Sesja eimyra - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!

Podgląd ostatnich postów

eimyr,
- Kazimierz. Gabinet. - wyrzekła do służby, gdy tylko wkroczyła do rezydencji.

Rozejrzała się po holu, jak gdyby oczekiwała gości. Przesunęła wzrokiem po dekoracjach, przechodząc na piętro, do pełnego książek gabinetu. Odgrywanie swojej roli wymagało od niej poświęceń. Cały dom rozplanowany był tak, jak gdyby to Kazimierz był głową rodziny. Jej reprezentacyjne pomieszczenia do pracy musiały zostać zamaskowane w “nieużywanym” skrzydle budynku, pozbawione okien i oddzielone osobnym korytarzem. To oznaczało, że musi przejść przez całe piętro by do nich dotrzeć. Po drodze zajrzał przelotnie do “swojego” pokoju, dziecięcej sypialni wyposażonej we wszystkie te nowoczene, kontestujące rzeczywistość gadżety. Elementem wyposażenia pokoju był również jej sobowtór, dziewczyna, której imienia już nie pamiętała. Kolejna Kasia, nieważne która z kolei. Powoli się zużywała, coraz więcej pracy wymagało utrzymanie jej wyglądu w należytym dla wieku stanie. Katarzyna miała w zwyczaju odkładać wymianę sobowtóra. Wychowywanie dzieci nie było w jej stylu, a wypuszczanie na świat niedoświadczonych wampirów było co najmniej nieeleganckie, jeśli nie zwyczajnie niebezpieczne. Wreszcie, Kasia nie robiła problemów
Wiktul,
Ochroniarz skinął głową.
- Jak sobie pani życzy.
Gablota ruszyła przez półmroki miasta, niosąc cię cicho i komfortowo. W nocy korki praktycznie znikały, nie minęła więc chwila, gdy dotarliście na miejsce.
W twej rezydencji wszystko było w najlepszym porządku. Stonowany, przygaszony wystrój, wszechobecna cisza, rozsiadająca się w fotelowych perkalach, służba wytresowana na tyle sprawnie, że praktycznie niewidzialna. W każdej chwili i w każdym miejscu mogłaś cieszyć się nieskrępowaną prywatnością, choć zwykle wystarczyło wypowiedzieć właściwe imię, a niekiedy nawet mniej, by odpowiedni sługa zjawił się w drzwiach do pokoju.
eimyr,
Jeśli w rzeczy samej to był Ratko, to nie pisałby w banalnej sprawie. Z drugiej strony w sprawie poważnej przysłałby ghula. Sabat był dość nieprzewidywalny. Cokolwiek chcieli, mogło jednak poczekać. Tym niemniej, Kazimierz uznał, że to wystarczająco ważne, by zakłócać mój wieczór.

A gdyby jego osąd nie był bliski mojemu, nie byłby głową rodziny przez te wszystkie lata.

Skinęła głową zdawkowo. Kolacja może poczekać. Rzuciwszy kilka drobnych wymówek, na które i tak nie zwrócił uwagi, pożegnała się z dziewczynami, które miała na oku - drobną, zalęknioną licealistką z dobrego domu, która walczyła z nerwicą już prawie dwa lata i problemową dziewczyną, typową chłopczycą. Wiedziała, że opuszczą klub niedługo po niej, Katarzyna była jedynym, co je trzymało w tej grupce.

