[Gra o tron (serial)] Serialowa "Gra o tron" zabije książkowych bohaterów - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!

Podgląd ostatnich postów

Holden,
Generalnie ja to oceniam z punktu widzenia kreatywnych decyzji - jak ważna jest dana scena dla fabuły, w jaki sposób można ją zekranizować, czy w ogóle jest sens biorąc pod uwagę jej ogrom itd etc. Powrót króla może tutaj być dobrym przykładem - czemu Jackson postanowił kompletnie zmienić bitwę o Minas Tirith? Zapewne dlatego, że przedstawienie feudalnych zależności Gondoru z jego wasalami, dodało by z dodatkową godzinę do filmu i w ostateczności nie było by wielkim benefitem dla widza.

Podobnie sprawa może się mieć z Martinem, który w ostatnich tomach sagi opisuje fabułe w 6-7 wątkach jednocześnie. Efekt jest tego taki, że czytelnik co 40 stron skacze do zupełnie nowego miejsca i innych postaci. Jest to dosyć frustrujące, szczególnie kiedy jednych bohaterów lubi się bardziej od innych i trzeba przebrnąć 200-300 stron, by poczytać o ich dalszych losach. Trudno również nie wspomnieć o zagubieniu, jaki ten rozmach może u czytelniku spowodować. Nie dziwi mnie więc, że twórcy planują przedśmiertne zgony, by skonsolidować historie - zmienić 7 wątków na 3-4, co będzie o wiele łatwiejsze do śledzenia dla odbiorcy i pewnie pomoże lepiej przedstawić historię. Czy wyjdzie to z pożytkiem dla serialu? Zobaczymy...
Jezid,
To jest celowe. Powstaje nowa światowa marka, dla każdego coś miłego. Jest o czym gadać, porównywać, chwalić, narzekać... Ważne żeby się działo. Czy inaczej jest z Sagą Lucasa, The Walking Dead ... Filmy, gry, seriale, komiksy, a w każdym inna wersja historii. Czekam na kubki z Westeros w sklepie - wszystko po 4 złote.
Tokar,

Cytat

Przez tego cynicznego, starego pryka, mam złamane serce.


"Mam tak samo jak Ty..." Przez te kilkuletnie przerwy człowiek traci najzwyczajniej w świecie zainteresowanie i zapomina o swoich ulubionych bohaterach, kiedy musi walczyć z szarą codziennością. Doskonale zdaję sobie sprawę, że napisanie 1000 stron intrygi trzymającej się kupy nie jest łatwe, ale klimat oczekiwania po prostu zabija tę serię jak żadną inną. "Taniec ze Smokami" nie sprawił mi większej przyjemności, choć był zdecydowanie lepszą pozycją niż "Uczta dla wron", którą wspominam mimo wszystko milej

Jak dla mnie Martin powinien zastosować manewr Glukhovsky'ego i otworzyć te uniwersum na innych, wyselekcjonowanych przez siebie, autorów. Bardzo chętnie poczytałbym o młodości Barristana Selmy'ego lub buntach Blackfyre'ów, w oczekiwaniu na kolejną część sagi. Podsycałoby to moje zainteresowanie tym światem i z pewnością uciszyło demony niecierpliwości Dobry przykładem jest ostatnio wydany podręcznik opowiadający o świecie "Pieśni Lodu i Ognia", który na powrót przypomniał mi o tym świecie, gdzie bycie skurwielem podniesiono do rangi sztuki.

Cytat

Hm w sumie to ja nie widzę nic w tym złego, ostatnia przeczytałem prawie całego władce pierścieni i okazało się że jednej z moich ulubionych scen z filmu w ogóle nie ma w powieści


