Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj!


Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj!

Lokalizacja gier komputerowych w naszym kraju nie od dziś wzbudza ogromne kontrowersje, a dróg i pomysłów ostatecznego rozwiązania tej palącej kwestii jest tyle co graczy nad Wisłą. Jedni uważają, że należy postawić na dubbing, gdyż tylko w taki sposób można poczuć pełny klimat i odczuć satysfakcję płynącą z gry – napisy ponoć tego nie gwarantują. Drudzy twierdzą, że opcja "pół na pół" jest najbardziej odpowiednia – w końcu i wilk syty (bo można posłuchać głosów w oryginale bez obaw o załamanie nerwowe) i owca cała (bo ludzie, którzy nie znają mowy Szekspira, będą mogli zapoznać się z meandrami fabularnymi). Istnieją jeszcze skrajni ekstremiści, którzy głoszą, że należy się absolutnie wyrzec idei polonizacji i pozostawić grę nietkniętą – jak Panowie Twórcy stworzyli (a kto nie zna języka, ten do nauki!). Dodajmy do tego, że jak to w Polsce bywa już od kilku wieków, każdy broni swojej teorii niczym Rejtan i kto waży się podnieść cześć na jego zdanie, ten kiep i ignorant. No i tak powstaje zalążek kolejnej bezsensownej kłótni. Tylko czy ma ona sens? Czy polski dubbing w grach cRPG stoi na naprawdę niskim poziomie?

W moim mniemaniu, jednak nie. Sięgając daleko wstecz, trudno mi przypomnieć sobie jakąś totalną wpadkę dystrybutora w tej kwestii (tylko Marcin Dorociński jako komandor Shepard i 'dresiarz' Wrex do dziś pojawiają się w moich koszmarach sennych – ale ja mam postępującą sklerozę, więc wiecie...). Pierwsza część niezapomnianej sagi Baldur's Gate przetarła drogę w sprawie pełnej polonizacji gier. Lokalizacja Wrót Baldura była w tamtych czasach ogromną i ryzykowną operacją. Zaangażowano w nią śmietankę ówczesnego aktorstwa (Piotr Fronczewski czy Wiktor Zborowski), włożono sporo serca, wysiłku i pieniędzy. Efektem czego polski gracz mógł zakupić długo oczekiwaną grę w pełni spolonizowaną i do tego spełniającą wszystkie międzynarodowe standardy. Pokazano, że Polak jak chce, to potrafi i jakby na potwierdzenie tego rok później ukazał się Planescape: Torment, gdzie również zdecydowano się na profesjonalną i polską wersję językową. Dystrybutor gry, firma CD-Projekt, dokonał wtedy czegoś niesamowitego i co do dziś nie mieści się w głowie. Bo jak to tak? Od kiedy to polska wersja bije na głowę tę oryginalną?

To było jednak blisko dekadę temu. Jak jest dzisiaj? Wbrew pozorom również nieźle, choć pomimo większego budżetu, często brakuje wspomnianego wcześniej serca i pasji. Jedną z największych bolączek współczesnego dubbingu jest angażowanie aktorów przez pryzmat znanych nazwisk, a nie faktycznych umiejętności i doświadczenia w podkładaniu głosów. Warto też wspomnieć o tzw. teatralnej manierze i akcentowaniu wszystkiego czego się tylko da. Czy podobne przypadłości uświadczymy w polonizacji Dragon Age: Początek? Trudno orzec. Na dzień dzisiejszy 80 aktorów poci się w studiu nagraniowym, gdzie ponoć na potrzeby "duchowego następcy Baldur's Gate" nagrano ponad milion słów. Za sprawą EA Polska będziemy mieli okazję posłuchać części owoców ich pracy. Na pierwszy ogień poszła Morrigan, w której rolę wcieliła się Monika Szalaty.

Morrigan

Osobiście mam mieszane uczucia. Niby do katastrofy daleko, ale Pani Monika nie będzie raczej mocną stroną polskiej wersji. Oczywiście trzeba wziąć poprawkę na zdania wyrwane z kontekstu i inne detale, więc z ostatecznym werdyktem powstrzymam się do czasu, aż pudełko z Dragon Age: Początek nie wyląduje na moim biurku.

Odpowiedz
Nic specjalnego. Mam wrażenie jakby pani Monika po raz pierwszy czytała ten tekst z kartki. Szczególnie fragment 4. Tyle tam emocji, gniewu i nienawiści, że wspomniany intruz usnął z nudów. Ach Planescape...