Pozwoliła ochroniarzowi zaprowadzić się do samochodu, dopiero wewnątrz, za przyciemnionymi szybami przełączyła się w tryb władczyni.
- Pospiesz się. Nie mam całej nocy. I powiedz Januszowi, żeby się ze mną zobaczył później, pojedzie do Rosji na zakupy.
Wiktul,
Elegancik w bufiastych mankietach swych rękawów miał zapewne jeszcze kilka w jego mniemaniu dystyngowanych odpowiedzi, jednak uznał najwyraźniej, że nie jesteś rozmówcą na jego poziomie. Ograniczył się zatem jedynie do kolejnego pogardliwego prychnięcia, uniesienia wypudrowanej twarzy w stronę sufitu i zastrzeliwszy cię zawodowym fochem odszedł do innego stolika. Zgromadzone wokół ciebie dziewczęta zachichotały zbiorowo, wyraźnie ubawione całą sytuacją.
Tymczasem przez tłum przedarł się lodołamacz w postaci rosłego, wysokiego osiłka w krojonej na policyjną kurtkę z wizerunkiem wieży na ramieniu. Kolejna cecha charakterystyczna "Zemsty" oraz świadectwo jej standardu - nie zatrudniano tu na bramkarzy mistrzów osiedlowej ligi MMA, lecz pracowników twojej firmy ochroniarskiej. Wielkolud odnalazł cię wzrokiem i zbliżył.
- Przepraszam panią, pani ojciec prosił, żeby przekazać, że przyszły listy. Czeka wraz z nimi w rezydencji.
W dobie internetu i wszechobecnych telefonów komórkowych czymś śmiesznym, jeśli nie upierdliwym, byłoby informowanie ludzi o każdym otrzymanym mailu czy podobnej wiadomości. Sama doskonale pamiętałaś czasy, gdy tak wszechobecna, paraliżująca wręcz komunikacja nikomu się nie śniła. Ba, nie trzeba było sięgać pamięcią wieki wstecz, wystarczyło 15, może 20 lat, gdy umówieni się z kimś na telefon o konkretnej godzinie stanowiło nieraz nie lada wyzwanie.
Wiedziałaś, że Kazimierz nie niepokoiłby cię informacją o zwykłym mailu czy innej wiadomości przekazanej przez kogoś. Zważywszy na wspominany wcześniej rozwój technologii, znałaś tylko kilka źródeł, z których mogłaby przyjść do ciebie tak staromodna forma korespondencji, jak list. Jednym z nich byli wysokiej rangi przedstawiciele Rodziny, oficjele Sabatu lub Camarilli.
Drugim - Ratko.
eimyr,
No to czego tu szukasz? Mroczny dar jest nie na pokaz, ale jak do tej pory tylko tu siedzisz i się nim przechwalasz. Szkoda na ciebie naszego czasu. Przy tym stoliku nie ma już dla ciebie miejsca. - zakomenderowała - Co tak patrzycie? Jak wam się podoba ten lamus, droga wolna. Tylko nie próbujcie tu wracać z płaczem. - rzuciła tej najbardziej napalonej części stada. Nieświadomie, toreador wyświadczył jej sporą przysługę. Oddzielanie ziarna od plew było najbardziej męczące. Rozpoznawanie dzieciaków cierpiących na największy angst i o odpowiednich pokładach nieuśmierzonego lebenschmerzu było trudne w grupach, gdzie jedna przed drugą ukrywały swoje psychozy. A tak wstępna analiza była już zrobiona. Oczywiście jeśli elegancik sobie pójdzie.
Wiktul,
Elegant skrzywił się z wyraźnym niesmakiem.
- Och, prosz... "Umoczyć kutasa"? - powtórzył, przesadnie artykułując sylaby, jakby takie stwierdzenie lub wizja tego, co wyrażało, budziło w nim najwyższą odrazę. - Takie słownictwo nie przystoi młodej damie, choć, jak słyszę po twych słowach, do damy bardzo ci daleko. Nie zwykłem podrywać... - ugryzł się w język - ...dzieci twojego rodzaju, nie prowokuj mnie więc do zachowań, których mogłabyś potem bardzo żałować.
eimyr,
- Czyli ty jesteś kolejnym trybikem establishmentu, nastawionym na gadanie. Bez żadnych faktów ani dowodów, wciskasz ludziom ciemnotę. - Katarzyna spojrzała na niego bez zdziwienia na twarzy - Każdy leszcz chcący umoczyć kutasa może rzucić tekstem o honorze wampira. Moje dziewczęta są zbyt inteligentne, żeby dać się złapać na tak tani wabik. Jeśli nie masz czegoś lepszego niż pusta gadka, to nie ma tu miejsca dla cieniasów twojego rodzaju.
Wiktul,
- Oooo! Taaak, tak tak!
- Właśnie, pokaż coś!
- No, skąd mamy wiedzieć, że nie zmyślasz?

Zbiorowy entuzjazm.
Androgeniczny elegant obruszył się wręcz operetkowo.
- Ależ moje panie! Przecież mroczny dar nie jest na pokaz! To nie jakaś kuglarska sztuczka, którą chwaliłbym się przed każdym, kto tylko sobie tego zażyczy. Tym bardziej, że konsekwencje uwolnienia skrytej w mym wnętrzu dzikiej bestii, mogłyby być dla was bardzo nieprzyjemne...
eimyr,
Po raz pierwszy tego wieczoru zapytała sama siebie czemu pozwala na taka prowokację. Toreador był ewidentnym idiotą, a jednak udało mu się w trzy minuty zdobyć zainteresowanie stadka. Warte zanotowania. I żałosne, ani na jotę nie mniej. W tej scenie przydałby się czołg. Kupię sobie czołg. To jest dopiero dobry pomysł.
Wracając. Powinnam tego pajaca przegonić na zbity pysk. A najlepiej go jeszcze napiętnować, żeby nie musieć pamiętać jego samozadowolonego wyrazu twarzy.

