Nigdy nie wypowiadałem się na ten temat publicznie, nigdy też nie miałem zamiaru... Ale cóż, jak już poruszyliście to, to mogę opowiedzieć wam moją historię.
Jestem żywym przykładem dyskusji o pijanym ojcu i bitych dzieciach. Owszem, miałem tak, gdy byłem jeszcze młodszy niż teraz jestem. Cóż... Nie pamiętam dokładnie ile miałem wtedy lat, ale był to okres zbliżony do 3-5. Takie rzeczy wymazuje się z głowy.
No więc tak: miałem brata, matkę i ojca. Ojciec był bardzo często zalany jak wór, przyłaził do domu i robił co mu się żywnie podoba, włączając w to upust żądzy walki. Nieważne, czy to ja, brat, moja mama, czy też babcia która przyjechała na "zwiad", w odwiedziny. Bywały różne skrajne przypadki, które ciągnęły się przez kilka dobrych lat. Zakończyło się jednak naszym jednym wyjazdem i rozwodem rodziców po kilku miesiącach.
Dlaczego nadal go szanuję? Dlaczego szanowałem i kochałem? Dlaczego matka znosiła to przez tyle lat? Dlatego, że gdy nie spędzał większości czasu w barze, tylko z nami, na trzeźwo - był świetnym facetem. Może i są gorsze sytuacje rodzinne, ale ja NADAL go szanuję i szanować będę. Nie każdy jednak ma silną wolę by kontrolować alkohol. On nie miał, choć próbował. I to było widać, jednakże... no cóż, nie wszystko w życiu wychodzi, a nałóg może zmienić wszystko.
Nie, to nie było wyżalenie się z moich problemów (prawdopodobnie dlatego, że już żadnych - związanych z tą sprawą - nie mam). Było, minęło, chciałem tylko przytoczyć sprawę o szacunku dla rodziców. Może nie jest bezwarunkowy, jednak świadomość ich rodzicielstwa daje im "dodatnie punkty".
Powiedziałem co wiedziałem Peace.