Historia CoRdA
PROLOG
Od kiedy przybyłem, z Sylwiem na te wyspę mam same problemy. Zostałem najemnikiem uczę chłopców walki mieczem. Niewiele oni umieją, ale ataki straży miejskiej mogą odeprzeć, nie chcę myśleć, co się stanie, jeśli wkroczy tu odział paladynów. Wprawdzie mamy kilku porządnych wojowników np. Lee, Torlof, Kaleth, Sentenza, czy właśnie ja. Tak mam na imię Cord. Jestem najemnikiem walczącym w wojnie z orkami. Tam właśnie spotkałem Sylwia namówił mnie on abyśmy przybyli na wyspę Khorinis, aby walczyć z zakusami orków. Jednak nie możemy dostać się do górniczej doliny gdzie stacjonuje pokaźna armia nieprzyjaciela. Niewielki odział paladynów, który niedawno przybył na wyspę nie da sobie rady z taką liczbą przeciwników muszą oni czekać na posiłki od króla, które przybędą nie prędko.
Tak, więc utknęliśmy tu na dobre. Teraz doglądamy farm i pomagamy wieśniakom.
Ach gdzie te czasy, kiedy mogłem coś zrobić?
ROZ.1-Zagrorzenie
Obudziły mnie wrzaski. Szybko wybiegłem żeby zobaczyć, co się stało. Wieśniacy uciekali jakby goniło ich stado zębaczy. Rozejrzałem się by sprawdzić, co się stało i wtedy to zobaczyłem. Była to kudłata bestia potężnej postury.
Jej wzrost sięgał ponad 3 metrów, a jej umięśnione ramiona mogły zniszczyć bez problemu murowany dom. Szybko zebrałem kilku chłopców Benet miał w schowku kilka lepszych mieczy półtoraręcznych. Rozdałem je najemnikom ruszyliśmy do boju
Uderzaliśmy go ze wszystkich sił, ale stwór zdawał się być odporny na ból. Pomyślałem, że powalić go możemy tylko uderzając jednocześnie w brzuch. Krzyknąłem na chłopców. Uderzyliśmy stwora jednocześnie. Monstrum zaryczało z bólu. Tak to działało. Uderzaliśmy jeszcze raz i jeszcze raz aż w końcu stwór padł martwy. Otarłem pot z czoła.
-Co to było?- Zapytałem
-Troll i to jeszcze młody- odpowiedział Lee – Widziałem te bestie. Było ich kilka w koloni-
-Ale skąd on się tu wziął i jeśli to był młody to chyba nie chce wiedzieć jak wygląda dorosły.
-Baaa…- powiedział Lee –Legenda głosi, że w okolicy żyje czarny troll. Bestia posiadająca siłę czterech normalnych, troli jest większa, silniejsza, i bardziej krwiożercza od swego krewniaka, ale nie wiem czy to prawda. Podobno żyje on wysoko w górach i nikt go naprawdę nie widział-
-Hmmm…- odrzekłem –To musi być straszna bestia-
Wieśniacy byli tak przerażeni, że Onar nasz pracodawca rozkazał najemnikom otoczyć całe gospodarstwo. Dookoła farm chodził patrole jednak więcej trolli nie zaatakowało. Przez następne kilka dni nadchodziły wieści, że trolle pustoszą całą wyspę tylko miasto portowe opiera się ich potędze. Ludzie chowali się w jaskiniach i lasach. Postanowiliśmy, że coś trzeba z tym zrobić tylko, co?
ROZ.2-Wyprawa po surowce
Następnego dnia z rana, gdy rozmyślaliśmy o planie pokonania armii trolli zauważyłem postać, którą goniła grupka orków.
-To Gorn.- Krzyknął Lee –Do broni!!! Musimy mu pomóc-
Szybko chwyciłem mój miecz i wraz z chłopcami pobiegłem pomóc temu człowiekowi.
Okazało się, że Gorn uciekł z górniczej doliny i przeszedł przez przełęcz. Opowiedzieliśmy mu o tym, co się tu stało.
