Użytkownik Gość_Sadix* dnia piątek, 30 listopada 2018, 01:19 napisał
To jest prawda, "Hobbit", którego uważam za średnio udaną bajeczkę dla dzieci (wiem, że to niepopularna opinia) jest pod względem moralności bardziej złożony, niż "Władca Pierścieni". Thorin niby jest dobry i szlachetny, ale chciwy. Konflikt elfów i kransoludów można uznać za konflikt równorzędnych racji. Ale to są tylko małe wycinki, niewielkie fragmenty rzeczywistości, która jako całość pozostaje dla mnie czarno-biała. Elfy i krasnale są dobre, tylko nie umieją się dogadać, smok i gobliny są złe. Thorin na końcu zrozumie, że postępował niewłaściwie. Beorn w sumie jest dobry, tylko ma samotniczą naturę (w formie niedźwiedzia Beorn przynależy do świata zwierząt, a natura nie podlega ocenie etycznej).
I żeby była jasność - ja z uproszczonej moralności nie czynię "Władcy Pierścieni" zarzutu. To jest baśniowa opowieść o walce dobra ze złem i może być moralnie jednoznaczna. Ale porównajcie sobie Śródziemie z takim na przykład światem wiedźmina - tam, wyjąwszy kilku największych degeneratów, każda postać jest niejednoznaczna, a Geralt na każdym kroku ma uzasadnione wątpliwości natury etycznej. Moim zdaniem kontrast jest uderzający. A przecież świat realny jest pod względem moralności znacznie bardziej skomplikowany, niż najlepsza choćby powieść. Dlatego właśnie pozwoliłem sobie określić świat Tolkiena czarno-białym. I dlatego też wydaje mi się, że bezpośrednie przekładanie moralności tolkienowskiej na naszą rzeczywistość nie jest rozsądnym pomysłem, a kiedy ktoś już to zrobi, to mogą powstać głupawe oskarżenia o rasizm.