# Charon - zdecydowanie klimat z Baldura. Podstawowym elementem, na który zwracam uwagę w RPG są towarzysze. Tych z Baldura zapamiętałem praktycznie w większości i do dziś cytuje niektóre z ich wypowiedzi. Co tu dużo gadać, zdażało mi się gadać z nimi jak sam w domu siedziałem. Z Tormenta zaś pokochałem tylko Morte, reszta jakoś nie zapisała mi się w sercu aż tak mocno. Poza tym obie produkcje moim zdaniem przedstawiają genialną wręcz fabułe, jednak ta z Baldursa wydaje się być dużo bardziej dynamiczna. Właściwie co ja mówie, "wydaje się" - powszechnie wiadomo, że taki był zamiar. Jest dużo dynamiczniejsza i mi to przypadło go gustu. Jednym słowem: to w Baldurze czułem się jak w domu (ych, aż głupio powiedzieć, ale zadomowiłem się chyba z jednenaście razy).
# Tamc. - i tu zaczyna się robić problem. Nie był to ani Sam ani Caine, co więcej nie była to też Astrid i Diana, czyli ci z którymi jest się przez większość czasu - nie. Prawda jest taka, że z niecierpliwością czekałem na momenty kiedy na stronach książki pojawi się Brianna zwana "Bryzą". Oj tak, to chyba właśnie ona podbiła moje serce w ETAPie. Ale co ciekawe, jakoś tak mam też spory sentyment do Orc'a. Wiecznie mi go było szkoda, eh... dobry chłopak w środku tam siedział.
# Wiktul - och kurcze. Kawał czasu minął od kąd czytałem "Amerykańskich", jednak jeżeli w jakiejś powieści pojawia się Loki to autor musiałby się bardzo postarać, żebym go nie polubił. Pewnie trochę za sprawą Ćwieka i jego serii, no ale taka prawda.
# Tamc. - i tu zaczyna się robić problem. Nie był to ani Sam ani Caine, co więcej nie była to też Astrid i Diana, czyli ci z którymi jest się przez większość czasu - nie. Prawda jest taka, że z niecierpliwością czekałem na momenty kiedy na stronach książki pojawi się Brianna zwana "Bryzą". Oj tak, to chyba właśnie ona podbiła moje serce w ETAPie. Ale co ciekawe, jakoś tak mam też spory sentyment do Orc'a. Wiecznie mi go było szkoda, eh... dobry chłopak w środku tam siedział.
# Wiktul - och kurcze. Kawał czasu minął od kąd czytałem "Amerykańskich", jednak jeżeli w jakiejś powieści pojawia się Loki to autor musiałby się bardzo postarać, żebym go nie polubił. Pewnie trochę za sprawą Ćwieka i jego serii, no ale taka prawda.