-Zwykłymi mieczami nie pokonamy tych stworzeń, Benet umiesz zrobić miecze z magicznej rudy?- Spytał Gorn
-O tak znam ten sekret, ale wiesz, aby je zrobić trzeba najpierw mieć trochę magicznej rudy. Kilka bryłek na jeden miecz powiedzmy pięć, ale ten towar jest niezwykle rzadki. Duże pokłady rudy znajdują się w koloni, ale paladyni kontrolują jej wydobycie i raczej się nie podzielą.- Odrzekł Benet
-Dobra chłopcy, kto wie gdzie można znaleźć trochę kruszcu?- Zapytałem
-Ja wiem- odrzekł młody najemnik Wilk –tutaj niedaleko znajduje się obóz bandytów podobno tamtejszej jaskini znajdują się małe pokłady rudy-
-Dobra, bierzemy broń kilofy i spadamy stąd. Po rude!!!- Krzyknąłem, po czym biegiem ruszyliśmy w stronę obozu bandytów.
Rozgromiliśmy bandytów oka mgnieniu. Przeszukując skrzynię ich herszta znalazłem przynajmniej 10 bryłek rudy.
-No to na początek mamy już kilka bryłek.- Powiedziałem do reszty poczym zagłębiliśmy się w odmęty pieczary.
Szliśmy tak powoli, aż w pewnej chwili usłyszeliśmy dziwne dźwięki, coś jakby syczenie. Nie zdążyliśmy się nawet obrócić, a rzuciły się na nas dwa pełzacze.
Tylko Gorn zachował zimną krew. Wyciągnął swój topór i jednym cięciem położył oby stworzenia.
-Zabierzmy płyty ich pancerzy są bardzo przydatne.- Powiedział Wilk.
Szliśmy dalej, aż weszliśmy do jakiejś dużej komnaty na ścianach połyskiwały błękitne bryły magicznej rudy.
-Ach!!!!- Krzyknęliśmy jednocześnie
Wtem z końca Sali dobiegł nas znajomy już dźwięk. Wszyscy odwrócili głowy w jednej chwili. Stało tam siedem pełzaczy, ale nie takich zwykłych. Były to o wiele większe stworzenia, silniejsze i bardziej niebezpieczne.
-Pełzacze wojownicy. DO BRONI!!!!- Krzyknął Gorn
Ruszyliśmy ku pełzaczom. Po długiej i zaciętej walce udało nam się pokonać armię pełzaczy. Wilk zabrał płytki ich pancerzy i od razu wzięliśmy się za wydobycie. Uderzenia kilofów rozbrzmiewały w jaskini przez wiele godzin. W końcu udało nam się zgromadzić całą skrzynię magicznego kruszcu. Właśnie, mieliśmy zbierać się do powrotu, gdy do naszych uszy dobiegł przeraźliwy ryk.
-To trolle.- Pwiedziałem do przyjaciół, wyjęliśmy miecze i powoli wyszliśmy z jamy. Na zewnątrz stały dwa młode trolle. Bojąc się, że pójdą w stronę farm rozpoczęliśmy walkę. W sumie poszło dosyć łatwo. Wiedząc, w jaki sposób zabijać te bestie, pokonaliśmy je bez większych komplikacji. Wilk oprawił martwe ciała ze skór kłów i pazurów, po czym ruszyli my do domu.
ROZ.3-Magiczny oręż
Oddaliśmy Benetowi wszystko, co udało nam się zdobyć łącznie z trofeami zwierzęcymi i kazaliśmy zrobić odpowiedni ekwipunek.
Benet obiecał stworzyć najwspanialsze miecze i zbroje, jakie widzieliśmy w życiu.
Ponadto Benet powiedział, że będzie potrzebował jeszcze skór i rogów smoczych zębaczy, rogów cieniostworów i magicznych kamieni ognistych występujących jedynie na świętej ziemi.
Nie chcąc przedłużać tej chwili, szybko ruszyliśmy w drogę. Ustaliliśmy gdzie teoretycznie można spotkać te bestie i gdzie jest poświęcona ziemia. Z tym ostatnim nie będzie problemu, albo klasztor, albo ziemia wokół przydrożnych kapliczek. O cieniostwora też nie trudno, podobno widziano kilka w lasach za farmą, ale nie wiem skąd wziąć stadko smoczych zębaczy. Te zwierzęta z reguły żyją w jaskiniach kanionach, ale obecnie można je spotkać tylko w górniczej dolinie, a tam się nie dostaniemy. Gdy tak myśleliśmy nadbiegł bardzo zmęczony robotnik.
