Dodatek miał smakowity klimat, niezgorsze dialogi, jakieś tam wybory i z tego co pamiętam całkiem nieźle mi się w niego grało. Może byłem mniej krytyczny, dlatego że złapałem go na jakiejś ostrej przecenie i generalnie zawsze lubiłem Omegę
Problem w tym, że główny wątek fabularny (a szczególnie wielki finał) został tak masakrycznie skopany, że te wszystkie działania na tej stacji były i tak o kant dupska potłuc, przez co ma się wrażenie bezsensowności tej przygody.
Zająłem się tym DLC na takim etapie, że ciągła walka aż tak nie dała mi się we znaki. Niemniej: dała się we znaki i odnoszę wrażenie, że "Omega" to właśnie taki ciągły shooter sprawdzający cierpliwość gracza i umiejętności BioWare do tworzenia tego typu rozgrywki. Niestety jest powtarzalnie, a scenariusz okazuje się bardzo pretekstowy, byleby mnożyć problemy stawiane przed Shepardem. No i zadania poboczne w liczbie trzech rodzaju "znajdź coś" to słabizna. Można było bardziej popracować nad fabularną zawartością, a zwłaszcza więcej wyciągnąć z dialogów między dwiema paniami z odmiennymi wizjami (liczyłem na wybór, która ma stanąć u władzy).
Znajduję zalety w pewnej widowiskowości. Rozgniewana Aria ładnie ciska wrogami, kolorystyka to zdecydowanie Omega z ME2, ale to takie "małe rzeczy". 4/10 to odpowiednia ocena. DLC zajęło mi 4 godziny, nie 10, może kwestia poziomu trudności, mnie akurat nie zależy na wyzwaniu, zwłaszcza gdy mowa o tak powtarzalnej rozgrywce.
Zapraszamy do zapoznania się z recenzją gry "Mass Effect 3: Omega"!
W końcu trafimy na Omegę! No dobra, spodziewałem się tego już po jednej rozmowie z Arią na Cytadeli, gdy Asari narzekała na to, że podły Cerberus wygnał ją z jej domeny. Czemu jej od razu nie sprzątnęli? Jak dała się wygryźć? Tego dowiemy się z kolejnego DLC do „Mass Effect 3”, które, zgodnie ze swoją nazwą, pozwoli nam się wyprawić do królestwa pani T'Loak.... Czytaj dalej!
Komentuj, dyskutuj, dziel się z innymi swoim zdaniem!