Hahah. No to teraz czekamy na Emme i na Half Life
Oscary 2016 - Odpowiedź
Podgląd ostatnich postów
Coś w tym jest Szczególnie druga sprawa
Niedźwiedzia.
Gary Oldman?
Kończy się jakaś epoka.
Ciekawe kogo teraz wezmą na cel memiczny:P
Ciekawe kogo teraz wezmą na cel memiczny:P
Obejrzałem "Pokój", który jest naprawdę poruszającym, emocjonującym dramatem, choć czasami wyraźne są skróty fabularne, a twórcy mogli trochę więcej zapożyczyć z thrillera i wyszłoby to tylko na plus. Niemniej moim zdaniem to wciąż solidny kandydat do Oscara w głównej kategorii, w sumie mój faworyt (zagłosowałem na niego w ankiecie), aczkolwiek nie obrażę się na Akademię, jeśli wygra "Zjawa" lub "Mad Max".
Już znamy grę roku dla Leo.
Pomysłowe i fajne
Ok, obejrzałem już tyle, że chyba mogę się wypowiedzieć. Co prawda sporo jeszcze zostało, ale swojego faworyta mam.
Zacznę od tego co widziałem z filmów, które mają jakieś bardziej znaczące nominacje:
Mad Max
Creed
Big Short
Marsjanin
Pokój
Nienawistna Ósemka
Zjawa
Spotlight
Reszta jeszcze wleci, ale z tego co się rzuca na pierwszy rzut oka to fakt, że w tym roku nie ma jakiegoś giganta, który jest wielkim światowym faworytem. Nie byłoby dla mnie zaskoczeniem, gdyby praktycznie każdy z filmów zgarnął statuetkę w głównej kategorii. Jednak wg mnie najlepszym filmem tego roku jest Spotlight. Bardzo trudna tematyka, a akademia lubi takie rzeczy, szczególnie jeśli jest na faktach (12-years a slave, Argo). Zupełnie się zgodzę jeśli chodzi o Zjawę. Film pięknie nakręcony i głównie dlatego widzę dlatego może mieć szansę. Sam w sobie zaś dupy nie urwał, ale mimo to sądzę, że Leo ma szansę wygrać nagrodę dla najlepszego aktora bo chyba ogólnie mizerota w tym roku. I to ogólnie we wszystkich aktorskich nominacjach. Żadna kreacja jakoś bardzo się dla mnie nie wyróżniła.
Zacznę od tego co widziałem z filmów, które mają jakieś bardziej znaczące nominacje:
Mad Max
Creed
Big Short
Marsjanin
Pokój
Nienawistna Ósemka
Zjawa
Spotlight
Reszta jeszcze wleci, ale z tego co się rzuca na pierwszy rzut oka to fakt, że w tym roku nie ma jakiegoś giganta, który jest wielkim światowym faworytem. Nie byłoby dla mnie zaskoczeniem, gdyby praktycznie każdy z filmów zgarnął statuetkę w głównej kategorii. Jednak wg mnie najlepszym filmem tego roku jest Spotlight. Bardzo trudna tematyka, a akademia lubi takie rzeczy, szczególnie jeśli jest na faktach (12-years a slave, Argo). Zupełnie się zgodzę jeśli chodzi o Zjawę. Film pięknie nakręcony i głównie dlatego widzę dlatego może mieć szansę. Sam w sobie zaś dupy nie urwał, ale mimo to sądzę, że Leo ma szansę wygrać nagrodę dla najlepszego aktora bo chyba ogólnie mizerota w tym roku. I to ogólnie we wszystkich aktorskich nominacjach. Żadna kreacja jakoś bardzo się dla mnie nie wyróżniła.
Obejrzałem i nie polecam. Ale jeśli nie obejrzysz, nie będziesz wiedzieć, czy na pewno to kiepski film ;p
Już prędzej poleciłbym Ci Spotlight (w necie już jest) i Big Short, choć tematyka nie każdemu musi odpowiadać.
Już prędzej poleciłbym Ci Spotlight (w necie już jest) i Big Short, choć tematyka nie każdemu musi odpowiadać.
Kurze, nie chcę czytać spoilerów, ale bardzo chcę obejrzeć Joy, warto? Czy mogę się rozczarować?
Zgadzam się, co do "Zjawy". Zdjęcia naprawdę przepiękne, generalnie w wielu technicznych sprawach typu scenografia, efekty, kostiumy czy zdjęcia jestem rozdarty między widokami przyrody w "Zjawie", światem SF w "Przebudzeniu Mocy" a postapokaliptycznym "Mad Maxem".
