Jak powszechnie wiadomo, dobry plakat to taki, który rzuca się w oczy, jest dynamiczny i pomysłowy, wręcz zaskakujący, a nawet dowcipny. Ważny też jest przekaz i chwytliwe hasło. Mówiąc bez ogródek, poster ma zachęcić ewentualnego przechodnia do zakupu czy pójścia na seans filmowy. Oczywiście nie ocenia się filmu po plakacie, jak książki po okładce. Jednak mimo wszystko, często nieświadomie, człowiek zwraca uwagę na takie szczegóły, a specjaliści od marketingu nie śpią i łożą gigantyczne pieniądze na tego typu reklamę.
Jak zatem prezentują się pierwsze, oficjalne plakaty kinowej adaptacji baśniowych przygód Księcia Persji? Mówiąc krótko – sztampowo i bez wyrazu. Czyżby naszych hollywoodzkich potentatów zaskoczył kryzys i poskąpili pieniądza na dobrych plakacistów?
Pomijając już tandetną czcionkę i miałkie hasełka (myślę, że nasi nadworni graficy wykonaliby o wiele lepszą robotę, a oni robią wszystko non-profit), czuję się lekko zagubiony. Dlaczego? Fabuła filmu opierać się będzie na historii zawartej w Sands of Time (cała ta draka z Piaskami Czasu i złym Wezyrem). Tymczasem sam Książę wygląda jakby wyjęto go wprost z sequela, czyli Warrior Within. Natomiast towarzyszka naszego dzielnego następcy tronu (w tej roli Gemma Arterton), absolutnie nie przypomina córki pokonanego Maharadży – Farah, ale Elikę, którą nie dość, że poznaliśmy dopiero w najnowszej części Prince of Persia, to i należy do odrębnej historii. Czyżby szykował nam się totalny miszmasz?
To co, może nutka czegoś nikczemnego na deser? Serwis Coming Soon ujawnił nowe zdjęcie Wezyra (Ben Kingsley), które swoim poziomem dorównuje wspomnianym plakatom. Niestety.
Czy w tym momencie Wasz optymizm również prysł niczym bańka mydlana?