Alien vs Predator
Cóż tu mówić AvP 1 i AvP 2 super gierki, przy których grając marnies czujesz kimat! Boisz się dosyć czesto, i patrzysz nerwowo na czujnik ruchu, czy nie pojawia sie kropka, a jak się pokaże to są to kropki Gra wymiata! A granie alieniem jest po poprostu super! Kimat i chodzenie po ścianach mniam B) Predzia nie lubie <_<
gierki sąsuper choć grałem w AVP2 + prmal hunt bo jedynkę tylko widziałem.
Wszystko jest w pożądku w tej seri gry, ale w primal hunt strasznie skopali grywalność no i długość przechodzenia.
Ogólnie mówiąc każda część gry jest do przejścia przez 9 godzin więc mało mamy casu do spędzania przed singlem, ale zawsze jest multiplayer gdzie np możemy się predatorem skryć w rogu i żaden marine nas nie wytropi
Wszystko jest w pożądku w tej seri gry, ale w primal hunt strasznie skopali grywalność no i długość przechodzenia.
Ogólnie mówiąc każda część gry jest do przejścia przez 9 godzin więc mało mamy casu do spędzania przed singlem, ale zawsze jest multiplayer gdzie np możemy się predatorem skryć w rogu i żaden marine nas nie wytropi
AvsP miała wspaniały klimat, predek nie był taki przepakowany i nie było mu tak łatwo. Największą zaletą były bonusy do zdobycia w każdej misji, niezapomniane Pigsticking, LandOfTheGiants, czy JohnWooMod, dawały kolejne godziny rozrywki.
AvsP2 świetna przeplatająca się fabuła, ale jednak predator zrobiony na prawie nieśmiertelnego (uprzedzam pytanie przeszedłem grę wszystkimi rasami na poziomie Hardcore)
AvsP2 świetna przeplatająca się fabuła, ale jednak predator zrobiony na prawie nieśmiertelnego (uprzedzam pytanie przeszedłem grę wszystkimi rasami na poziomie Hardcore)
Po części zgadzam się zarówno z Krasnoludem jak i Quarmugiem. Predator jest postacią prostą dopóki ma energię. Gdy jej zabraknie to może coś nie coś go zaboleć ;] Mimo wszystko, odnawianie co chwilę zdrowia i energii wprawiało i nadal wprawia w nastrój niebywale senny. Jest i było to niezwykle dla mnie nudna część. Jak zresztą cała kompania predatora.
VL cóż największą zabawę można mieć jak się gra na Hardcorze w pierwszą misję, gdzie są Obcy. Jeśli zdołasz rozwalić wszystkich obcych na arenie na początku to pełen szacunek (ja to zazwyczaj przebiegałem), dalej w tej misji masz walkę z Pretorianem + sporą grupą obcych (bez używania Remote Bomb ciężko idzie).
Co prawda grałem tylko w 2 część serii ale i tak bardzo mi się podobało. Zawsze grałem alienem, bo nienawidziłem być zwierzyną, tak jak w przypadku marnies. Predator był odrobinę przesadzony dlatego nieczęsto nim grałem. To była pierwsza gra którą dotknął mój ojciec i perwsza od której zaczęła się jego pasja do fpp shoterów.
No chyba ja mogę co nie co tu powiedzieć, aczkolwiek nie będzie to obiektywne spojrzenie istoty zakochanej w Obcym.
Czytając recenzje, można dość do wniosku, że gra jest średnia. Obawiałem się, że gra zrujnuje moją psychikę. na szczęście nie było tak źle. Kompanie marines czy predatora był dla mnie tylko dodatkami. Jednakże marines w tej części jest jeszcze trudniejszy. Amunicji nie ma za wiele i często trzeba trzaskać obcych niczym predator (wprowadzono walkę wręcz, bloki uderzenie lekkie i mocne zdolne blokadę zniwelować), tyle, że stan zdrowia po kwasie nie zachwycał. Kompania bardzo ludzka (zniszcz złego, uratuj swoich i spieprzaj), trudno o coś ciekawszego.
Predator natomiast jak w dwójce mnie nudził, tak tutaj doprowadzał mnie do szału. Jest trudniej, marines posiadają czujniki ruchu, więc zapomnij o wesołym podchodzeniu na niewidku i rozwalanie wszystkich dookoła (chyba, że grasz na easy to o ile pamiętam nie posiadają czujki). Pamiętam, że dwóch pierwszych marines doprowadzali mnie do załamania rąk. Świetna ich celność sprawiała, że szybko padałem (o epickim zdrowiu zapomnij). W dodatku zmieniono sposób ładowania baterii i regeneracji zdrowia co jeszcze bardziej utrudnia grę. Jednak fani predka będą zachwyceni jednym ( i tak samo fani Obcego, przez co marines to nuda). Mamy tutaj coś na zasadzie fatalitów. Mianowicie możemy powalić typa na glebę silnym ciosem, by następnie wyrwać u głowę z kręgosłupem, nabić na ogon/ostrza, wsadzić pazurki w gały, podciąć gardło, złamać kręgosłup na kolanie itp. smaczki, które dodają cholernego kolorytu poprzez brutalność. Niestety, postać nie staje się nieśmiertelna, więc taka zabawa, gdy strzelają do nas marines lub obcy kończy się szybko.
