Skoro już wspominamy o tym, że nie wszystko musis przynosić dochód - to prawda, ale musi być społecznie użytczne. W inny sposób społeczeństwo nie zgodzi się na takie pasożytnictwo. I to humaniści muszą się zmienić, znaczy dostosować do rynku, nie odwrotnie. Na rynku jest miejsce dla humanistyki - tylko tej konkretnej, bez rozdrabniania się na jakieś wąskie specjalizacje, z resztą właśnie taką humanistyką przesycony jest rynek i z tego powodu ma ona negatywną opinię. I właśnie to humaniści powinni zmienić, opinię o swoim profilu, pokazać, że są przydatni w różnych dziedzinach życia, istotnych dla współczesnego społeczeństwa.
To prawda, że niekompetentnych można znaleźć na wszystkich kierunkach, tylko w przypadku humanistów trudno jest o możliwość wyboru różnorodnych ofert pracy bez dodatkowego fakultetu. Jako finansista mogę działaś w sprzedaży, handlu, logistyce, księgowości, bankowości, marketingu, budżetówce, na giełdzie itd. Podobnie technicy i inżynierowie. Natomiast humaniści są mało elastyczni w opinii rynku, bo zamknęli się w swojej specjalizacji - tłumaczeniach, edycji, nauczaniu, historii, archeologii itp., czyli w dziedzinach, które nie są aż tak porządane przez pracodawców, bo takich ludzi wystarczy kilka tysięcy na region, nie kilkadzieiąt.
Nie sądzę, by do stowrzenia teorii wymagane było zaplecze filozoficzne. Większość z filozofii pochodzi raczej z obserwacji, moralności i wiedzy o życiu, a tą ma każdy inną i może stworzyć własny system filozofii. Sam ma taki, a filozofii nie kończyłem, nie czytałem też Konfucjusza i innych mu podobnych.
A co do analizy rynku, to powiem wam szczerze, że ekonomia nie jest trudna - jest logiczna i codziennie macią z nią styczność. Sami większość teorii ekonomicznych znacie, tylko nie potraficie tego nazwać. Tym się tylko różnimy, ja potrafię nazwać powód, dla którego ceny spadają/rosną, w reklamie wykorzystuje się konkretne słowa, a wydłużenie wieku emerytalnego jest istotne - wy to też wiecie i czujecie, ale nie potraficie nazwać. Dlatego też pewnie wieluz was, widząc kolejnego eksperta wypowiadającego się na konkretny temat, czuje bulwersację, że taki facet bierze kasę za wypowiedzenie czegoś, co wszyscy wiedzą i co jest taką oczywistością, że pan Kazio spod bloku może to powiedzieć - może w mniej kwiecistej mowie, ale sens zostanie zachowany. To działa u mnie zarówno przy ekspertach z ekonomii, jak i socjologach, psychologach, politologach i innych tego typu personach. Bo ekonomii jednak bliżej jest do humanistyki i chyba nawet jest to pośrednia dziedzina, niż matematyce czy twardej logice.
Dopiero jak wypowiada się fizyk czy matematyk, to głosi on czarną magię dla społeczeństwa - zwłaszcza dla mnie, nie do ogarnięcia. Guślarze jedne!