Wybacz, ale ja tego tak nie odczuwam
Bo albo jesteś czegoś fanem, coś się Tobie podoba i bardzo tego pragniesz, albo podchodzisz do tego na zimno. Dlatego też "Pillars of Eternity" kupiłem w dniu premiery i ani chwilę się nie zastanawiałem "nooo... może sobie sprezentuje za rok, jak stanieje o 50% lub jak pojawi się GotYE?", bo czekałem na tę grę od chwili, gdy padła pierwsza wzmianka na jej temat. Byłem więc zachwycony, że już teraz mogę odczuć ten klimat i chłonąc przygodę w świecie Eoru. Popyt -> podaż - bam!
Z drugiej strony, na takiego "Far Cry 3" nie czekałem z wypiekami na twarzy i pamiętam, że kupiłem go o 80% taniej niż za cenę premierową. Tytułem byłem tak zachwycony, mimo iż strzelanki to kompletnie nie mój konik, że biłem się z myślami, czy kolejnej części nie kupić w dniu premiery (że o śledzeniu materiałów o niej już nie wspomnę). I tak to działa. Fani będą wspierać studio/markę, które przynosi im wiele rozrywki - resztę trzeba do siebie przekonać, aby to oni stali się fanami. Tak, to logiczne. Nie kapuję wielkiego oburzenia, że to mocno niesprawiedliwe. Czy wolelibyście, żeby do tej gry nie powstały żadne dodatki? Czy wolelibyście, aby cena bazowa była ciągle utrzymywana (czyli ponad 200 zł za grę i rozszerzenia), tylko i wyłącznie z egoistycznego pragnienia, aby inni zapłacili tyle samo po roku? Co skutecznie zmniejszyłoby bazę fanów o nową krew, a tym samym - "mniejszy zainteresowanie, mniejszy zysk, mniej świeżej treści". Czy tak samo każdy psioczyłby, że saga o Baldurze czy inny Torment jest w Biedronce za 29 zł? No szczerze wątpię
Tym bardziej, że tak to wszędzie działa. Od kulturę, poprzez odzież, a na elektronice skończywszy. Kapitalizm pełną gębą.
Przegięciem pały to byłoby, gdyby gra na stracie kosztowała 140 zł, a po miesiącu zdecydowaliby się na obniżkę o 50-60 zł. Wtedy ktoś robiłby tutaj kogoś w balona i czuć się oszukanym, jak najbardziej, byłoby można.