Sesja manfreta - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!

Podgląd ostatnich postów

Ven'Diego,
Najemnicy popatrzyli po sobie z zadziornymi uśmieszkami na twarzach. Widać pomysł który rzucił Civin wywołał ciepło w ich najemniczych sercach.
- Tak świetny pomysł. Dajmy mu całe złoto, całe kosztowności i tym podobne, a nasz pracodawca odwróci się od nas i poszczuje psami. Pracowałem już z takimi wiele razy, nadstawiasz karku, poświęcasz swoich ludzi a potem nawet zwykłego dziękuję nie ma. Tacy jak Meloth patrzą z góry na takich jak my panie krasnoludzie. Proszę zatem przemyśleć swoją odpowiedź bardzo dobrze. My mamy kartę przetargową, więc my rozdajemy karty. - Człowiek świdrował cię przenikliwym spojrzeniem. Świecące pochodnie dawały temu upiorny efekt. - To jak będzie partnerze. Rzucimy temu gogusiowi papiery, a my sami zagarniemy kosztowności. Przy dobrych wiatrach nasz pracodawca zarobi to co jest tutaj bardzo szybko.
manfret,
Odwróciłem się powoli w stronę reszty ekspedycji wyjmując miecz i sięgając po tarczę. Patrzyłem uważnie na nich nie będąc pewnym tego co właśnie usłyszałem albo nie będąc pewnym tego co zaraz tu zajdzie. - Jeżeli dobrze zrozumiałem - zacząłem - chcecie mieć więcej niż wam przyznano w umowie. Rzeczywiście to prawda że należy nam się troszkę śmietanki z tego tortu ale chyba należy trzymać się wytycznych? Zleceniodawca ma otrzymać dokument własnościowy i skarby, które należą do jego rodziny a my otrzymamy zapłatę jaka była w umowie. I o jakiej sprawie mówisz? Zwykłej kradzieży? Dajmy mu najzwyczajniej w świecie to wszystko a potem zażyczymy sobie większej działki za dobrze wykonaną robotę. - nie byłem pewien czego mogę się po nich spodziewać. Nie wiedziałem ilu będzie na tyle chciwych aby się zwrócić przeciwko zleceniodawcy. Rzuciłem okiem na otwór przez który wcześniej rzuciłem kielich. Ponownie spojrzałem na najemników - Ciekawe co zrobią Tricus i Civin. W razie czego spiedzielam przez tą dziurę jeżeli będzie za dużo tych, którzy mają chcicę na kasę. Mam nadzieję że upadek nie będzie bolesny.
Ven'Diego,
Kiedy rzuciłeś kielichem, usłyszałeś kilka razy jak odbija się od ścian, po czym z trzaskiem ląduje na dnie. Po dźwięku mogłeś rozpoznać że koniec rozpadliny jest jakieś dwadzieścia metrów niżej.
- Cholera, taki piękny kielich. - Powiedział któryś z najemników.
- Spokojnie panowie, bez pośpiechu i niepotrzebnego cyrku - Powiedział Civin rozkładając ręce - Czcigodny krasnoludzie. Nie jesteśmy pierwszymi lepszymi najemnikami. Byle lawina nie załatwi nas na dobre. Jestem pewien że Tricus wymyśli coś na tą sytuację. Zastanówmy się teraz nad czymś innym. Nie jestem pewien, ale chyba znaleźliśmy to, po co tu przybyliśmy.
Człowiek podszedł do jednego z pojemników. Poszperał ręką po czym wyciągnął jakiś pergamin.
- Niniejszy dokument upoważnia jego posiadacza do blah blah blah. Urzędniczy bełkot. - Znowu sięgnął do pojemnik po czym wyciągnął krwisto czerwony klejnot wielkości kurzego jajka. - Iście królewski łup.
