class="lbox">
Artystyczność i artyzm to pojęcia właściwie niedefiniowalne. Szczególnie dzisiaj, kiedy namnożyła nam się masa pretendentów, chcących za artystów uchodzić. Z przykrością jednak konstatuję, że obecnie wystarczy zrobić coś zupełnie bezsensownego lub głupiego, aby owym artystą, przynajmniej w szerokim rozumieniu tego słowa, zostać. Nie wierzycie, posłuchajcie muzyki współczesnych gwiazd lub popatrzcie na dzieła w galeriach sztuki. To jest artyzm totalny, bowiem nietykalny. Ktoś krytykuje – prostak, burak lub głupiec (najczęściej trzy w jednym), nie rozumie wielkiej sztuki. Liczą się jedynie pochwały – no bo wówczas odbiorca oświecony, uświadomiony, taki jaki być powinien. Wygodna postawa, nie powiem.
Skąd wzięły się moje rozważania? Boć „Wróżenie z wnętrzności” Wita Szostaka jest książką bardzo specyficzną. Trudną. Niejednoznaczną. Niby współczesną, a jednak uniwersalną.