Widzisz, ja mam odwrotnie. Nie lubię takich zmian czy braków. Działa to w obie strony. Na przykład w komiksach i książkach "The Walkind Dead" Rick lata z uciętym łapskiem, a o kimś takim jak Daryl nie ma w ogóle mowy, co powoduje moje soczyste "defaq?!?!". Podobnie z "Gwiezdnym Pyłem", gdzie obejrzałem najpierw film (bardzo mi się spodobał), a jak sięgnąłem po książkę to się rozczarowałem, bo moi ulubieni bohaterowie, którzy odgrywali istotną rolę na ekranie, na papierze pojawiali się tylko na kilku stronach i byli typowym "zapychaczem". Jak oglądam "Grę o tron" to wkurza mnie, że na przykład robią ze Stannisa jakąś marionetkę Melissandre, a w książkach jest zupełnie na odwrót.
Withord,
George R. R. Martin podczas kręcenia serialu.
Holden,
Zabrzmi to głupio, ale uwielbiałem scene jak Elfy zjawiają się z odsieczą w Helmowym Jarze - wypełniają starodawne traktaty, idają na wojne w obrone śródziemia po raz ostatni itd., w dodatku mają fajowe zbroje, poruszają się jak cyborgi i sieją śmierć niczym karabiny maszynowe ze swoimi długami łukami xD Przyznaje że uh 14 lat temu, miałem małą obsesje na punkcie elfów, wywołaną głównie przez gry i książki.

Tak generalnie co do adaptacji, one muszą się różnic od książek, ponieważ inaczej opowiada się historie przed kamerą. A co do Sandersona - heh, to jest prawdobodobnie jeden z najlepszych obecnie pisarzy fantasy.
krzyslewy,
Yep. Sanderson to mistrz, jeśli chodzi o szybkość pisania przy jednoczesnym utrzymaniu wysokiej jakości. Zdecydowanie nie robi sobie z fanów jaj. Jeszcze Scotta Lyncha rozumiem, miał problemy, siedział w psychiatryku, więc czekaliśmy siedem lat na nowy tom. Ale Martin czy Rothfuss to już trochę niepoważni są. Szczególnie ten drugi, zamiast dokończyć trylogię, pisze jakieś beznadziejne nowelki.
Thorot,
Holden która : D? Ja osobiście widzę tu problem autora pragnącego rzezi i męczenia fanów. Och wymęczyłem was książką i znaczyłem wasze dusze? Teraz poleje kwasem wasze rany przez nowe alternatywne wydarzenia w serialu HOO HO! Ech.... pisał by książkę zboczony stary psychopata. Wziąłby przykład z Sandersona który w 18 miesięcy napisał prawie 1000 stronicową książkę i zajmuje się jedną sagą do końca zanim drugą zacznie.
Holden,
Hm w sumie to ja nie widzę nic w tym złego, ostatnia przeczytałem prawie całego władce pierścieni i okazało się że jednej z moich ulubionych scen z filmu w ogóle nie ma w powieści ;p

Dlaczego takie informacje pojawiają się w mediach? Może się to wydać dziwne, ale producencie korzystają z mediów społecznościowych w okresie produckji, zbierają opinie użytkownik i nierzadko pod ich wpływem podejmują decyzje.
Matthias Circello,
Im więcej lat trwa mój romans z twórczością Martina i im dłuższe są przerwy w pojawianiu się kolejnych części, tym mniej zależy mi na tym, aby doczytać do końca cały cykl. I mówię to jako ktoś, kto kocha Martina i całą Pieśń. Serial zupełnie mi nie podchodzi, wolę go traktować jako coś w rodzaju ekranizacji naszego kochanego Wiedźmina sprzed dobrych kilku lat.

