class="lbox">
Wiek dziewiętnasty zapisał się złotymi zgłoskami w historii literatury. Chociaż Wilde otwarcie kpił sobie z tych dokonań, nie należy chyba tych jego słów traktować zbyt poważnie. Przecież to wówczas tworzyli sir Arthur Conan Doyle, Edgar Allan Poe, Gustaw Flaubert, Fiodor Dostojewski, Lew Tołstoj i wielu innych. Również polscy artyści nie odstawali od zagranicznych konfratrów – wystarczy przywołać Bolesława Prusa i mistrzowską "Lalkę". O naszych narodowych wieszczach z rozmysłem nie wspominam, gdyż ich twórczość coraz częściej poddawana jest krytyce; czasem słusznej, czasem wręcz przeciwnie.
Bardzo ucieszyłem się, dowiedziawszy się o możliwości otrzymania egzemplarza recenzenckiego "Nawiedzonego hotelu" Wilkiego Collinsa. Jak dowiedziałem się wcześniej, autor ten uznawany jest za prekursora powieści detektywistycznej, czyli jednego z moich ulubionych gatunków (nie na darmo powyżej wymieniłem dwóch znakomitych fachowców w tej dziedzinie). Z zapałem wziąłem się za lekturę, pragnąc zagłębić się w świat ekstrawaganckich panów w czarnych kapeluszach, bezbłędnie rozszyfrowujących przestępcze zamiary…