Myślicie, że "Zmierzch" to już wszystko co można było powiedzieć w kwestii romansów z paranormalnymi istotami? O nie! Wampiry bowiem to dopiero (niestety) początek, teraz postanowiono w to wciągnąć również wilkołaki. Czy "Wilczy trop" poczyniony przez Patricię Briggs jest tak samo ckliwa jak historia Belli i Edwarda? A może otwiera całkiem nowe ścieżki dla tego typu literatury? Zapraszam do zagłębienia się w recenzję krzyslewego!
"Zmierzch" to chyba najbardziej pogardzana książka w literaturze, a jednocześnie – paradoksalnie – posiadająca jedno z największych gron fanek. Ja sam nigdy nie sięgnąłem po tę powieść, choć wampiry i wilkołaki zawsze stanowiły dla mnie atrakcyjny temat. Po prostu stwierdziłem, że nie jest ona dla mnie, tym bardziej, iż nie przepadam za romansidłami, a w szczególności tak szemranej jakości. "Wilczy trop" to jednak co innego. Przyznaję, że dziewczyna z przeszywającym wzrokiem, dużym biustem, pazurkami i płomiennymi włosami miała swój udział w skłonieniu mnie do czytania (cóż, nie jestem obojętny na takie zagrywki), ale nie był to jedyny powód.