- I co, zanim napijesz się krwi wrzucasz focię na fejsbuczka? Wyglądasz na takiego, co lubi filterki na instagramiku. - Katarzyna kontestowała wszystko, co podobało się jej stadku. Zawsze. Nawet kiedy ulegały jej wpływom i zaczynały kopiować jej style, zmieniała poglądy i przekonania. Niektóre z nich były na tyle inteligentne, żeby nie dać się zdezorientować, ale większość przegrywała w starciu z chaosem - Może damy koledze jakąś ciekawą próbę, co, dziewczęta? Niech nas czymś zadziwi. Urozmaici chujową noc.
Wiktul,
[ Ilustracja ]

Rozlewałaś się w możliwie najwygodniejszej, najluźniejszej i najbardziej lekceważącej pozycji, na jaką było stać w tym momencie twe drobne, zgrabne ciało, na jednej ze skórzanych sof, stanowiących większą część umeblowania klubu. Skóra skrzypiała przyjemnie, w zapachu i fakturze potwierdzając swą autentyczność - rzecz niebywała jeśli chodzi o masowe miejsca młodzieżowej rozrywki. Jednakże między innymi dzięki takim ekscentryzmom "Zemsta" wyglądała i brzmiała jak należy, to znaczy jak świetny, atrakcyjny, oryginalny i popularny klub dla akademickiej dzieciarni, zblazowanych gotów w wersji dark oraz elektro, niedojaranych punków, niewydymanych lasek, a także dla wszystkich mrocznych inaczej, którzy z tych czy innych powodów upodobali sobie specyficzną atmosferę bladych, krwistych świateł, dziesiątków świec migocących w wyrwach w nietynkowanych ścianach i rozmaitych dźwięków, przy których lecący aktualnie kawałek mógłby spokojnie stawać w jednym rzędzie z soundtrackiem dobranocek.

Wszystko to, cały ten na pół radosny, na pół komiczny harmider, był dla ciebie tym, czym są ludzie dla każdego, kto jest wystarczający stary, by widzieć w nich głównie źródło rozrywki, a jeszcze nie dość stary, by całkiem się nimi znudzić.
Ot, w tym właśnie momencie, na drugim końcu twojej sofy, otoczony grupką mrocznych licealistek w niedwuznacznym, połowicznym negliżu, lansował się na potęgę wyjątkowy jegomość, w niewyraźnym świetle prezentujący się mniej więcej tak.

- Ależ oczywiście, że jestem wampirem. Wampiryzm to moja podstawowa natura, jeden ze środków wyrazu bardziej złożonej osobowości.
Bezrozumne, pełne nieartykułowanych "ochów" i "achów" spojrzenia wymienione między otaczającymi go samiczkami, świadczyły o piorunującym wrażeniu, jakie wywarło na nich to wyznanie, okraszone tak porażającą ilością skomplikowanych wyrażeń.
- Ale... To znaczy, że naprawdę chodzisz tylko w nocy, śpisz w trumnie i pijesz krew? - zapytała siedząca najbliżej ciebie, sądząc po rozmiarze negliżu i cycków - przywódczyni stada.
- Hmhmhmhm... Ależ bynajmniej. - odparł pretensjonalnym, nosowym śmiechem jej lestatowy ideał, wyraźnie bawiąc się świetnie. - Trumny, słońce, krzyże, woda święcona, to tylko przesądy masowej kultury, którą odrzucam jak każdy mainstream. Picie krwi zaś ma znaczenie bardziej rytualne, niż biologiczne. Stanowi pewien symbol, wyraz duchowych potrzeb i pragnień, które z czasem udzielają się także ciału...
Kolejna porcja niewerbalnych przekazów utwierdziła cię w przekonaniu, że audytorium jest już gotowe do rozrodu.
- Łaaał, ale to... To czym się zajmujesz, w sensie, normalnie?
- Różnie. Fotografią, malarstwem, generalnie sztuką. Istnieje wiele dziedzin, w których można się realizować...


Jak świat światem, jedna prawda pozostawała ponadczasowa. Toreadorzy, choćby i mniej prawdziwi niż forma, którą w tym momencie zechciało ci się przybrać, zawsze i wszędzie są jednakowo wkurwiający.
Wczytywanie...