No właśnie - Hardy był świetny w swojej roli, wiarygodny, szalony. Dziwię się, że niektórzy go krytykują za tę rolę. DiCaprio moim zdaniem w tym roku nie ma żadnej konkurencji, więc mimo że to nie był jego najlepszy występ, to powinien Oscara dostać. Poza tym jednak wewnętrzną walkę w sobie pokazał świetnie Sam film bardzo dobry, choć spodziewałem się po nim czegoś innego.
No właśnie - Hardy był świetny w swojej roli, wiarygodny, szalony. Dziwię się, że niektórzy go krytykują za tę rolę. DiCaprio moim zdaniem w tym roku nie ma żadnej konkurencji, więc mimo że to nie był jego najlepszy występ, to powinien Oscara dostać. Poza tym jednak wewnętrzną walkę w sobie pokazał świetnie Sam film bardzo dobry, choć spodziewałem się po nim czegoś innego.
Ok, poszedłem w końcu na Big Short. Nie wiem, czy to najlepszy film tego roku, ale nie żałowałem wydanej kasy. Oglądałem go w napięciu, jakby to był thriller.
[Dodano po 4 dniach]
Ołkej, poszedłem na Zjawę, na kompie obejrzałem Joy i jednak wolałbym, żeby oscara dostał Big Short.
Zjawa to film strasznie nahajpowany, strasznie długi (spokojnie można by usunąć jakieś 30 minut), rozwleczony no i dość cichy (w sensie, że w sumie niewiele w nim mówią). Nie wiem, czy di Caprio zasługuje na Oscara za swoją rolę tutaj. Moim zdaniem zasługiwał za Wilka z Wall Street, szkoda że wtedy nie dostał.
Bardziej mi się chyba podobał Hardy. Zjawa na pewno zasługuje na Oscara za zdjęcia - są przepiękne. Na szczęście nie nominowano go za scenariusz, bo właściwie żadnego tam nie ma. Ot, opowieść o zemście i tyle. I choć na oscara film nie zasłużył, uważam że warto się przejść - mimo dłużyzn. Jeśli ktoś, idąc na Zjawę, liczy na kino akcji (jak dwóch nastolatków, którzy siedzieli przede mną i zasnęli w połowie filmu ), to się rozczaruje. Akcja jest w pewnych momentach, ale to jednak dramat - nie drugi Mad Max. Groszków wydanych na bilet nie żałuję.
PS. Ciężko mi sobie wyobrazić, jak bohaterom musiało być zimno. Naprawdę. Ja bym się tam już dawno zastrzelił.
Co do Joy - uwaga, dalej możliwe spoilery...
[Dodano po 4 dniach]
Ołkej, poszedłem na Zjawę, na kompie obejrzałem Joy i jednak wolałbym, żeby oscara dostał Big Short.
Zjawa to film strasznie nahajpowany, strasznie długi (spokojnie można by usunąć jakieś 30 minut), rozwleczony no i dość cichy (w sensie, że w sumie niewiele w nim mówią). Nie wiem, czy di Caprio zasługuje na Oscara za swoją rolę tutaj. Moim zdaniem zasługiwał za Wilka z Wall Street, szkoda że wtedy nie dostał.
Bardziej mi się chyba podobał Hardy. Zjawa na pewno zasługuje na Oscara za zdjęcia - są przepiękne. Na szczęście nie nominowano go za scenariusz, bo właściwie żadnego tam nie ma. Ot, opowieść o zemście i tyle. I choć na oscara film nie zasłużył, uważam że warto się przejść - mimo dłużyzn. Jeśli ktoś, idąc na Zjawę, liczy na kino akcji (jak dwóch nastolatków, którzy siedzieli przede mną i zasnęli w połowie filmu ), to się rozczaruje. Akcja jest w pewnych momentach, ale to jednak dramat - nie drugi Mad Max. Groszków wydanych na bilet nie żałuję.
PS. Ciężko mi sobie wyobrazić, jak bohaterom musiało być zimno. Naprawdę. Ja bym się tam już dawno zastrzelił.
Co do Joy - uwaga, dalej możliwe spoilery...
SPOILER
- dziewczyna chciała obejrzeć, więc obejrzeliśmy (ale nie w kinie). I musiałem czuć pismo nosem, bo gdzieś w połowie filmu powiedziałem, że scenariusz do niego pewnie pisała sama Joy Mangano. Niewiele się pomyliłem. Joy była producentem wykonawczym.
