Powrót orków

Zapraszamy do zapoznania się z recenzją książki "Powrót orków"!

Poznajcie Rammara i Balboka – dwóch orków, którzy mają spore szanse przejść do historii literatury fantasy jako jedna z najoryginalniejszych, a zarazem najśmieszniejszych par. A wszystko to dzięki Michaelowi Peinkoferowi – urodzonemu w 1969 r. pisarzowi, tłumaczowi i dziennikarzowi filmowemu – który na nowo tchnął życie w tolkienowskie realia, budząc do życia nie tylko tytułowe orki, ale również gnomy, krasnoludy, elfy i ludzi, których przygody w świecie zwanym amber (z elfiego), durumin (z krasnoludzkiego), sochgal (z orczego) lub po prostu Ląd wciągną was bez reszty. "Orki: Powrót orków" to jedna z najlepszych książek, jakie dane mi było czytać. I nie chodzi tu tylko o fakt, że za głównych bohaterów autor obrał sobie niskiego, tłustego i klnącego na lewo i prawo orka oraz jego niezbyt rozgarniętego, ale za to nadzwyczaj dobrze władającego toporem i łukiem brata. Powodów jest znacznie więcej, o czym przekonacie się czytając poniższą recenzję.... Czytaj dalej!

Komentuj, dyskutuj, dziel się z innymi swoim zdaniem!

Odpowiedz
Gdy się zabierałem do przeczytania tejże książki, zastanawiałem się, co w niej może być oryginalnego i tak innowacyjnego w tym temacie (Orkowie). Z wielkim zaciekawieniem się do niej zabrałem.

Jako że najsampierw dostałem skrypt do przeczytania, jak tylko znalazłem chwilę czasu, zabrałem się szybciutko do pochłaniania treści. Moim zdaniem początek był dość specyficzny, ale swoją rolę wykonał - zachęcił mnie do dalszego czytania. A w miarę czytania Orkowie mnie coraz bardziej rozśmieszali (w pozytywnym sensie). I w pewnym momencie skrypt okazał się wybrakowany. A ja przeklinałem sytuację, przez którą nie został mi dostarczony pełen skrypt. Brakowało w nim ponad 200 stron, a ja nie mogłem czytać! I to mnie wkurzało, bo chciałem się dowiedzieć, co dalej! Bo, kurdemol - jak mawia pewien znajomy Mag - to mnie interesowało, ja chciałem więcej! A to chyba świadczy o tej książce dobrze, prawda? Każdy rozdział był coraz fajniejszy i ciekawszy.
Czytając tę pozycję czułem, jakbym dostał duży zastrzyk humoru. Nigdy nie myślałem o tej rasie w taki humorystyczny sposób - być może moje wyobrażenie o nich zostało ukształtowane pod wpływem J. R. R. Tolkiena. Orkowie w świecie Peinkofer"a są podobni fizycznie i być może kulturowo (nie jestem tego pewien, ponieważ Tolkien nie przybliżył tak dokładnie jak Peinkofer kultury Orków), lecz nie psychicznie/mentalnie tym z Śródziemia. Uważny czytelnik powinien znaleźć jeszcze jedno wyraźnie podobieństwo Orków z tych dwóch uniwersów. Zachęcam do poszukiwań.

A dla osób, których ulubieńcami są Elfy, czy też jak inaczej je niektórzy nazywają - Elfowie, też się znajdzie co nieco. Można sprawdzić, czy opisani w tej książce powielają utarty stereotyp "lolfów".
Bohaterami książki Peinkofer"a są dwaj bracia - Balbok i Rammar. Bardzo się różnią - jeden jest głupszy, a drugi... głupszy. Do Was należy ocena, który to który.

Reasumując - serdecznie polecam! Książka na dłuższy czas zabierze was do innego świata.
Odpowiedz
Miłe zaskoczenie. Choć sama historia i świat do najoryginalniejszych nie należą, to książka strasznie wciąga i czyta się ją wyjątkowo dobrze Wspomniane wstawki humorystyczne są ważnym elementem opowieści i co istotne, zostały one zamieszczone w ilość zgodnej z "dobrym smakiem" (czyli nie są one nachalne). Co prawda nie wywołały one u mnie jakiejś salwy spazmatycznego śmiechu, a czasem zdarza się dowcip cienki niczym kartka papieru, to skłamałbym jeżeli napisałbym tutaj, że kilka razy się nie uśmiechnąłem.

Warto też pochwalić wydawnictwo Red Horse za całą oprawę graficzną książki. Okładka autentycznie przyciąga wzrok, a samo wnętrze skomponowane jest kunsztownie. To niewątpliwe zasługuje na oklaski. Książka jest przez to niestety dość droga (35 zł.), ale przynajmniej widzę na co idą te pieniądze i jestem w stanie przełknąć te ponadprogramowe 5 zł.

7+/10.
Odpowiedz
← Artykuły

Powrót orków - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...