowiednio boleśnie trafiają w krocza przeciwników i czy cierpienie na twarzach pokonanych ma należyte natężenie. Nic z tego. Pseudorzymianie i homoelfy padały w proch z uśmiechem na twarzy. Jak śmią! Mnie, Overlordowi?! Do ataku, miniony! Po dwóch godzinach wyszczerzania się do monitora ocknąłem się i zauważyłem, że wcale mi tego nie brak. Rozgrywka jest tak wciągająca, urocza, energiczna, żywa, kolorowa, radosna i przyjemna, że w zalewie endorfin zatraca się symbol PEGI.
===>
Gra opuściła już przytulne mieszkanko na moim dysku, ale jedno pytanie pozostało. Czy ta gra byłaby lepsza, gdyby miała PEGI 18+? Albo nawet, idąc za innymi oznaczeniami, Explicit Language, Excessive Adult Themes i Excessive Violence? Parental Advisory: Explicit Content? Nie potrafię sobie odpowiedzieć na to pytanie. Mam wrażenie, że bycie złym Overlordem pociąga. Byłoby wspaniale, gdyby powstała gra pozwalająca odkryć mroczną stronę swoich najgłębszych żądz i prezentowała je łącząc tematy gore, hardcore porn i gangsta rap. Nie, lepiej satanic metal.
PRZED ===> PO
Ale z drugiej strony był Manhunt. Był Punisher, był Hitman. Były setki krwawych strzelanek. Jednak zawsze z bohaterem łączyła nas jakaś więź, można go było jakoś usprawiedliwić. Hitman - to jego praca, Manhunt - polują na niego. Nawet Blood Rayne, gdzie liczba pokrojonych nazioli przerosła wszelkie oczekiwania, pozwalało wymyślić dobre wytłumaczenie. Jakby to wyglądało w przypadku gry, gdzie takiego wytłumaczenia nie ma, jest tylko dzika, pierwotna żądza władzy nad światem? Dungeon Keeper mógłby dać odpowiedź, ale kreskówkowy klimat był bliższy Overlordowi niż Jericho.
A może nie jesteśmy w stanie wytrzymać takiej dawki zła w jednej grze? A może zawsze znajdziemy jakieś słowa by odkupić nasze złe czyny? Może nasza psychika jest po prostu tak zbudowana, że nie potrafimy być źli, nawet jeśli marzymy by spróbować?
Ktoś kiedyś powiedział, że jeśli umiesz odróżnić dobro od zła, to nie możesz wybrać zła. Wygląda na to, że w grach też to się sprawdza. Ciekawe kiedy któreś ze studiów odważy się zaprojektować i wydać taką pozycję. Chyba lepiej będzie, jeśli nigdy.
Komentarze i dyskusje na temat mile widziane. Chętnie się dowiem, czy ktoś jeszcze zwraca uwagę na takie bzdury i czy podchodzi do tematu tak jak ja, zamiast wzruszyć ramionami jak dowolny, normalny, dorosły człowiek. Chyba robi się naprawdę późno.