Tonari no Totoro!
Odpowiedz
Ja zapewne załatwię sobie grę w oryginale. Nie dlatego, że mam jakąś awersję do polonizacji i tłumaczeń jako takich. Po prostu jestem zdania, że tłumaczenie oddaje oryginał najwyżej w 99%. Poza tym to znakomity trening języka obcego, można sporo dobrych fraz podchwycić tudzież odświeżyć.

Morrighan brzmi tak w kit. Lepiej, niż się spodziewałem, ale do oryginały jej daleko...
Odpowiedz
Jak dla mnie całkiem niezłe.
No i najważniejsze - mam nadzieję, że będzie Fronczewski, bo bez niego następca BG to miraż.
Odpowiedz
Osobiście mam dość już pana Fronczewskiego (nie jest to związane z samą postacią, ale jakoś tak go dużo).
Co do Morrigan PL to jestem zawiedziony. Głos pani Szalaty nie pasuje mi do czarownicy, która wychowała się w głuszy i nie pała miłością do ludzi.
Sam jestem za pozostawieniem wersji oryginalnej (no chyba, że gra jest w dialekcie typowo azjatyckim). Moim koszmarem sennym jest polonizacja dodatku The Frozen Throne do WIII i Malfurion, który mówi Aszenwale.
Odpowiedz
Ja również bym nie chciał usłyszeć pana Piotra. Szacunek dla niego za całą robotę, jaką odwalił przy BG, ale teraz faktycznie go za dużo.

W dodatku do W3 bardziej wkurzyło mnie, że pod Thralla głos podkładał inny aktor. Nie lubię takich zagrywek.


Tonari no Totoro!
Odpowiedz
Precz z dubbingiem! Precz z polonizacją! PRECZ!
Czemu BG było takie dobre? Bo i oryginalne głosy i głosy zdubbingu były na takim samym poziomie. Kiedy voice-acting angielski się rozwinął, nasz pozostał w miejscu.
Odpowiedz
Ta babka jest tragiczna.
A polonizacje samą w sobie - lubię. W wielu nowych grach podoba mi się ta robota.
Odpowiedz

Cytat

Niech zatrudniają fanów danej gry do dubbingu, a nie jakichś tam profesjonalistów.


Taki Skiba w ogóle nie gra w gry komputerowe, a takiego Kolbergera czy Zborowskiego też o to nie posądzam. Wszyscy jakoś odwalili fantastyczną robotę.

Tu bardziej chodzi o wspomniany profesjonalizm i podejście do roboty (pasja i zaangażowanie). Tylko znów wszystko się rozchodzi o marketing. Bo taki Deląg i Żmijewski lepiej wyglądają na pudełku niźli Talar czy Kownacka.

Znając życie będzie można zakupić wersję oryginalną w sklepie EA, tylko pewnie będzie trzeba dopłacić o jakieś 50 zł. więcej. Jest sens?

A Pana Piotrka proszę mi tutaj zostawić. Ja wolę, żeby pojawiał się w każdej produkcji i odwalił swoją robotę, niż aby stawiano na takich Dorocińskich czy na inne polskie gwiazdeczki.
Odpowiedz

Cytat

Znając życie będzie można zakupić wersję oryginalną w sklepie EA, tylko pewnie będzie trzeba dopłacić o jakieś 50 zł. więcej. Jest sens?

Gdyby to nie była gra firmy Bioware to bym powiedział - nie ma. Ale na gry ze stajni "Good Doctors" jestem w stanie wydać więcej pieniędzy. Z resztą, wątpię, żeby to było aż tyle. Poza tym - ja naprawdę lubię grać w gry w oryginale i płacić za nie więcej, niż później mieć owe koszmary, o których wspominacie. W ME po polsku nie zagrałem i nie zagram.
Odpowiedz
A ja się przyznam, że w Mass Effect grałem tylko z polski dubbingiem. Nie mam tak wysokich wymagań jak niektórzy (a może wszyscy? ;p) z udzielających się w tym temacie i mimo porażki Dorocińskiego słuchałem jego tekstów bez większych problemów.

Cytat

A Pana Piotrka proszę mi tutaj zostawić. Ja wolę, żeby pojawiał się w każdej produkcji i odwalił swoją robotę, niż aby stawiano na takich Dorocińskich czy na inne polskie gwiazdeczki.

