„Mafijne Życie”
Opowieść o współczesnych demonach, czyli mafie.
Będzie tu opisane parę skoków, ukrywanie się i…a zresztą zobaczcie sami .
Skupimy się tutaj na życiu Jima Ghi, głównego bohatera.
1. Zwolnienie z pracy.
Jest poniedziałek, 24 grudnia 2007 roku, godzina 5 nad ranem. Jim właśnie się obudził. Siedząc na łóżku myśli sobie jak teraz przeżyje ten tydzień. Przecież szef oczekiwał od niego dwa tygodnie temu projektu budynku, a ten jeszcze go mu nie dostarczył. Westchnął i wstał. Poszedł zrobić sobie śniadanie jednocześnie myśląc jak wywinąć się szefowi.
Jim pracował w pracowni budującej budynki, wierzącej w jednego boga: Szefa tego całego zgromadzenia. Był on na tyle bogaty, że płacił co tydzień 750 zł każdemu pracownikowi. A jest ich ponad 70! Jim pracował w wydziale bezpieczeństwa, dba o to by budynki były bezpieczne i zabezpieczone przed zawaleniem się i tym podobnymi rzeczami.
Zrobiwszy sobie śniadanie Jim usiadł przy stole i jadł. Kiedy zjadł nie wiedział kompletnie co ma powiedzieć szefowi. „Innej tak dobrze płatnej pracy nie znajdę” - myślał. Tak się tym wszystkim zdenerwował że nie wytrzymał. Podszedł do lodówki i wyjął Meni400+, jedną z najsilniejszych wódek tamtych czasów. Sięgnął kieliszek i nalał sobie. Pierwszy.. drugi... piąty… aż w końcu cała butelka przeszła do przeszłości.
Obudził się o 9:30. Gdy to zobaczył jęknął. Nie dosyć, że nie przygotował materiału to jeszcze spóźni się do pracy. Pobiegł najszybciej jak tylko mógł potykając się przy tym dwa razy. Dobiegł do biura, chciał otworzyć drzwi, ale.. były już otwarte. Stał w nich jego szef.
- Witaj Jim. Masz tylko 30 minut spóźnienia. - Dziwny uśmiech na twarzy.
- Szefie, wiesz jakie dzisiaj są czasy, musiałem iść po żarcie dla psa...
- Jim, Ty NIE masz psa - Nacisk na słowo „nie” całkowicie zgasił wymówkę Jima.
Po paru minutach milczenia i patrzenia na siebie w końcu odezwał się szef, a wbrew pozorom to tylko pogorszyło sytuację.
- Przygotowałeś projekt budynku a300?
- eee.... owszem, ale.. Cholera szefie dopiero mi przypomniałeś! Zostawiłem plan w domu!
- Heheh, Jim kto Ci dziś w to uwierzy? Ale skoro tak to wsiadaj do mojego samochodu, podwiozę Cię do domu i weźmiesz ten projekt.
- Nie, moja babcia jest u mnie, nie lubi warkotu samochodu. - Wiedział, że brzmi to głupio.
- Oj Jim, przyznaj się. Nic na tym nie stracisz..
- Nie?! Trzeba było tak od razu. Nie mam projektu w ogóle!
- Nic na tym nie stracisz... nic, prócz swojej pensji 750. Od tej pory przez rok będziesz dostawał 90 zł MIESIĘCZNIE. Czy to jasne?
Jim był jednak jeszcze na tyle upity że palnął.
- Spadaj Ty psie, myślisz że inni będą za Ciebie pracować? Mnie nie kupisz gnido niemiecka!
- Oh Jim Twój wybór. Możesz iść do domu. W biurze już nie ma dla Ciebie miejsca.
- Ale.. - teraz do niego dotarło co powiedział.
- Straże.
Po chwili w drzwiach stanęli dwaj dresiarze. Wzięli Jima za szyję, wyrzucili na śmietnisko, a kiedy wstał zaczęło się.
Najpierw oberwał w głowę z łokcia obrócił się i wpadł prosto w ramiona drugiego, który kopnął go z kolana w piszczel. Był to taki ból, że tylko przetoczył się w stronę pierwszego dresiarza. Ten nie czekając długo pięści nie żałował. Złamał mu nos. Jim padł przed nogami drugiego, a ten zaczął go kopać. Kopał go po żebrach, po głowie.. Kopał go tak z 2 minuty, a potem obydwaj osiłkowie odeszli. A Jim? Jim leżał, na śmietnisku, sam. Jaka była szansa, że ktoś go znajdzie? Jedna na milion, a jednak ktoś go znalazł....
/* Nie mogę odejść nie oddając jeszcze tego opowiadania. Co prawda miałem zacząc je miesiąc temu ale zaczałem dopiero niedawno */
Opowieść o współczesnych demonach, czyli mafie.