Do filmu podszedłem jak do "babskiego kina", spodziewając się romansidła lub w najlepszym wypadku filmu o potędze kobiet i drzemiącej w nich sile. Tymczasem Joy to opowieść o kobiecie, która m bujną wyobraźnię, tworzy rzeczy i w pewnym momencie swojego życia stwarza hiper-mopa, który można wyżymać bez dotykania brudnej ściery. Ale nie jest to minus tego filmu. Rozumiem, że kobieta, która poświęca godziny na sprzątaniu domu i wycieraniu podłogi może wpaść na pomysł takiego wihajstra. Problem w tym, że w filmie nie widać tych godzin poświęcanych na sprzątanie, które rzekomo są katalizatorem stworzenia tego mopa. O nie. Przed wynalezieniem go główna bohaterka chyba ani razu nie sprząta, ani razu nie wyciera podłogi, przez co historia zaczyna wyglądać niewiarygodnie.
Z biegiem filmu okazuje się, że główna bohaterka nie jest tylko innowatorką i wynalazczynią. Wydaje się, że jest kobietą renesansu. Świetną prezenterką, świetną negocjatorką, świetnym przedsiębiorcą. Za dużo tych świetności jak na jedną matkę dwójki dzieci po rozwodzie, z długami na koncie i matką uzależnioną od telenowel. Postać Joy w filmie wypada wg mnie bardzo niewiarygodnie.
Mam wrażenie, że ten film powstał tylko po to, żeby Joy Mangano mogła zostać zagrana przez Jennifer Lawrence (nominowana o oscara za rolę - poważnie?!), która - a jakże! - po raz kolejny pojawia się na ekranie z Bradleyem Cooperem. A może to po prostu prawie dwugodzinna reklama mopów i innych gadżetów wymyślonych przez Joy, które wciąż są w sprzedaży? Któż to wie. Nie żałuję, że nie obejrzałem tego w kinie
Do filmu podszedłem jak do "babskiego kina", spodziewając się romansidła lub w najlepszym wypadku filmu o potędze kobiet i drzemiącej w nich sile. Tymczasem Joy to opowieść o kobiecie, która m bujną wyobraźnię, tworzy rzeczy i w pewnym momencie swojego życia stwarza hiper-mopa, który można wyżymać bez dotykania brudnej ściery. Ale nie jest to minus tego filmu. Rozumiem, że kobieta, która poświęca godziny na sprzątaniu domu i wycieraniu podłogi może wpaść na pomysł takiego wihajstra. Problem w tym, że w filmie nie widać tych godzin poświęcanych na sprzątanie, które rzekomo są katalizatorem stworzenia tego mopa. O nie. Przed wynalezieniem go główna bohaterka chyba ani razu nie sprząta, ani razu nie wyciera podłogi, przez co historia zaczyna wyglądać niewiarygodnie.
Z biegiem filmu okazuje się, że główna bohaterka nie jest tylko innowatorką i wynalazczynią. Wydaje się, że jest kobietą renesansu. Świetną prezenterką, świetną negocjatorką, świetnym przedsiębiorcą. Za dużo tych świetności jak na jedną matkę dwójki dzieci po rozwodzie, z długami na koncie i matką uzależnioną od telenowel. Postać Joy w filmie wypada wg mnie bardzo niewiarygodnie.
Mam wrażenie, że ten film powstał tylko po to, żeby Joy Mangano mogła zostać zagrana przez Jennifer Lawrence (nominowana o oscara za rolę - poważnie?!), która - a jakże! - po raz kolejny pojawia się na ekranie z Bradleyem Cooperem. A może to po prostu prawie dwugodzinna reklama mopów i innych gadżetów wymyślonych przez Joy, które wciąż są w sprzedaży? Któż to wie. Nie żałuję, że nie obejrzałem tego w kinie
Bo to słowa, które wszyscy mają na myśli. Poza tym taki hype to dla Oscarów świetny marketing, bo przynajmniej zainteresuje nominacjami nowych widzów. A za rok będą kolejne i pewnie wszyscy zapomną, że tak się obrażali.
Aktorzy - głównie czarnoskórzy - bojkotują Oscary. Will Smith już zapewnia, że nie pojawi się na gali, Chrisa Rocka namawia się do zrezygnowania z prowadzenia rozdania. Tymczasem pojawił się głos rozsądku, Michael Caine:
Poza tym dodał, że na pewno były świetne role czarnoskórych jako przykład podając Idrisa Elbę (z czym się zgadzam). Ale jako jeden z rozsądnych nie doszukuje się w braku nominacji dyskryminacji rasowej. Naprawdę podoba mi się jego wypowiedź, więcej tutaj.