-Co się stało. Spytałem
-BESTIE!!!! Monstra!!! Ratunku- krzyczał farmer
-Uspokój się, tu nic nie ma. Powiedz, co się stało to może ci pomożemy- odparłem
-Dobrze. Wybacz jestem Malak, pomocnik na farmie Bengara. Siedzieliśmy sobie spokojnie rozmawiając, aż tu nagle zgraja straszliwych bestii spadła na nas z gór.
Wyglądały jak zębacze, ale były jakieś inne silniejsze- odpowiedział już spokojniejszym tonem Malak.
-TAK!!!- Krzyknąłem –To jest to smocze zębacze. Biegiem na farmę Bengara!!!-
Tak jak myślałem to były smocze zębacze. Małe stadko siedem osobników. Właśnie zajadały się zabitymi owcami, kiedy jeden z nich zauważył nas. Zaskrzeczał straszliwie, a reszta w jednej chwili obróciła łby w naszą stronę. Miałem kiedyś dane obserwować zachowanie stadka zębaczy. Są to bardzo inteligentne stworzenia. Zawsze działają na w grupie, a każdy osobnik jest zgrany z resztą jakby łączyła ich więź telepatyczna. Są bardzo niebezpieczne i należy na nie uważać. Stado w ułamku sekundy rozpoczęło atak. Stworzenia okrążyły nas i zacieśniały krąg.
-Ustawić się do siebie plecami i mieć broń w pogotowiu. Kzyknął Gorn –Na mój znak: trzy, dwa, jeden, już teraz! NA NICH!!!!-
W tym samym momencie zębacze skoczyły do ataku. Walczyły zaciekle, ale my taż się nie poddawaliśmy. Walka była długa i wyczerpująca, ale po prawie godzinnej potyczce udało nam się zgładzić wszystkie monstra. Zmęczeni siedliśmy pod drzewem i postanowiliśmy coś zjeść. Wilk po spreparowaniu ciał zębaczy przyłączył się do uczty. Pieczony zębacz okazał się całkiem dobry. Po posiłku ruszyliśmy dalej. Po drugiej stronie majątku ziemskiego leżała farma Sekoba, a tuż za nią ciemny las tam właśnie chcieliśmy znaleźć cieniostwory. Sekoba ucieszył się, że chcemy zabić cieniostwory. Powiedział nam, że tuż z farmą jest olbrzymie zbocze skalne, jeśli pójdziemy wzdłuż tego zbocza w prawo dojdziemy do kompleksu jaskiń, a w nich znajdziemy cieniostwory. Poszliśmy za wskazówkami Sekoba po długim marszu pokonując stado potworów dotarliśmy do kotlinki cieniostworów. Już w wejściu spotkaliśmy dwie z tych bestii. Trzeba z nimi bardzo uważać, są niezwykle potężne.
Aby szybko i sprawnie zabić cieniostwora należy szybkim cięciem uderzyć w szyję stwora odcinając mu głowę. Jeśli nie uda się za pierwszym razem to biada myśliwemu. Rozjuszona bestia zaatakuje twardym jak diament rogiem, a wtedy trzeba mieć albo niezwykle twardą zbroję, albo być bardzo szybkim. Na szczęście i ja i moi towarzysze wiedzieliśmy o tym i po chwili Wilk wydobywał ze zwłok rogi. W kotlince znaleźliśmy jeszcze kilka zwierząt. Pozostały nam do zdobycia tylko magiczne święte kamyczki, wracając na farmę zobaczyliśmy starą kapliczką Innosa.
Kapliczka była w opłakanym stanie. Cała spękana a prawy bok był skruszony.
-Tak o to nam chodziło. Krzyknąłem -chłopcy zbierajcie resztki kapliczki-
I tak o to triumfalnie wracamy do domu. Oddaliśmy Benetowi nasze zdobycze, a on kazał nam poczekać cztery dni. Tyle miało zająć mu robienie dla nas ekwipunku.