Przez tego cynicznego, starego pryka, mam złamane serce. :<
Niblla,
Ja już od jakiegoś czasu osobno rozpatruje cykl filmowy a książkowy, po prostu zaczynają się za bardzo różnić od siebie. Diabeł ma rację i ciężko silić się na coś więcej.
Audrey,
Bo brzmi sensownie. Ja się raczej zastanawiam czy to jest spoilerowanie i ekranizacja, czy bardzo luźna adaptacja tak jak np. w przypadku "Dextera", gdzie twórcy serialu bardzo luźno wzorowali się na pierwszej części powieści, a później poszli własną drogą.
Vitanee,
Miałam napisać "po co?!?!?!", ale w sumie komentarz Wiktula brzmi sensownie.
Wiktul,
Ktoś najwyraźniej doszedł do wniosku, że w wypadku scenariusza opartego na intrydze i trzymaniu odbiorcy w stale rosnącym napięciu fakt, że spora część widzów zna zakończenia wątków, rozmieszczenie trupów w szafach oraz generalnie wie "kto zabił", jest potencjalnie... No właśnie, jaki? Niby komu to w czym przeszkadzało wcześniej? Oczywiście skrytykuję (lub pochwalę), gdy zobaczę, ale przedtem tego typu teksty nie powinny pojawiać się publicznie, bo robią naprawdę wilczą robotę panom od marketingu. Jeśli Martin lub jego filmowi protegowani mają nas czymś zaskoczyć, to niech nie opowiadają o tym na lewo i prawo, żebyśmy zawczasu zdążyli przygotać zestaw kwaśnych min i słodkich pomidorów.
Audrey,
Podobno Martin rzeczywiście opowiedział twórcom serialu, co ma być dalej na wypadek, gdyby nie zdążył jeszcze tego opisać albo gdyby (odpukać) nie dożył. Zwłaszcza że wielokrotnie zastrzegał, że w razie czego nikt ma nie kończyć za niego sagi. Jakoś trudno mi zaakceptować fakt, że ekranizacja może spoilerować oryginał, ale najwyraźniej są rzeczy na świecie, które nie śniły się Audrey Zaczynam rozumieć ludzi, którzy jeszcze niedawno bawili mnie komentarzami w stylu: Martin to żaden pisarz, co to za sztuka opisać serial, poza tym tyle wątków których tam nie było, spoileruje itp. itd.
Tokar,

Wszystkich, których na każde odstępstwo serialu od wydarzeń zawartych w pierwowzorze książkowym, zgrzytają głośno zębami niczym Stannis Baratheon, ta informacja wprawi w czystą apopleksję. Takich zagrań w nadchodzącym sezonie będzie o wiele więcej...

gra o tron, game of thrones, jaime lannister, jory cassel class="lbox">gra o tron, game of thrones, jaime lannister, jory cassel

Pal sześć, jeżeli miałoby to miejsce w przypadku rozpisywania poszczególnych scen. Przykładowo, dana postać zareagowała inaczej niż na kartach powieści lub brała udział w sytuacjach, w których normalnie w ogóle nie uczestniczyła, lecz koniec końców oś fabularna zmierzała w kierunku dobrze znanych ścieżek utartych przez literaturę. Było to zrozumiałe, ponieważ w przeciwieństwie do papieru, taśma filmowa ma swoje ograniczenia i przyjmuje zdecydowanie mniej.

Problem jednak w tym, że sam George R. R. Martin ostatnio otwarcie przyznał, iż w piątym sezonie zaczną umierać osoby, które w książce wciąż cieszą się życiem i raczą dobrym winem lub przynajmniej starają się przetrwać w tym nieprzyjemnym świecie.

Na odchodnym dodał, że twórcy telewizyjnego show wywołają łzy rozpaczy u wielu fanów, ponieważ zamierzają być zdecydowanie bardziej okrutni oraz krwawi od niego, a to już spore osiągnięcie. Podobno otrzymali pełne błogosławieństwo autora na dokonanie prawdziwej rzezi.

Zgadza się, nikt nie jest bezpieczny. Także bohaterowie, którzy grają pierwsze skrzypce w intrygach Żelaznego Tronu. Stannis, Davos, Jaime, Jon, Cersei, Sansa, Boltonowie... Każdy z nich równie dobrze może trafić w ramiona Kostuchy już w zbliżających się miesiącach. Faktu nie zmienia nawet to, że praktycznie wszyscy główni aktorzy mają podpisane kontrakty z HBO aż do 2017 roku. Tym bardziej, że duet Benioff-Weiss wielokrotnie zapowiadał, iż zdecydowanie większy nacisk zostanie położony na retrospekcje.

Dodajmy, że to kolejny potencjalny cierń wbity w pierś miłośników prozy. Twórcy serialu od dawna zapowiadają, iż obecny sezon wyprzedzi wydarzenia książkowe i rzuci światło na dalszą część wybranych wątków. Adaptacja zacznie spoilerować podstawę? Tego dawno nie grali, jeżeli w ogóle...

Wczytywanie...