Najwyraźniej nie uchowa się nawet najmniejszy skrawek mojego dzieciństwa. Remake'owy ganbang dosięgnie wszystko. Nawet film, przyczyną nieśmiertelności którego były humor, oskarowe kostiumy, naturalność ruchu wywiedziona z animowanego pierwowzoru oraz przekazywanie ducha sztuk walki, nie uchowa się przed trepanacją sensu. I to w nie byle jakim wykonaniu, wszak bierze się za to arcymistrz filmowego żenua, który udowodnił, że wszystko, czego nie można zrobić z gadającymi samochodami, można zrobić z gadającymi samochodami i masą innych jego arcydzieł.
Żółwie Ninja na "poważnie", fruwające na 50 metrów, wbijające się z byka w opancerzone transportery czy co tam się nawinie. Hell yeah, całe życie czekałem, aby właśnie coś takiego zrobiono z filmem, który w podstawówce zamordowałem po 58 odtworzeniu kasety wideo.