Dni mijały powoli. Nie mieliśmy nic do roboty nawet straż miejska przestała tu zaglądać, pewnie mają większe problemy może ich wciąż nękają trolle?
Czwartego dnia wstaliśmy wcześnie rano. Benet już od godziny był na nogach i dopieszczał nasz oręż i zbroję. Było siedem sztuk. Dla każdego po jednej.
Gdy przyodziałem swoją zbroję nawet jej nie poczułem była wspaniała Benet stworzył ją ze skóry trolla, zębaczy, a także pancerzy pełzaczy. Wzmocnił jeszcze całość magiczną rudą i tak powstała najwspanialsza zbroja. Bardzo wytrzymała, a zarazem lekka jak piórko. Miecze były stworzone głównie z magicznej rudy, ale także wzmocnione rogami cieniostworów zębaczy, a magiczny kamień umieszczony na rękojeści zadawał dodatkowe obrażenia. Ja zażyczyłem sobie miecz jednoręczny tak samo jak Sentenza. Gorn, Torlof i Lee miecze dwuręczne, a Wilk mały mieczyk i mnóstwo grotów do szczał zrobionych z tych samych surowców, co miecze.
Tak oto narodziła się nowa gildia. Gildia ŁOWCÓW TROLLI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
ROZ.4-Polowanie
Następnego dnia z samego rana wyruszyliśmy w drogę. Postanowiliśmy się rozdzielić. Niektórzy poszli w stronę miasta, inni na pobliskie farmy ja z Gornem natomiast udaliśmy się w górna południowo-wschodnim krańcu wyspy. Razem dotarliśmy do tawerny, a stamtąd każdy ruszył swoją drogą. Pożegnaliśmy się życząc sobie nawzajem szczęścia i powrotu w jednym kawałku. Szliśmy tak z Gornem dłuższy czas rozmawiając o dawny czasach w Koloni. Natrafiliśmy na stare obozowisko myśliwych. Postanowiliśmy sprawdzić czy ktoś tam jest i zdobyć informacje. Spotkaliśmy tam tylko jednego człowieka robiącego bełty do kuszy.
-Witaj jestem Cord a ty, kim jesteś?- Sytałem
-Cóż to za dziwna zbroja panie, kim jesteście?- Opowiedział myśliwy
-Jesteśmy Łowcami Trolli, pytałem, kim jesteś-
-Jestem Dragomir, poluję na ścierwojady-
-Czy możesz nam udzielić informacji?- Zapytałem
-To zależ od tego, co chcecie wiedzieć- odpowiedział Dragomir
-Czy nie masz żadnych wieści o trollach?-
-W rzeczy samej mam takie informacje, niedaleko stąd jest most zwodzony, za nim znajdziecie tajemniczą piramidę, tam podobno widziano te bestie. Kilka tygodni temu widziałem jak kroczył w tam tą stronę oddział gości w niebieskich szatach. To byli chyba ci Magowie Wody, ale nie jestem pewien. Nie jestem zbyt wierzący.-
-Dziękuje, bardzo nam pomogłeś- odparłem, po czym ruszyliśmy w dalszą drogę.
Poszliśmy za wskazówkami Dragomira i dotarliśmy do zwodzonego mostu. Gdy przeszliśmy na drugą stronę zaatakował nas mały odział zwiadowczy orków. Te bestie są straszni silne, a taki oddziałek potrafi narobić dużo szkód. Ich skóra jest bardzo twarda, lecz mój miecz da sobie z nimi radę. Kilka uderzeń i orka nie ma. Właśnie chciałem uderzyć w następnego, kiedy zorientowałem się, że nie ma następnego. Gorn rozwalił wszystkich.
-Masz krzepę koleś.- Powiedziałem
-Heh dzięki- odparł Gorn, po czym ruszyliśmy dalej.
