A ja lubię te kilka chwil jesieni, kiedy słońce świeci na zmieniające kolor drzewa. Potem, gdy liście opadną, lubię jesień pochmurną i chłodną, cieszę się na deszcz i spacery, gdy pada. Wczoraj było paskudnie słonecznie, brr, ale dzisiaj już kochane chmurki przykryły niebo i nawet trochę pada, tak w sam raz

Najwyraźniej jestem gruby mentalnie. I naprawdę lubię deszcz, no emo talk!
Ale to nic w porównaniu z ładną, mrrroźną, śnieżną zimką

Owszem, znam trud ocieplania domu piecem czy kominkiem, wiem, co oznacza pół metra śniegu, gdy trzeba rano ruszyć gdzieś samochodem. I co z tego? To śnieg!

Jesień oznacza, że można mieć nadzieję na zimę, przez co lubię ją jeszcze bardziej.
Chyba że mówimy o opadach w temperaturach powyżej -10 stopni. Wtedy już nie jest tak pięknie i taki stan rzeczy całkiem nieźle ujął frytka z Ke, występujący w starym Kokoarcie - patrz załącznik.
Jeśli znów będzie tak słaba zima jak w ostatnich latach, po skończeniu studiów zmieniam strefę klimatyczną. Kanada, Syberia albo Alaska, jeszcze się nie zdecydowałem.