- Można powiedzieć że wystarczy dogadać ile z tego trafi nam, a ile naszemu pracodawcy. Na moje oko, ten który znajduje, powinien dostać lwią część, czyli wszystko - Człowiek uśmiechnął się w ponurym grymasie. - Zostaje nam pewna kwestia. Czy pan panie krasnoludzie jest w stanie poświęcić się dla sprawy. Bo chyba zgadza się pan z nami że powinniśmy dostać nieco więcej, hę?
manfret,
Spojrzałem na resztę drużyny - Chyba widzicie że jest to jedyna droga? Nie ma tu ukrytych drzwi czy innych przełączników aby przejść dalej. Możemy wrócić drogą, którą tu przybyliśmy ale nie o to chodzi. Musimy iść dalej a kto wie co czeka nas na dole? Tricus, kurwa - krzyknąłem na jego widok biegającego ze złotym kielichem, wypełnionym złotymi monetami - zamiast bawić w milionera pomóż nam wyjść z tego zasranego impasu - pokiwałem głową - Sprawdź czy nic w tych pojemnikach nie wystaje, żadne przełączniki czy inne mapy. - spojrzałem na kielich i na 'dół'. Podbiegłem do beczki i wyjąłem podobny kielich. Skierowałem się z kielichem do tego zasranego dołu i cisnąłem nim. Byłem ciekaw jak głęboko jest i ile byśmy zjeżdzali w dół - To macie te zasrane liny? - krzyknąłem do chłopaków - Dawać je tutaj.
Ven'Diego,
Civid podszedł powoli do ciebie spoglądając co jakiś czas w dół, gdzie spływała woda.
- Może to i dobry pomysł, ale jak potem chcesz z tamtą wyjść? Pomijając ewentualne rozwalone głowy podczas szaleńczej zjazdy w dół.
Przyjrzałeś się bliżej rozpadlinie i wydawało się że najemnik ma rację. Zejść na dół można było jako tako. Ale o drodze powrotnej można było zapomnieć. Nachylenie skał, ciąglę płynąca woda do tego wygładzone, pokryte śliską mazią skały nadawały się raczej do wspinaczki ekstremalnej.
- Chyba raczej nie mamy odpowiednich haków na taką robotę. Jareed, mamy coś takiego? - zapytał się Civin jednego z najemników
- Niech sprawdzę
- Chłopaki spójrzcie na to - Wykrzyknął Tricus trzymając w ręce złoty puchar z którego wysypywały się monety z tego samego kruszca.
manfret,
Dobra ferajna - mruknąłem - przeszukajcie to miejsce. Tylko spokojnie i bez pośpeichu. Może znajdziemy tu coś przydatnego - po czym zacząłem rozglądać się po jaskini. Nic, żadnych drzwi czy jakiekolwiek widocznego przejścia. Niby ślepy zaułek ale jakoś chyba można stąd przejść dalej. Podszedł do rozpadliny do której wpada woda z wodospadu - A może.... to by było całkiem logiczne...ale czy możliwe? - zastanawiałem się nad podwodnym tunelem - Ej! - zawołałem - Jest u ktoś kto umie pływać - wskazałem na 'jeziorko' - Niech ktoś sprawdzi czy jest tam jakiś tunel czy inne przejście. Może tak damy radę dotrzeć do innej jaskini.
Ven'Diego,
- Słyszeliście krasnoluda, mamy już tylko jedną stronę i żadnego powrotu. Tak więc lepiej się postarajmy. - Powiedział cicho Civid odbierając od jednego z najemników pochodnię.
Staliście w obszernej jaskini, o wiele większej niż ta w której były ukryte drzwi. Na jej drugim końcu wnosiły się murowane wrota. Cała ściana stylizowana była na coś co miało przypominać bramę i mur. Po lewej i prawej stronie wmurowane w skałę były dwie wieże.
Podeszliście powoli pod "mur", droga przez bramę wydawała się otwarta.
Stawiając ostrożne kroki ruszyliście dalej. Mijając łuk bramy poczułeś świeży powiew powietrza, miła odmiana podczas spacerów w stęchłym powietrzu.
Chwile później przekroczyliście bramę i weszliście do drugiej, nieco mniejszej jaskini.
Pierwsze co rzuciło ci się w oczy, był to mały wodospad który swój początek miał gdzieś pod stropem jaskini. Woda tworzyła mgiełkę która osadzała się na wszystkim tworząc powierzchnię wilgoci.
Trochę dalej rozciągała się rozpadlina do której wpadała krystaliczna woda.