Kompanii Predatora chyba trudno nie zgadnąć. Hunting i awans w hierarchii łowców.
No i ostatni smaczny kąsek, Obcy i jego kompania, którą przeszedłem co najmniej 10 razy. Nie dlatego, że fabuła jest pokręcona niczym świński ogonek, ale Obcego teraz jeszcze lepiej SIĘ CZUJE. Nasz nr 6 cechuje indywidualność, co mnie się diabli podobało. Bardzo dobrze oddano skradanie i używanie cienia, co pozowała zapolować na ludzi. Frontalne ataki oczywiście natychmiast się kończą wczytywaniem gry. W dodatku nasza urocza Szóstka regeneruje się sama gdy się schowa, lub poprzez zrobienie dziury w głowie martwemu marines. Ułatwia to nieco polowanie i pozwala w pełni skupić się na podchodach i wykańczaniu delikwentów.
Resumując: gra mnie się bardzo spodobała, ale tylko kompania Obcego doprowadzała mnie dziecięcej radości. Jednakże fani Preda chyba też się nie zawiodą. Kompanie oczywiście się przenikają i uzupełniają dlatego trzeba zagrać w każdą, by w pełni zrozumieć grę.
Uff!
BTW. Kto nie uronił łzy w zakończeniu kompani Obcego ten serca nie ma! ;]
Czytając recenzje, można dość do wniosku, że gra jest średnia. Obawiałem się, że gra zrujnuje moją psychikę. na szczęście nie było tak źle. Kompanie marines czy predatora był dla mnie tylko dodatkami. Jednakże marines w tej części jest jeszcze trudniejszy. Amunicji nie ma za wiele i często trzeba trzaskać obcych niczym predator (wprowadzono walkę wręcz, bloki uderzenie lekkie i mocne zdolne blokadę zniwelować), tyle, że stan zdrowia po kwasie nie zachwycał. Kompania bardzo ludzka (zniszcz złego, uratuj swoich i spieprzaj), trudno o coś ciekawszego.
Predator natomiast jak w dwójce mnie nudził, tak tutaj doprowadzał mnie do szału. Jest trudniej, marines posiadają czujniki ruchu, więc zapomnij o wesołym podchodzeniu na niewidku i rozwalanie wszystkich dookoła (chyba, że grasz na easy to o ile pamiętam nie posiadają czujki). Pamiętam, że dwóch pierwszych marines doprowadzali mnie do załamania rąk. Świetna ich celność sprawiała, że szybko padałem (o epickim zdrowiu zapomnij). W dodatku zmieniono sposób ładowania baterii i regeneracji zdrowia co jeszcze bardziej utrudnia grę. Jednak fani predka będą zachwyceni jednym ( i tak samo fani Obcego, przez co marines to nuda). Mamy tutaj coś na zasadzie fatalitów. Mianowicie możemy powalić typa na glebę silnym ciosem, by następnie wyrwać u głowę z kręgosłupem, nabić na ogon/ostrza, wsadzić pazurki w gały, podciąć gardło, złamać kręgosłup na kolanie itp. smaczki, które dodają cholernego kolorytu poprzez brutalność. Niestety, postać nie staje się nieśmiertelna, więc taka zabawa, gdy strzelają do nas marines lub obcy kończy się szybko.
Kompanii Predatora chyba trudno nie zgadnąć. Hunting i awans w hierarchii łowców.
No i ostatni smaczny kąsek, Obcy i jego kompania, którą przeszedłem co najmniej 10 razy. Nie dlatego, że fabuła jest pokręcona niczym świński ogonek, ale Obcego teraz jeszcze lepiej SIĘ CZUJE. Nasz nr 6 cechuje indywidualność, co mnie się diabli podobało. Bardzo dobrze oddano skradanie i używanie cienia, co pozowała zapolować na ludzi. Frontalne ataki oczywiście natychmiast się kończą wczytywaniem gry. W dodatku nasza urocza Szóstka regeneruje się sama gdy się schowa, lub poprzez zrobienie dziury w głowie martwemu marines. Ułatwia to nieco polowanie i pozwala w pełni skupić się na podchodach i wykańczaniu delikwentów.
Resumując: gra mnie się bardzo spodobała, ale tylko kompania Obcego doprowadzała mnie dziecięcej radości. Jednakże fani Preda chyba też się nie zawiodą. Kompanie oczywiście się przenikają i uzupełniają dlatego trzeba zagrać w każdą, by w pełni zrozumieć grę.
Uff!
BTW. Kto nie uronił łzy w zakończeniu kompani Obcego ten serca nie ma! ;]