Czy gry są dziedziną sztuki? Wielu artystów stanowczo zaprzeczy temu pytaniu, gdyż uważają elektroniczną rozrywkę za coś infantylnego i na dzień dzisiejszy płytkiego. Dla nich jest to luźna zbieranina przerysowanych bohaterów, banalnych historii oraz tandetnej akcji, gdzie w ogólnym chaosie ginie to co najważniejsze – sens artystycznych doświadczeń i opowieści, czyli tego co dzieło ma przekazać. Chodzi tylko o szybką akcje i dobrą zabawę, gdyż to one są kluczowymi składnikami elektronicznej rozrywki. Dlatego też gry komputerowe są często porównywane do... pornografii, gdyż założenia takich filmów są uderzająco podobne, do tych jakimi kierują się deweloperzy. Choć te zestawienie jest, co trzeba przyznać, dosyć niecodzienne to nie sposób odmówić jemu w pewnych względach racji. Większość twórców aspirujących do rangi artystów i mówiących o swoich dziełach niczym, jako o kamieniach milowych w sztuce, w efekcie serwują nam tą samą, uproszczoną i żenującą tandetę, którą właśnie można porównać do wspomnianych świerszczyków, niż do pracy wprawiającej w zadumę czy powodującej wzruszenie. Co najśmieszniejsze i zarazem najsmutniejsze, starając się konstruktywnie skrytykować wspomniany kicz, często możesz zostać zbesztany i zatłoczony dziwnymi argumentami, że 'idzie nowe' i 'takie produkcje to robiło się dekadę temu', a we współczesnym świecie nie ma już miejsca na archaizmy. Skoro tak, to wolę pozostać tam gdzie stoję i nadal żyć przeszłością, ale za to piękną i mającą coś do przekazania.
Doświadczenia najwyższych lotów niewątpliwie gwarantuje produkcja często niedoceniania i stojąca w cieniu innych dzieł legendarnego studia Black Isle – Planescape: Torment, która to ponownie powróci na półki naszych sklepów już 22 maja, a to za sprawą serii eXtra Klasyka Gold. Tytuł ten jest skutecznym zaprzeczeniem i celnym kontrargumentem w stosunku do tez przeciwników, którzy uważają gry komputerowe za stratę czasu. Świetnie przedstawione, nieszablonowe postacie (człowiek nie pamiętający swojej przeszłości, ale będący zarazem nieśmiertelny, zjawiskowo piękny sukkubus o równie frapującym intelekcie czy stworzony w świecie gdzie panuje idealny ład i porządek robot, w którym zagościła nutka chaosu – to tylko wierzchołek góry lodowej). To co jednak wyróżnia grę na tle innych to fabuła. Z pozoru oklepana i błaha (poszukujemy własnej tożsamości i odpowiedzi na pytanie 'kim jestem?'), ale za to opowiedziana w takich sposób, że większość pisarzy parających się fantastyką powinna się zapaść pod ziemię ze wstydu. Przy przedstawionej w Planescape: Torment historii, opowieści zaserwowane nam w produkcjach takich jak Baldur's Gate czy Gothic, wydają się czymś mało wyrafinowanym. Bo tu właśnie fabuła oraz dialogi grają pierwsze skrzypce, i to właśnie przy rozmowach spędzimy większość czasu poświęconego grze, zapoznając się z tajemniczym, niebezpiecznym, a także pełnym intryg świecie Planescape. To jeden z tych nielicznych tytułów gdzie decyzje podjęte podczas rozmów, mają rzeczywiste i kolosalne znaczenie na zakończenie przygody, bo jest ich kilka. Majestatycznego obrazu całości dopełnia znakomita i wprawiająca w zadumę muzyka stworzona przez Marka Morgana, która to faktycznie może aspirować do miana działa sztuki.
Nie wspomniałem oczywiście o innych oryginalnych rozwiązaniach jakie wniósł Planescape: Torment, ale liczę, że odkryjecie je sami. Zachęcam do tego szczególnie młodych graczy oraz weteranów gatunku, którzy, z dziwnych powodów, nie mieli okazji poznać niezwykłej historii Bezimiennego i jego udręki. Za cenę 30 zł. jest prawdziwym grzechem nie wykorzystać okazji i nie zakupić pudełka z grą.