Piątek z eRPeGiem #8 - Odpowiedź
Podgląd ostatnich postów
Na pewno korzystanie z gotowców bywa kształcące, bo pokazuje Ci czyiś inny warsztat i siłą rzeczy zmusza do konfrontacji Twoich wyrobionych schematów z nowymi rozwiązaniami.
Cytat
W myśl powyższej argumentacji, lepiej kupować mrożonki na proszoną kolację - ktoś ugotował to już za nas, nie ma powodu tracić dodatkowego czasu na przygotowanie spotkania, na które zapraszamy znajomych, wystarczy wrzucić do mikrofali lub na patelnię i odgrzać
Cytat
Faktycznie, komuś na pewno to gdzieś smakowało. Z całą pewnością o walorach smakowych i odżywczych odgrzanej potrawy kwieciście opowie nam jej producent, który ten smak testował, skoro sam go tworzył. Na co komu zabawa z improwizacją w kuchni? Kto wie, co by z tego wyszło...
Cytat
Odgrzane potrawy wolniej stygną? Są dłużej smaczne? Bardziej ostre? Szybciej się je zjada?
A może są dokładnie takie same, co robione osobiście, jedyny problem leży w apetycie i kulturze stołu ludzi siadających do wieczerzy? Scenariusz zrobiony przez kogoś nie różni się niczym od zrobionego przeze mnie oprócz tego, że nie został zrobiony przeze mnie. Tak samo ktoś go zaplanował. Tak samo spędził nad nim czas, testował, mitrężył, spierał się, kłócił, potrzebował zebrać grupę ludzi takich samych, jak moi. Na początku wszystkiego nie było jaja (lub kury) w postaci Pierwotnego Gotowego Scenariusza, gotowce serwowane nam nie powstają zawsze w oparciu o inne gotowce, a te w oparciu o wcześniejsze i tak dalej. Też lubię zupki instant, ich specyficzny, chemiczny smak. Nie będę twierdził przy tym, że są one lepsze - w smaku czy innych wartościach energetycznych - od czegoś, co przygotowałbym sam, poświęcając na to X razy więcej czasu, warzyw, ryzykując, że dla kogoś będzie to nie tak smaczne, jakbym sobie życzył.
A teraz bez "trolololo" - faktycznie wszystko zależy od środków, chęci i możliwości przedłożenia gotowania nad odgrzewanie. Nie zawsze mamy czas na siedzenie w kuchni od świtu do nocy oraz ucztowanie godzinami, niekiedy spotkanie przy kupionej pizzy bywa równie, jeśli nie bardziej, przyjemne i satysfakcjonujące. Oszczędność czasu, gdy wiemy, że nie mamy go w ilościach nieograniczonych, a jednak chcemy pobawić się z przyjaciółmi w coś, co wszyscy przecież lubimy, to faktycznie spora zaleta takich scenariuszy. Ich sprawdzenie, przewidzenie potencjalnych rozwiązań, a nawet ograniczenie dowolności ich współtworzenia przez graczy, pozwala uniknąć utraty cennego czasu i równie cennych nerwów przy sytuacji spornej. Taka sytuacja, wymagająca improwizowanego rozstrzygnięcia, może przynieść sporo zabawy przy systemie oferującym zdroworozsądkowe, intuicyjne rozwiązania. Ale zaawansowana mechanicznie, nieprzewidziana w podręczniku ani narracji MG sytuacja sporna w Neuroshimie? Oj, to nie smakowałoby chyba nikomu.
Z dwóch powyższych faktycznie wynika trzecie - zgadaliśmy się na wieczór przy piwie i pizzy, nie mamy czasu na dłuższą posiadówę i coś ambitniejszego, umawiamy się więc, że od wejścia siadamy do naszego "Chińczyka" czy "Twistera" i gramy bez przeciągania, gadania, nudzenia itp. Maksymalna efektywność, tyle zabawy, ile mieści się w ograniczonym czasie. A że identyczna mobilizacja nie jest zależna od formy przygotowanego wieczoru oraz serwowanego poczęstunku - to już inna rzecz, zgoła indywidualna
Dziś będzie dość krótko. Taki mały felieton: trzy powody, dla których warto grać w i prowadzić gotowe przygody. Może w którymś kolejnym "Piątku z eRPeGiem" poruszę odwrotny temat, ale ostatnio coś mnie korci, aby utrzeć nosa "domowym Spielbergom".
Zainteresowanych zagadnieniem zapraszam do rozszerzonej części "Piątku".
1. Oszczędność czasu
Szczególnie ważne dla Mistrza Gry. Większość z nas ma jakieś tam życie i związane z nim obowiązki, co ogranicza nam czas, który możemy poświecić na dobre przygotowanie się do sesji. Zarówno pod względem doszlifowania fabuły, jak i mechanicznym (opracowanie NPCów, wyważenie spotkań bojowych, generacja skarbów itp.). Gotowy scenariusz jest prostszy – ktoś już to zrobił za nas, wystarczy wybrać tylko fajną przygodę, poświęcić wieczór przed sesją na zapoznanie się z jej treścią i następnego dnia grać, nie padając ze zmęczenia po którejś tam z rzędu godzinie sesji.
2. Gotowe przygody są testowane
Tak, ktoś już rozegrał wcześniej taki scenariusz – sprawdził reakcje graczy na dane posunięcia fabularne, połatał dziury logiczne, zaproponował trzy różne drogi wiodące do rozwikłania zagadki przewodniej przygody (w stylu: "hmm, gdzie znajduje się ta przeklęta siedziba tej złowrogiej sekty!"). Czyli połatał te wszystkie wady, które tak dobrze znamy i niekoniecznie kochamy w przygodach naszych MG.
3. Zakupiony scenariusz jest jakby bardziej... intensywny?
Często odnoszę takie wrażenie – gotowa przygoda jest lepiej skonstruowana i przemyślana niż twór kolegi-MG. Twórcy zakładają, (patrz punkt drugi) potem testują, czy w zaproponowanym przez nich czasie potrzebnym na rozegranie jednej sesji da radę zamknąć przygodę oferowaną przez scenariusz. Prościej: w trakcie jednej sesji możesz rozgrywać jedną przygodę. Ktoś powie – ale to chyba normalne? Z doświadczenia wiem, że jednak nie do końca. Domowej roboty przygody wleką się niemiłosiernie, namnażają się drugorzędne wątki – innymi słowy: "gra muli". Zadanie, które MG stawia przed graczami w założeniu na jedną sesję, nie wiedzieć czemu, rozwleka mu się już na czwarty z rzędu scenariusz. A główny wątek w kampanii tkwi sobie już drugi miesiąc w miejscu...