Nieco obok stał rząd przeróżnych skrzyń, beczek i pojemników. Dałbyś sobie ogolić brodę, że coś złotego i srebrnego błyskało z ich wnętrza.
manfret,
Szybko krzyknąłem na resztę ekipy - Panowie, zapierdalać do tych drzwi ale migiem! Zostawcie tego przygniecionego, nikt mu nie pomoże już. - po czym szybko pobiegłem w stronę Civina. Ciężko się biegnie gdy jest się tak niskim krasnalem - Dobra robota chłopaki - wysapałem gdy dobiegłem do wyjścia - Było cholernie blisko. Wydaje mi się że teraz pozostaje nam tylko ruszyć przed siebie, chyba że napotkamy intruzów -dodałem
Ven'Diego,
- Myślę że dobrze by było... - Zaczął Civin lecz kolejny potężny huk przerwał jego słowa.
Potężny kawał sufitu, dosłownie przygniótł jednego z pechowych najemników który akurat przechodził przez wejście do komnaty. Pokryty całkowicie skałą nie wydał nawet z siebie żadnego dźwięku. Na domiar złego gruz zablokował wam drogę powrotną zostawiając za wami kilku członków ekspedycji.
- Niech to szlag. - Zaklną Civin kopiąc w frustracji stertę kamieni. - Tricus sprawdź szybko tamte drzwi. Jeśli tu zostaniemy choćby chwilę dłużej, pogrzebie nas tu żywce. ALE RUCHY!
Młody kapłan podbiegł szybko do jedynej drogi ucieczki z tej nieciekawej sytuacji. Szarpnął kilka razy klamkę, lecz drzwi dalej stały zamknięte
- Zamknięte na głucho! Spróbuje otworzyć magicznie! - Wykrzyknął kapłan po czym zabrał się na inkantację odpowiedniego zaklęcia. Nie minęło kilka chwil, gdy w drzwiach coś strzeliło. Civin, który podszedł do młodzieńca, szarpnął ponownie za klamkę. Drzwi stanęły otworem. Rozglądając się szybko, wszedł do środka dając ci znać ręką byś poszedł za nim.
manfret,
Otrzepotałem się z kurzu - Szlag, na Clangendina, cudownie, po prostu cudownie - mruknąłem - Tricus, jak to w srodku czegos? - zapytałem - Jestesmy w jakims magicznym gównie? Czyli co? Tu przecież do cholery musi byc wyjscie a ty jestes naszym specem od czarnej magii - dodałem. - Dobra panowie, nie czas na zagadki. Ruszajmy do wyjscia. Wydostańmy się lepiej z tego bagna zanim pogrzebie nas to żywcem. Potem zastanowimy się co tu zaszło. - powiedziałem i podszedłem ostrożnie do drzwi. - Jest tu jakis spec od pułapek? - zapytałem - Te drzwi są jakos zabezpieczone? Civin, mam nadzieję że nasza druga grupa nie ma takich problemów jak my...
Ven'Diego,
- Niech mnie ognisty, siarczysty piorun trzaśnie jeśli to nie jest jakaś plugawa magia - Powiedział przez zęby Civin, potem splunął siarczyście na ziemie. W tym samym momencie Tricus skończył inkantację czaru. Nic specjalnego się nie zdarzyło, tak więc musiało to być jakieś zaklęcie rozpoznające.
W momencie gdy wchodziłeś do sali, Tricus powiedział
- Panowie, nie wiem czy dobrze odczytałem moje zaklęcie, ale jesteśmy w środku jakiegoś magicznego... czegoś - Niepewny rozejrzał się wokoło jakby nagle miało się coś stać.
- Nie ma to jak profesjonalny opis sytuacji. Jak dobrze że mamy cię wśród nas. - Powiedział z uśmieszkiem na ustach Civin. - Pomyśleć że pożałowałem kilka srebrnych na kapłana z prawdziwego zdarzenia - Dodał szeptem do siebie.
Tricus chciał coś powiedzieć, gdy nagle cała jaskinia zadrgała lekko. Lekkie wstrząsy nawiedzały komnatę co jakiś czas.
