Mass Effect – niewielu graczy chciało grać Shepardem-skurwielem - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!

Podgląd ostatnich postów

Szakal,
Moja najlepsza postać z ME? Renegat z około 25% domieszką idealisty, bo jednak jeśli chodziło o towarzyszy i współpracowników to potrafił być miły.
Gość_Thorot*,
Lubiłem Renegackie zagrywki typu, ME2 zrzucenie czarnego słonca z wierzowca, po tym jak nie uwierzył w moje groźby, czy przerwanie monologu kroganina. Były takie naturalne, ale denerwujące było np. Wymuszenie ich zaprzestania, lub np. Lizanie dupy iluzji by miec 100% idealisty i by móc zaprzyjaźnić się z wszystkimi członkami załogi lub złagodzić konflikty
Mikeal,
Zaprojektuj grę tak, aby do osiągnięcia najlepszego zakończenia trzeba było wybierać tylko idealistyczne rozwiązanie. Dziw się, że gracze grali tylko jako ci dobrzy.
Tokar,

Swoim rozczarowaniem tym stanem rzeczy postanowił podzielić się John Ebenger, jeden z twórców pracujących nad shepardowską trylogią na przestrzeni lat. Okazuje się, że około 92% graczy zdecydowało się na idealistyczną ścieżkę, a tylko pozostałe 8% wybierało drogę Renegata w kontekście historii dziarskiego komandora. Developer ubolewa nad takim stanem rzeczy tym bardziej, że studio wkładało naprawdę wiele serca i wysiłku, projektując niegodziwe oraz dyskusyjne moralnie wyjścia z sytuacji.

mass effect class="lbox">mass effect

Czym to jest spowodowane? Prawdopodobnie tym, że komputerowe gry fabularne na przestrzeni wielu lat nauczyły nas, że granie “tym dobrym ziomkiem” jest najzwyczajniej w świecie zdecydowanie bardziej opłacalne. Wszyscy wtedy witają nas z szacunkiem i otwartymi ramionami (przykładowo – łatwiejszy handel, rabaty w sklepach, nie dybią na nas strażnicy), dostajemy lepsze nagrody (chociażby więcej punktów doświadczenia) czy, co jest chyba najważniejsze, zdecydowanie rzadziej zamykamy sobie dostęp do poszczególnych atrakcji (choćby – zadania poboczne) tudzież możliwości rozwiązania danej sytuacji. No i te wyrzuty sumienia…

Jeżeli chodzi o serię “Mass Effect” to pamiętam, że ścieżka Renegata prowadziła do bezwzględności oraz cynizmu, co niekoniecznie oznaczało, że byliśmy źli sensu stricte – w końcu mieliśmy ratować galaktykę, a nie dolewać benzyny do trawiącego ją płomienia. Niektóre scenki były naprawdę smaczne, ale koniec końców całość okazywała się raczej bezsensowna a nasze wybory, z grubsza, iluzoryczne.

W chwili obecnej status reputacji szczęśliwie powoli przechodzi do lamusa, a twórcy skupiają się zdecydowanie bardziej na naturalnych instynktach gracza zamiast podpisywania co jest dobre, a co już niekoniecznie. Chwała im za to, bo gry powinny iść w stronę intymnych odczuć i personalnych wyborów, a nie ślepego kolekcjonowania punktów statusu. Świetnym przykładem są chociażby odsłony serii “Pillars of Eternity”, gdzie w danej sytuacji lepiej sprawdzi się tępy osiłek walący kogoś po mordzie niż ktoś dobrotliwie złotousty, a w jeszcze innej coś co nam się wydaje z grubsza moralne może prowadzić do nieprzyjemnych konsekwencji w przyszłości. Można też wspomnieć klasyczny “Alpha Protocol”, gdzie zamiast skupiania się na byciu dobrym lub złym bohaterem, do udanej konwersacji trzeba było raczej wyczuć charakter rozmówcy, aby na coś liczyć.

Wczytywanie...