Zaczęło się ściemniać, więc postanowiliśmy rozbić obóz. Rozpaliłem ognisko, a Gorn przyniósł kilka ścierwojadów. To była prawdziwa uczta. Rano ruszyliśmy dalej. Po godzinie marszu dotarliśmy do wąskiego korytarza prowadzącego do małej kotlinki. Weszliśmy tam i naszym oczom ukazała się ogromna, stara i bardzo tajemnicza piramida. Nie mogliśmy się jej długo przyglądać, bo usłyszeliśmy znajome ryki. W pobliżu stał troll wpatrywał się w nas i wymachiwał potężnymi łapami. Był o wiele większy niż te w pobliżu farmy. Pewnie to dorosły troll. Cóż było począć wycofać się nie mogliśmy. Wyciągnęliśmy broń i ruszyliśmy na zwierze. Uderzaliśmy ze wszystkich sił, aż w końcu troll padł. Nie zdążyliśmy nawet odetchnąć, kiedy pojawiły się dwa następne. Pokonaliśmy je i bardzo zmęczeni postanowiliśmy odpocząć i pożywić się. Okazało się, że mięso trolla nie jest aż takie złe. Siedzieliśmy tak w cieniu drzewa, nie zwracając na nic uwagi. Nie zauważyliśmy, gdy podszedł do nas jakiś starzec.
-Witajcie strudzeni wędrowcy- powiedział
-Kim jesteś i czemu się tak skradasz.- Spytał Gorn
-Jestem starym mędrcem i wcale się nie skradam. To wy szanowni Łowcy uśpiliście swoje zmysły.- Odparł starzec
-Czego chcesz- spytałem
-Przyszedłem wam pogratulować zwycięstwa nad trollami, ale także przynoszę wam informację. Pierwsza to, że wasi przyjaciele Łowcy Trolli nie dają sobie rady z trollami pobliżu miasta. Druga informacja dotyczy serca zła-
-Czego?- Odparłem
-Serca zła.- Powiedział spokojnie starzec –Niedaleko stąd znajduje się górska jaskinia, a w niej żyje bestia, jakiej wasze oczy nie miały jeszcze oglądać. Jest to troll jeszcze większy i potężniejszy niż te tutaj. Jest to ich przywódca. Ta bestia zwie się czarnym trollem.-
-Czarny troll.- Powiedziałem do siebie –musze go zgładzić.
-Gorn ty rusz do miasta pomóc naszym przyjaciołom, ja zabije te bestie.-
-Ale…- Wyjąkał Gorn
-Żadnego „ale”, sprawa przesądzona a teraz ruszaj-
Gorn pobiegł na pomoc reszcie naszej paczki ja natomiast miałem stanąć oko w oko z bestią ciemności.
ROZ.5-Czarny troll
Szedłem dość długo rozmyślając o czekającej mnie walce, aż doszedłem do górskiego jeziorka zdjąłem zbroję i odświeżyłem się trochę. Nieopodal zauważyłem kapliczkę Innosa. Postanowiłem się pomodlić o zwycięstwo. Ukląkłem i zmówiłem modlitwę. Poczułem, że ogarnia mnie fala gorąca. Wyjąłem mój miecz i ruszyłem biegiem do jaskini czarnego monstrum. Jego wrzaski było słychać już z daleka. Po chwili zauważyłem go siedział tam jakby czekając na mnie. Jeszcze raz prosząc Innosa o zwycięstwo pobiegłem wrzeszcząc do boju. Zwierz był tak zaskoczony, że nie zdążył zareagować. Pierwszy cios był straszny. Uderzyłem do w żebra. Potwór zawył z bólu. Był teraz strasznie rozwścieczony. Uderzał łapami, aż w końcu trafił mnie w pierś. Wyleciałem w powietrze myśląc –Już po mnie-, ale praktycznie nic mi nie było. Pomyślałem, że jeśli wrócę to obrzucę Beneta złotem. Ruszyłem do ponownego natarcia. Uderzałem mieczem ze wszystkich sił. Czarny troll wrzeszczał i wrzeszczał, ale już nie mógł mnie trafić byłem za szybki. Po bardzo długiej walce udało się potwór rycząc padł na ziemię. -No to jest dopiero coś- pomyślałem –Ciekawe, co powiedzą na to chłopcy- i z uśmiechem na twarzy ruszyłem do domu.
I jak wam się podoba proszę skomentujcie to...