Forth. Czwarta studyjna płyta reaktywowanego w 2007 roku brytyjskiego zespołu The Verve założonego w mieścinie Wigan nieopodal Liverpoolu przez Richarda Ashcrofta. Tutaj znów The Verve pokazują swoje prawdziwe oblicze, pokazują znów się od strony dłuższych inteligentnie splecionych w psychodeliczny i narkotyczny, bezdenny obraz utworów wypełnionych charakterystycznym pogłosem wokalu, brudnym zgrzytem oraz piskiem gitar i wpadającymi melodjami, które niejednego mogą unicestwić na te paredziesiąt minut trwania albumu, porzucając to co zapowiadała ich poprzednia płyta przed rozpadem zespołu - Urban Hymns, która dla mnie była zupełną porażką. No cóż, zazwyczaj opinia publiczna robi swoje, gdyż rzeczywiście, niektóre utwory z niej mogą wpadać w ucho, ale i tak pozostają tandetne jak Bittersweet symphony które w 1997-1998 utrzymywało się jako numer 1-2 na brytyjskiej liście album top. Wracając do tematu. Płyta osobiście mi się podoba. Kompozycje są podobne do starszych płyt jak a northern soul. Niestety chyba tylko dla koneserów, zaś promujący owy krążek Love is noise to jak dla mnie jedyna niereprezentująca sobą niczego, nudna bezbarwna plama na tej płycie. Cóż, nic nie jest idealnie. Jak dla mnie 8/10.
Forth. Czwarta studyjna płyta reaktywowanego w 2007 roku brytyjskiego zespołu The Verve założonego w mieścinie Wigan nieopodal Liverpoolu przez Richarda Ashcrofta. Tutaj znów The Verve pokazują swoje prawdziwe oblicze, pokazują znów się od strony dłuższych inteligentnie splecionych w psychodeliczny i narkotyczny, bezdenny obraz utworów wypełnionych charakterystycznym pogłosem wokalu, brudnym zgrzytem oraz piskiem gitar i wpadającymi melodjami, które niejednego mogą unicestwić na te paredziesiąt minut trwania albumu, porzucając to co zapowiadała ich poprzednia płyta przed rozpadem zespołu - Urban Hymns, która dla mnie była zupełną porażką. No cóż, zazwyczaj opinia publiczna robi swoje, gdyż rzeczywiście, niektóre utwory z niej mogą wpadać w ucho, ale i tak pozostają tandetne jak Bittersweet symphony które w 1997-1998 utrzymywało się jako numer 1-2 na brytyjskiej liście album top. Wracając do tematu. Płyta osobiście mi się podoba. Kompozycje są podobne do starszych płyt jak a northern soul. Niestety chyba tylko dla koneserów, zaś promujący owy krążek Love is noise to jak dla mnie jedyna niereprezentująca sobą niczego, nudna bezbarwna plama na tej płycie. Cóż, nic nie jest idealnie. Jak dla mnie 8/10.