O, tutaj muszę się zgodzić z Tokarem. Fronczewski zawsze potrafił odwalić swoją robotę wzorowo i nic nie wskazuje na to, żeby ta sytuacja miała się zmienić.
Odpowiedz
Ależ ja nie neguję zdolności dubbingowych pana Piotrka. Po prostu zeszłe wakacje spędziłem na multiplayerze Sacreda z kumplami i za każdym włączeniem słyszałem 'Kolekcja Klasyki - polecam i zapraszam, Piotr Fronczewski', co doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Do tego dodamy Fąfla i Get-in-bank i ja mam dosyć na jakiś czas


Tonari no Totoro!
Odpowiedz

Cytat

włączeniem słyszałem 'Kolekcja Klasyki - polecam i zapraszam, Piotr Fronczewski'


A klawisz Escape to Ci ukradli? Poza tym są też inne sposoby, aby nie wyskakiwał ten irytujący ekranik.

[Dodano po 5 minutach]

Cytat

Z resztą, wątpię, żeby to było aż tyle.


Rok temu było tak (przykład z Mass Effect):

CD-Projekt - polska wersja - 129, 90 zł.
EA Polska - zagraniczna - 189, 90 zł.

I wątpię, aby się to zmieniło, bo na Zachodzie tak mniej więcej kosztują gry. Ba, może być nawet gorzej, patrząc na to jak po tyłku dostała nasza waluta przez kilka ostatnich miesięcy.

Cytat

Poza tym - ja naprawdę lubię grać w gry w oryginale i płacić za nie więcej, niż później mieć owe koszmary, o których wspominacie.


Ja tam wolę pójść np. na piwo z kolegami za te 50 zł. czy do kina z jakąś fajną dziewczyną, niż wydawać aż nadto na grę. Wiem, jestem dziwny
Odpowiedz
Z tego co pamiętam, to klawisz Esc nie działał w tym przypadku

[Dodano po minucie]

Cytat

Ja tam wolę pójść np. na piwo z kolegami za te 50 zł.


To na kega jakiegoś


Tonari no Totoro!
Odpowiedz

Cytat

Z tego co pamiętam, to klawisz Esc nie działał w tym przypadku


Hmmm... może w kolejnych rzutach wprowadzili taką opcję
Odpowiedz

Cytat

Ja tam wolę pójść np. na piwo z kolegami za te 50 zł. czy do kina z jakąś fajną dziewczyną, niż wydawać aż nadto na grę.

Z kumplami wolę iść na rower za darmo i mieć z tego więcej dobrych wrażeń, niż z piwa za 5 dyszek 5 dyszek w kieszeni zostaje na coś innego, chociażby gra albo kino z dziewczyną. Też jestem dziwny.

Zobaczymy, czy w ogóle będzie w Polsce opcja kupna DA:O po angielsku. Wtedy się zdecyduję. A przy sprzyjających wiatrach może (spore może) zdobędę grę za darmo. I nie, nie chodzi mi o kradzież ani o egzemplarz recenzencki. Będzie po polsku co prawda, ale wiadomo, jak to jest z darowanym koniem i jego zębami.

Moim zdaniem wydawcy powinni stosować praktykę Cenegi, która wydaje gry spolonizowane, ale z możliwością instalacji po angielsku. Wtedy wilk będzie syty, a owca cała.
Odpowiedz

Cytat

Z kumplami wolę iść na rower za darmo i mieć z tego więcej dobrych wrażeń, niż z piwa za 5 dyszek wink.gif 5 dyszek w kieszeni zostaje na coś innego, chociażby gra albo kino z dziewczyną. Też jestem dziwny. wink.gif


Z tym piwem to był tylko taki przykład, nie róbcie ze mnie jakiegoś pijusa :'d Chodzi mi o to, że jak mam do wyboru grę po polsku i grę po angielsku (należy pominąć moją znajomość tego języka) za 50 zł. więcej, to siłą rzeczy wybiorę tą tańszą. Bo jak pisałem w newsie, polonizacje polskich gier cRPG stoją na dość wysokim poziomie i wpadek jest bardzo mało, a i jakiś pieniądz zawsze jest miło w portfelu mieć.

Cytat

Moim zdaniem wydawcy powinni stosować praktykę Cenegi, która wydaje gry spolonizowane, ale z możliwością instalacji po angielsku. Wtedy wilk będzie syty, a owca cała.


Myślę, że każdy dystrybutor by tak chciał, bo by się skończyło narzekanie, a i by więcej było nabywców. Ale w tym jet ambaras, aby dwoje chciało na raz, czyli wydawca i dystrybutor polski. Bo temu pierwszemu niekoniecznie się widzi takie zagranie z polską ceną. Dolicz do tego wyższe koszta takiego wydania, no i masz odpowiedź czemu taka szczytna praktyka zdarza się u nas tak rzadko.
Odpowiedz
← Nowości

Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj! - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...