- Co do... - Powiedział któryś z najemników, gdy z sufitu odleciał nagle spory kawał kamienia. Wszyscy odskoczyli zaskoczeni nagłym wydarzeniem. Ty sam dostałeś kilkoma odłamkami, które zresztą nie wyrządziły ci większej krzywdy.
manfret,
Co to jest do cholery? - powoli wszedłem do sali, trzymając miecz i tarczę - Panowie, spokojnie. Tricus - zwróciłem się do kapłana - wyczuwasz jakąś nekromancje? Do cholery, przecież podobno ten zamek był nieużywany przez kilkadziesiąt lat, to co tu robi ten stół i te świece? To jakaś cholerna sekta? - byłem zszokowany tym co widziałem. Powiedziano nam że nikogo nie powinniśmy spotkać a sam fakt, że pomieszczenie wyglądało na używane i w dodatku 'gospodarze' mogli być w pobliżu sprawił że byliśmy lekko przerażeni - Chłopaki, ostrożnie. Nie wiemy kogo mamy za gospodarzy więc ostrożnie. Niech Tricus sprawdzi czarami czy jest bezpiecznie.
Ven'Diego,
Cała kompania wstała z dosyć zabawnej sceny, po czym zaczęła się otrzepywać.
- Słyszeliście pana krasnoluda - Powiedziała Civin - Ruszamy dupy ale bez wyczynów i bohaterstwa. Mamy znaleźć skarb i wyjść o własnych siłach.
Poruszaliście się przez ciemny korytarz. Zapłonęło kilka dodatkowych pochodni wyciągniętych z plecaków. Zdawało się że nachylenie korytarza prowadzi was w dół. Najpierw trudno to było wyczuć, lecz potem pochył się zwiększył.
Po jakimś czasie dotarliście do obszernego, okrągłego pomieszczenia. Na drugim końcu stały drewniane drzwi wzmacniane żelazem. Na ścianach, co było dość dziwne, płonęły pochodnie.
- Co to ma znaczyć do dziewięciu piekieł? - odezwał się Civin po ujrzeniu dziwnej komnaty - Tricua?
Młody kapłan rozejrzał się wokoło, po czym zaczął mamrotać jakieś zaklęcie.
manfret,
Zdziwiony leżałem na kimś a jeszcze ktoś inny przygniótł mnie swoim cielskiem. Było ciężko
- Dobra cholery - wysapałem - spierdzielajcie ze mnie. Narzekają że krasnolud ciężki a sami mało nie ważą - dodałem po czym podniosłem się z 'drzwi' - Może on rzeczywiście jest dzieckiem szczęścia? - zapytałem - Ta mała cholera otworzyła nam drzwi. Tricus - zawołałem tak by mnie usłyszał ale bez przesady, nie potrzeba by Ci na końcu korytarza mnie także słyszeli - świetna robota. A teraz wracaj tutaj w podskokach i ruszamy dalej. - po chwili zwróciłem się do reszty ekipy
- No to panowie, ruszamy dalej. Powoli kroczmy przez te nieznane szlaki, pułapki mogą być wszędzie, a daleko zajdziemy. Pamiętajcie też że jeżeli odnajdziecie coś ciekawego to się nie wyrywacie. Sprawdzacie czy jest czysto i wtedy badamy to co zobaczyliśmy. Nie chcę by na początku połowa obecnych tutaj zdechła w męczarniach. Ruszajmy - dodałem po czym powoli przekroczyłem pozostałości kamiennych drzwi.
Ven'Diego,
- Mhm - odpowiedział niedoszły kapłan, po czym oddalił się kilka kroków od was.
Wy zaś nie tracąc czasu zaczęliście pchać drzwi. Po kilku minutach bezowocnego wysiłku odstąpiliście.
- Niech to szlag! - Zaklną Civin - No chyba nie będziemy musieli się wrócić po młoty i kilofy, do jasnej ciasnej...
Najemnik splunął siarczyście po czym starł kropelki potu ze swojego czoła. Rozejrzał się wokoło jakby szukając czegoś, po czym dodał
- Dobra spróbujemy pocisnąć jeszcze raz. Jak to nic nie da, to wracamy do reszty.
Przygotowaliście się ponownie do zwiększonego wysiłku i po chwili znowu cisnęliście wielki kawał skały. Słyszałeś jak niektórzy sapali i fuczeli jak niedźwiedzie.
Nagle coś strzeliło, zgrzytnęło i nim zdążyłeś zorientować się co się dzieje, lecieliście wraz z kamieniem na spotkanie podłogi. Chwile później leżeliście na kamiennym bloku, który przed chwilą był jeszcze drzwiami.
