[font="Book Antiqua"]Wykopaliska ciąg dalszy...[/font]
Zacznijmy od statystyk. Spośród ludzi z którymi kiedykolwiek grałem w RPG (próba 94 osób), 15 z nich to kobiety. To daje ~15,96%. W grę wchodzą głównie osoby z Warszawy i okolic oraz pojedyncze osoby z innych części krajów... Do tej pory miałem do czynienia z 18 prowadzącymi grę (osobami w tej roli), z czego 4 były płci żeńskiej - stanowi to 22,(2)%. Niedużo, ale wciąż oznacza to, że kobiety nie są zjawiskiem marginalnym czy nadzwyczajnym na sesjach RPG - przynajmniej na tych których ja bywam. Dane obejmują okres od lata 2006 do dziś.
Oczywiście bywam na warszawskich konwentach fantastyki, raz byłem na zlocie pewnego serwisu internetowego o fantastyce. Na podstawie tych danych mogę co najwyżej określić, że średni wiek kobiet jest porównywalny ze średnim wiekiem mężczyzn (oczywiście porównanie rocznikowe).
Tyle statystyk, teraz moje obserwacje:
- Nie obserwuję znaczącej różnicy pomiędzy grą męzczyzn a grą kobiet na sesjach RPG. Odnoszę jednak wrażenie, że o ile znana mi populacja męskich graczy jest dość jednorodnie zróżnicowana jeśli chodzi o preferencję grania, to trochę większy procent graczek interesują opisy sytuacji i danych podmiotów na sesjach, jak i wejście w immersję. Nie neguje to innych aspektów RPG.
- W przypadku prowadzących płci męskiej, zdarzają się lepsi, gorsi, najlepsi i fatalni. Słowem - różni. W przypadku prowadzących płci żeńskiej, poza jednym przypadkiem (i to jednostrzał), praktycznie pozostała trójka w jakiś sposób była pechowa dla mnie. Prędzej czy później dochodziło do silniejszych spięć czy poróżnień. Przyczyny są rózne dla każdego przypadku, lecz łączy je fakt, że trójka tych uczestniczek grała w zupełnie co innego niż pierwotnie zamierzała "sprzedać" (system RPG) oraz upierała się przy tym stylu grania niezależnie od systemu RPG dobranego do gry. Odnoszę wrażenie, że kobiety-MG mogą w większym stopniu opierać się na swoich preferencjach prowadzenia, nawet wbrew konwencji danego systemu RPG.
- Mimo aż kilkunastu procent udziału kobiet w puli uczestników z jakimi miałem do czynienia na sesjach RPG, to nigdy nie grałem z więcej niż dwoma graczkami na raz - albo zestaw "MG-kobieta + graczka", albo "dwie graczki".
- Nie dostrzegłem u kobiet tendencji do olewania, naginania na bieżąco czy nietolerowania mechaniki gry - względem mężczyzn oczywiście.
- Rzadziej niż częściej (w porównaniu do czysto męskich drużyn), drużyny w których występowała graczka (nie w roli MG) nie współpracowały ze sobą, a wręcz trudno było mówić o drużynie (grupa osób grających wspólnie, ale nie współpracujących w świecie gry).
- Trochę częściej graczki mają i grają swoimi "ulubionymi postaciami" (choćby tę samą koncepcją postaci) w różnych grach, w porównaniu do graczy płci męskiej.
I dlaczego jak kojarzę graczkę w Wolsungu, to przypomina mi się "syndrom elfiej Koriolki o archetypie Salonowca"?
Zacznijmy od statystyk. Spośród ludzi z którymi kiedykolwiek grałem w RPG (próba 94 osób), 15 z nich to kobiety. To daje ~15,96%. W grę wchodzą głównie osoby z Warszawy i okolic oraz pojedyncze osoby z innych części krajów... Do tej pory miałem do czynienia z 18 prowadzącymi grę (osobami w tej roli), z czego 4 były płci żeńskiej - stanowi to 22,(2)%. Niedużo, ale wciąż oznacza to, że kobiety nie są zjawiskiem marginalnym czy nadzwyczajnym na sesjach RPG - przynajmniej na tych których ja bywam. Dane obejmują okres od lata 2006 do dziś.
Oczywiście bywam na warszawskich konwentach fantastyki, raz byłem na zlocie pewnego serwisu internetowego o fantastyce. Na podstawie tych danych mogę co najwyżej określić, że średni wiek kobiet jest porównywalny ze średnim wiekiem mężczyzn (oczywiście porównanie rocznikowe).
Tyle statystyk, teraz moje obserwacje:
- Nie obserwuję znaczącej różnicy pomiędzy grą męzczyzn a grą kobiet na sesjach RPG. Odnoszę jednak wrażenie, że o ile znana mi populacja męskich graczy jest dość jednorodnie zróżnicowana jeśli chodzi o preferencję grania, to trochę większy procent graczek interesują opisy sytuacji i danych podmiotów na sesjach, jak i wejście w immersję. Nie neguje to innych aspektów RPG.
- W przypadku prowadzących płci męskiej, zdarzają się lepsi, gorsi, najlepsi i fatalni. Słowem - różni. W przypadku prowadzących płci żeńskiej, poza jednym przypadkiem (i to jednostrzał), praktycznie pozostała trójka w jakiś sposób była pechowa dla mnie. Prędzej czy później dochodziło do silniejszych spięć czy poróżnień. Przyczyny są rózne dla każdego przypadku, lecz łączy je fakt, że trójka tych uczestniczek grała w zupełnie co innego niż pierwotnie zamierzała "sprzedać" (system RPG) oraz upierała się przy tym stylu grania niezależnie od systemu RPG dobranego do gry. Odnoszę wrażenie, że kobiety-MG mogą w większym stopniu opierać się na swoich preferencjach prowadzenia, nawet wbrew konwencji danego systemu RPG.
- Mimo aż kilkunastu procent udziału kobiet w puli uczestników z jakimi miałem do czynienia na sesjach RPG, to nigdy nie grałem z więcej niż dwoma graczkami na raz - albo zestaw "MG-kobieta + graczka", albo "dwie graczki".
- Nie dostrzegłem u kobiet tendencji do olewania, naginania na bieżąco czy nietolerowania mechaniki gry - względem mężczyzn oczywiście.
- Rzadziej niż częściej (w porównaniu do czysto męskich drużyn), drużyny w których występowała graczka (nie w roli MG) nie współpracowały ze sobą, a wręcz trudno było mówić o drużynie (grupa osób grających wspólnie, ale nie współpracujących w świecie gry).
- Trochę częściej graczki mają i grają swoimi "ulubionymi postaciami" (choćby tę samą koncepcją postaci) w różnych grach, w porównaniu do graczy płci męskiej.
I dlaczego jak kojarzę graczkę w Wolsungu, to przypomina mi się "syndrom elfiej Koriolki o archetypie Salonowca"?