Cytat
Nie można głosować na aktora, ponieważ jest czarny. Nie możesz powiedzieć: "Oh, on nie jest zbyt dobry, ale jest czarny, więc zagłosuję na niego".
Poza tym dodał, że na pewno były świetne role czarnoskórych jako przykład podając Idrisa Elbę (z czym się zgadzam). Ale jako jeden z rozsądnych nie doszukuje się w braku nominacji dyskryminacji rasowej. Naprawdę podoba mi się jego wypowiedź, więcej tutaj.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jeśli Eddie Redmayne dostanie Oscara, to nie za to, że świetnie zagrał, a za to, że grał transseksualistę. Już samo to, że gra postać kontrowersyjną, a do tego dręczoną przez resztę społeczeństwa, daje już jakieś +50 do szansy zdobycia figurki ;p Zresztą - Redmayne dostał już Oscara w zeszłym roku, więc pewnie drugi raz z rzędu mu nie dadzą.
No ale nominacji do najlepszego aktora jest tylko pięć, a ja z nich widziałem jedynie Damona. W dodatku nie jestem ekspertem, więc nie wiem, czy grał dobrze, czy nie. Podejrzewam, że szanse może mieć jeszcze di Caprio, ale tu również - filmu nie widziałem, nie wypowiem się. Równie dobrze może mieć szansę na dostanie Oscara głównie dlatego, że W KOŃCU WYPADAŁOBY MU COŚ DAĆ ;P
Życie bywa przewrotne, więc podejrzewam, że nagroda dla aktora wleci do Cranstona albo Fassbendera (bo zmierzył się z mitem Jobsa i pokazał go z tej mało przyjemnej strony, och och och).
Co do najlepszego filmu: jest ich osiem, a ja widziałem ledwie trzy - Marsjanina, Mad Maxa i Spotlight; Most Szpiegów czeka na kompie na obejrzenie, na Big Shorta wybieram się w poniedziałek, a na Zjawę - jak wyjdzie w kinach. No a Brooklyn jakoś mnie nie interesuje, podobnie Pokój. Obstawiam, że w tym roku postawią albo na coś zaangażowanego (Spotlight), albo coś na faktach - mniej (Zjawa) lub bardziej (Big Short) podrasowanych fabularnie.
No ale nominacji do najlepszego aktora jest tylko pięć, a ja z nich widziałem jedynie Damona. W dodatku nie jestem ekspertem, więc nie wiem, czy grał dobrze, czy nie. Podejrzewam, że szanse może mieć jeszcze di Caprio, ale tu również - filmu nie widziałem, nie wypowiem się. Równie dobrze może mieć szansę na dostanie Oscara głównie dlatego, że W KOŃCU WYPADAŁOBY MU COŚ DAĆ ;P
Życie bywa przewrotne, więc podejrzewam, że nagroda dla aktora wleci do Cranstona albo Fassbendera (bo zmierzył się z mitem Jobsa i pokazał go z tej mało przyjemnej strony, och och och).
Co do najlepszego filmu: jest ich osiem, a ja widziałem ledwie trzy - Marsjanina, Mad Maxa i Spotlight; Most Szpiegów czeka na kompie na obejrzenie, na Big Shorta wybieram się w poniedziałek, a na Zjawę - jak wyjdzie w kinach. No a Brooklyn jakoś mnie nie interesuje, podobnie Pokój. Obstawiam, że w tym roku postawią albo na coś zaangażowanego (Spotlight), albo coś na faktach - mniej (Zjawa) lub bardziej (Big Short) podrasowanych fabularnie.
FILM: Pokój
REŻYSERIA: Pokój
AKTOR: Eddie Redmayne
AKTORKA: Cate Blanchett
AKTOR II: Stallone
AKTORKA II: Rooney Mara
I tyle. "Ex Machina" może za efekty, ale nic wielkiego ten film nie wnosi. Gaga może dostać za piosenkę, ale klip nie porywa. Miałbym inną wizję pokazania molestowania na uniwersytetach.
REŻYSERIA: Pokój
AKTOR: Eddie Redmayne
AKTORKA: Cate Blanchett
AKTOR II: Stallone
AKTORKA II: Rooney Mara
I tyle. "Ex Machina" może za efekty, ale nic wielkiego ten film nie wnosi. Gaga może dostać za piosenkę, ale klip nie porywa. Miałbym inną wizję pokazania molestowania na uniwersytetach.
I tylko azjaci mają zdrowe podejście i nie obrażają się, że żaden z nich nie został nominowany