- Znalazłem coś - Usłyszałeś głos Tricusa.
manfret,
A bo ja wiem? - odpowiedziałem - Cholera, jestem wojownikiem a nie pieprzonym architektem czy specem od drzwi, który wie jak je otworzyć. Zawsze można postarać się je popchnąć, może to coś da. - dodałem. Cholera, szkoda że nie ma tutaj mego wujaszka Orsimera, on by wiedział co zrobić. Niestety typek schlał się w jednej z tawern w Srebrnych Marchiach i wsadzili go do pierdla. Coś tam jeszcze przebąkiwali o kradzieży ale nie jestem pewien. - Dobra panowie, popchnijmy je ale wcześniej obszukajmy to miejsce. Może gdzieś tu jest ukryta dźwignia, która to otworzy? Chyba że przegapiliśmy to idąc tutaj. Tricus, sprawdź ten korytarz, którym szliśmy. Tylko nie za daleko, tak byśmy ciebie widzieli - powiedziałem do stojącego przy wejściu do komnaty Tricusa.
Ven'Diego,
- No no no, widać krasonuludy nie tylko do bitki i do wypitki się nadają - Zażartował Civin śmiejąc się - Dobra panowie, czas ubrudzić ręce.
Człowiek zakasał rękawy, po czym podszedł do ciebie i razem z tobą zaczął przeżucać kamienie. Zaraz potem inni dołączyli do was.
- Jak na razie czysto - Poinformował was Tricus opierając się o jedną ze ścian.

Po dłuższej chwili drzwi były uwolnione od wszelakiego rodzaju kamieni czy innych przeszkód. Waszym oczom ukazał się pełnowymiarowy zarys drzwi.
- No dobra, co teraz. Mamy je przecisnąć czy jak... - Ni to spytał ni stwierdził Civin.
manfret,
Uśmiechnąłem się od ucha do ucha - Ej! Ferajna - krzyknąłem - Coś znalazłem, więc ruszcie dupy i pomóżcie mi się przekopać. Może te 'drzwi' zaprowadzą nas do skarbu? - powiedziałem po czym zabrałem się do przerzucania kamieni. Drzwi były nawet dobrze ukryte, pytanie brzmiało co za nimi nas czeka? - Młody - zerknąłem na kapłana Talony - wyczuwasz jakis martwiaków? Dobra panowie, teraz się skupmy. Odkrylismy jakies drzwi, mozemy byc blizej skarbu niz myslimy więc niech nas teraz nic nie zje - dodałem.
Ven'Diego,
Tricus odburknął coś w odpowiedzi, lecz zrobił jak mu powiedziałeś. Ty, Civin i kilku pozostałych najemników wzięliście się do pracy. Przeszukując każdy centymetr skały, zaglądając pod każdy kamień, straciliście poczucie czasu. Ile minęło? Godzina? dwie? Po jakimś czasie zaczynaliście odnosić wrażenie że to wszystko na nic. Że to zwyczajna jaskinia.
Mieliście już wracać gdy twój wzrok spoczął na niewinnej z pozoru stercie głazów. Coś nie dało ci spokoju. Wyczucie kamiennej roboty obudziło się w tobie. Podszedłeś bliżej i przyjrzałeś się ścianie.
Odrzuciłeś kilka większych kamieni i spojrzałeś jeszcze raz.
Tak, coś jakby zarys drzwi. Kijowa robota, na pewno nie krasnoludzka, dlatego zdołałeś je zauważyć. Gdyby to była robota twojego rodzaju, przeszedł byś obok nie zauważając nic.
manfret,
Chyba rzeczywiście coś się stało z nim skoro jest taką niemową. Czyżby sama Pani Szczęścia go opuściła? Przez co? W sumie nie miałem czasu na te religijne bzdety. Z zamyślenia otrząsnął mnie zawołanie jednego z 'poszukiwaczy'. Dobra panowie - powiedziałem - czas trochę pobrudzić rączki. Weźmy się do roboty i odszukajmy ewentualne wejście do ukrytej komnaty. Chcę skarb a wy chyba też co? Więc jazda. - dodałem po czym zacząłem przerzucać kamienie. Może Civin miał rację i skarb był bliżej nas niż tamtych? A może w ogóle go już nie było. Nie dowiemy się póki się nie przekopiemy. - Tricus - rzuciłem w stronę kapłana - stój na czatach. Liczymy na Ciebie.
Wczytywanie...