Będzie tu opisane parę skoków, ukrywanie się i…a zresztą zobaczcie sami .
Skupimy się tutaj na życiu Jima Ghi, głównego bohatera.
1. Zwolnienie z pracy.
Jest poniedziałek, 24 grudnia 2007 roku, godzina 5 nad ranem. Jim właśnie się obudził. Siedząc na łóżku myśli sobie jak teraz przeżyje ten tydzień. Przecież szef oczekiwał od niego dwa tygodnie temu projektu budynku, a ten jeszcze go mu nie dostarczył. Westchnął i wstał. Poszedł zrobić sobie śniadanie jednocześnie myśląc jak wywinąć się szefowi.
Jim pracował w pracowni budującej budynki, wierzącej w jednego boga: Szefa tego całego zgromadzenia. Był on na tyle bogaty, że płacił co tydzień 750 zł każdemu pracownikowi. A jest ich ponad 70! Jim pracował w wydziale bezpieczeństwa, dba o to by budynki były bezpieczne i zabezpieczone przed zawaleniem się i tym podobnymi rzeczami.
Zrobiwszy sobie śniadanie Jim usiadł przy stole i jadł. Kiedy zjadł nie wiedział kompletnie co ma powiedzieć szefowi. „Innej tak dobrze płatnej pracy nie znajdę” - myślał. Tak się tym wszystkim zdenerwował że nie wytrzymał. Podszedł do lodówki i wyjął Meni400+, jedną z najsilniejszych wódek tamtych czasów. Sięgnął kieliszek i nalał sobie. Pierwszy.. drugi... piąty… aż w końcu cała butelka przeszła do przeszłości.
Obudził się o 9:30. Gdy to zobaczył jęknął. Nie dosyć, że nie przygotował materiału to jeszcze spóźni się do pracy. Pobiegł najszybciej jak tylko mógł potykając się przy tym dwa razy. Dobiegł do biura, chciał otworzyć drzwi, ale.. były już otwarte. Stał w nich jego szef.
- Witaj Jim. Masz tylko 30 minut spóźnienia. - Dziwny uśmiech na twarzy.
- Szefie, wiesz jakie dzisiaj są czasy, musiałem iść po żarcie dla psa...
- Jim, Ty NIE masz psa - Nacisk na słowo „nie” całkowicie zgasił wymówkę Jima.
Po paru minutach milczenia i patrzenia na siebie w końcu odezwał się szef, a wbrew pozorom to tylko pogorszyło sytuację.
- Przygotowałeś projekt budynku a300?
- eee.... owszem, ale.. Cholera szefie dopiero mi przypomniałeś! Zostawiłem plan w domu!
- Heheh, Jim kto Ci dziś w to uwierzy? Ale skoro tak to wsiadaj do mojego samochodu, podwiozę Cię do domu i weźmiesz ten projekt.
- Nie, moja babcia jest u mnie, nie lubi warkotu samochodu. - Wiedział, że brzmi to głupio.
- Oj Jim, przyznaj się. Nic na tym nie stracisz..
- Nie?! Trzeba było tak od razu. Nie mam projektu w ogóle!
- Nic na tym nie stracisz... nic, prócz swojej pensji 750. Od tej pory przez rok będziesz dostawał 90 zł MIESIĘCZNIE. Czy to jasne?
Jim był jednak jeszcze na tyle upity że palnął.
- Spadaj Ty psie, myślisz że inni będą za Ciebie pracować? Mnie nie kupisz gnido niemiecka!
- Oh Jim Twój wybór. Możesz iść do domu. W biurze już nie ma dla Ciebie miejsca.
- Ale.. - teraz do niego dotarło co powiedział.
- Straże.
Po chwili w drzwiach stanęli dwaj dresiarze. Wzięli Jima za szyję, wyrzucili na śmietnisko, a kiedy wstał zaczęło się.
Najpierw oberwał w głowę z łokcia obrócił się i wpadł prosto w ramiona drugiego, który kopnął go z kolana w piszczel. Był to taki ból, że tylko przetoczył się w stronę pierwszego dresiarza. Ten nie czekając długo pięści nie żałował. Złamał mu nos. Jim padł przed nogami drugiego, a ten zaczął go kopać. Kopał go po żebrach, po głowie.. Kopał go tak z 2 minuty, a potem obydwaj osiłkowie odeszli. A Jim? Jim leżał, na śmietnisku, sam. Jaka była szansa, że ktoś go znajdzie? Jedna na milion, a jednak ktoś go znalazł....
/* Nie mogę odejść nie oddając jeszcze tego opowiadania. Co prawda miałem zacząc je miesiąc temu ale zaczałem dopiero niedawno */