Najbardziej nie lubię zadań do których wykonania konieczne jest odwiedzenie kilku lokacji [i zwykle mi do nich zupełnie nie po drodze]. Jest to szczególnie boleśnie odczuwalne podczas pierwszego przechodzenia gry. A poniżej kilka szczególnie denerwujących:
- quest otrzymany z czaru "Ograniczone życzenie" - ze zdobyciem zasranego [dosłownie] gongu, już nawet nie pamiętam w ile głupich miejsc trzeba było się udać... Na pocieszenie jest to zadanie zupełnie marginalne, można pominąć bo to gra nie warta świeczki
- kula sfer - w sumie w środku jest nawet ciekawie, ale najpierw trzeba lecieć na Wzgórza Umar po Corthalę i do tego przyłączyć go do drużyny [w wersji dla dobrych]
- żołędzie! - te które dostajemy od driad w lochach Irenicusa... Ja tam wcześnie po Firkraaga się nie wybieram, a że na Wzgórza Wichrowych Włóczni nie da się wejść bez bycia zamieszanym w ten wątek - to latam z tymi irytującymi żołędziami przez połowę gry
- proces pozyskiwania Illitu - dzielnica świątyń -> rządowa -> promenada -> slumsy -> mostowa - jest, mamy illit, tyle że to jeszcze nie koniec zadania. Przynajmniej nie musieliśmy opuszczać samej Athkatli. Jak dla mnie zadanie ambiwalentne bo zakończenie mi się akurat podoba