Filozofia Dnia Siódmego #21 - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!

Podgląd ostatnich postów

Jezid,

felietony, filozofia dnia siódmego

Frankensteina można uznać za kwintesencję romantycznego badacza, złożoną ze znanych autorce postaci. Idealista, ekscentryk gotów w swojej obrazoburczej, a może i bluźnierczej pysze, uszczęśliwić ludzkość nawet wbrew jej woli i na własny koszt. Prometeusz nie może mieć złych intencji. Czy to pasuje do potocznych wyobrażeń? Czy może raczej rysowany grubą krechą złowrogi i szalony „czarnoksiężnik” wybuchający tubalnym buuhahahaha?

Stwór, potwór, monstrum – czy jak tam go jeszcze zwać można – uległ jeszcze większej metamorfozie. Elokwentny intelektualista stał się tępym osiłkiem pozbawionym zdolności mowy. Dorzucenie Fritza, farsowego asystenta, czy ograniczenie akcji do laboratorium i jego okolic, to w tej sytuacji drobne szczegóły bez większego znaczenia.

"Fantastyka przed fantastyką". Czas pokaże czy to jednorazowy wybryk, czy też jakowyś cykl się z tego wykluje. Taki był zamiar, ale czasochłonności nie oszacowaliśmy należycie. Kontynuacja została zaplanowana, jednak to pieśń przyszłości, a z tą – jak wiadomo – nic nie wiadomo, choć futurolodzy różnej maści twierdzą inaczej. Tym razem o sztucznym życiu, a właściwie o sztucznym człowieku i wchodzeniu przez ludzi w boskie prerogatywy. Frankenstein jest pretekstem, punktem wyjścia.

O czym jeszcze być może (jeśli będzie, rzecz jasna)? Co nieco z zapowiedzi Noire Panthere można wyczytać. "Tu i ówdzie natykam się na opinie, że powstanie fantasy – jako gatunku nie tylko literackiego – datować należy na chwilę, z którą świat ujrzało Tolkienowskie Śródziemie. Nie przeczę, że Tolkien wielkim pisarzem był i otworzył kolejne drzwi w literackim świecie, dając jednocześnie początek znanemu dziś – i to powszechnie – kanonowi elfów, krasnoludów czy hobbitów. Jednakże – najwyraźniej jako religijny sceptyk – początku fantastyki upatruję już w czasach starożytnych, jeśli nawet nie prehistorycznych, bo jestem pewna, że i ówcześni mieli jakieś wierzenia. Zaś czymże jest sylwetka boga, dysponująca nadprzyrodzonymi mocami, jeśli nie – mocno sprowadzając to ujęcie do parteru – magiem, dysponującym tajemniczymi siłami? Niemniej, muszę jednak przyznać, że to, co z mojego punktu widzenia należy postawić na półce z napisem "fantasy", dla żyjących w tamtych czasach (i sporo późniejszych również), było swego rodzaju rzeczywistością."

Wczytywanie...