Osadzenie akcji po "Wiedźminie 3" i wykorzystanie znanych postaci to mało subtelna próba zainteresowania fanów gier. A można było zorganizować fabułę bez Yennefer czy Ciri (coś na kształt dodatków) i tym samym nie byłoby problemu, nie trzeba byłoby przyjmować część decyzji za jedyne słuszne i wkurzać tych, którzy wybrali inaczej.
Część scen to retrospekcje o walce ze strzygą. Akurat czytam "Ostatnie życzenie" (powtórna lektura przed serialem) i mogę powiedzieć, że nie wszystkie szczegóły w komiksie się zgadzają. No i jest to część nudna (wizualnie to nie wygląda, a dialogi to jednak prawie te same), wprowadzana na siłę, żeby dodać nową grupę adresatów: czytelników książek.
Związki między postaciami, sekrety, klątwy... One tworzą połączenia między komiksem a wspomnianym opowiadaniem o strzydze. Niestety grubą nicią to wszystko szyte i trzyma się wyłącznie na papier i ślinę. Charakter fanfiku, czyli napakujmy nawiązań do oryginału i nie martwmy się o przekonującą historię. Urąga się inteligencji Geralta, który już w opowiadaniach głupi nie był, a i Yennefer zachowuje się niekonsekwentnie (np. jakby Ciri nie znała). Całość częściowo ubrana w questową formę, co akurat nie jest takie złe – mamy kilka scen przygotowywania się i spędzania wolnego czasu w oczekiwaniu na akcję. Gorzej, że wiele fragmentów to branie kąpieli... Bohaterowie notorycznie się kąpią, po takich scenach jestem przekonany, że Tobin nie wie, co poczynać z postaciami, bo już w "Domie ze szkła" posyłał ich tu i ówdzie bez celu. Ale "Dom ze szkła" był jednak lepszy.
Rysunki są proste, żadnej artystycznej pracy tutaj nie spotkamy, a mimika Geralta wygląda topornie. Poprzedni ilustrator bardziej szedł w grozę i uważam, że był lepszy, mimo że zaniedbywał twarze postaci. W sumie dla mnie rozczarowanie przemieszane z oburzeniem na pewne głupoty. 3,5/10.
Część scen to retrospekcje o walce ze strzygą. Akurat czytam "Ostatnie życzenie" (powtórna lektura przed serialem) i mogę powiedzieć, że nie wszystkie szczegóły w komiksie się zgadzają. No i jest to część nudna (wizualnie to nie wygląda, a dialogi to jednak prawie te same), wprowadzana na siłę, żeby dodać nową grupę adresatów: czytelników książek.
Związki między postaciami, sekrety, klątwy... One tworzą połączenia między komiksem a wspomnianym opowiadaniem o strzydze. Niestety grubą nicią to wszystko szyte i trzyma się wyłącznie na papier i ślinę. Charakter fanfiku, czyli napakujmy nawiązań do oryginału i nie martwmy się o przekonującą historię. Urąga się inteligencji Geralta, który już w opowiadaniach głupi nie był, a i Yennefer zachowuje się niekonsekwentnie (np. jakby Ciri nie znała). Całość częściowo ubrana w questową formę, co akurat nie jest takie złe – mamy kilka scen przygotowywania się i spędzania wolnego czasu w oczekiwaniu na akcję. Gorzej, że wiele fragmentów to branie kąpieli... Bohaterowie notorycznie się kąpią, po takich scenach jestem przekonany, że Tobin nie wie, co poczynać z postaciami, bo już w "Domie ze szkła" posyłał ich tu i ówdzie bez celu. Ale "Dom ze szkła" był jednak lepszy.
Rysunki są proste, żadnej artystycznej pracy tutaj nie spotkamy, a mimika Geralta wygląda topornie. Poprzedni ilustrator bardziej szedł w grozę i uważam, że był lepszy, mimo że zaniedbywał twarze postaci. W sumie dla mnie rozczarowanie przemieszane z oburzeniem na pewne głupoty. 3,5/10.