Podgląd ostatnich postów
Gnom, spojrzał na ciebie zamyślonym wzrokiem, po czym powiedział.
- Trudno wyczuć, to zależy od wielu czynników, których ni będę teraz tutaj przytaczał. Może odnajdę jakieś wskazówki przed zapadnięciem zmroku a może za kilka dni? Trudno wyczuć - Gnom zaczął drapać się po głowie szepcząc coś pod nosem.
- Niech tak będzie - Powiedziała elfka kiwając porozumiewawczo głową z Fhamorelem.
-Więcej informacji się mimo wszystko przyda. Panie Silentall, ile może trwać badanie? Jeśli to potrwa mogę ruszyć poszukać tego Nyllta. Pani Lavyn? Chce mi pani pomóc z tym?- Plan kształtujący się w głowie Kamienia był dość prosty. Wraz z elfką łatwiej będzie im znaleźć informacje i walczyć jeśli musiałoby do tego dojść. Gnom zapewne będzie musiał skoncentrować się na swojej magii i cały proces potrwa. Dobrą rzeczą byłoby też rozdzielenie druidów, nie tylko dla tego, że Kamień nie przepadał za Fhamorelem ale także dla tego, że najszybciej nawiążą między sobą kontakt dzięki pomocy Natury. Dzięki temu zaoszczędzą na czasie, którego dla lasu mogło być coraz mniej. Kamień miał szczerą nadzieje, że to dostrzegają bo za nic nie chciało mu się tłumaczyć tego wszystkiego.
- Z całej jego bezsensownej paplaniny,stek bzdur i ogólnego nic, zdołałem wyciągnąć jedną cenną można by powiedzieć informacje. A właściwie imię. Carcaryn Nyllt. - Powiedział zagadkowo druid po czym kontynuował - Z tego co zdołałem się dowiedzieć, to jakiś miejscowy handlarz informacjami, łajdak, wagabunda. Śmieć jakich wielu w miastach. Otóż, tenże oportunista ostatnimi czasy bardzo interesował się pewną personą, Marrelem Tarnikosem. Ponoć to jakiś wyciągnięty spod prawa mag szaleniec. Ponoć - Druid zaakcentował słowo - dopuścił się szeregu kradzieży artefaktów i desakracji świętych miejsc kultów. Nie wiem czy niejaki informator postanowił dołączyć do szaleńca, czy też nie. Jedno jest pewne, znajdziemy go, znajdziemy potrzebne informacje. Chyba że nasz szczodrobliwy przyjaciel gnom ukróci nam trudu i wyszuka skubańca za pomocą swojej magii.
[Sorki, nie zwróciłem uwagi, że coś jest. Za dużo się tego zrobiło]
-Więc mamy już coś. Więzień przedstawił jakiś nowy trop?-Kamień może i nie cieszył się ze współpracy z brutalnym druidem, ale rozumiał, że ta współpraca musi zaistnieć by ocalono to miejsce. Widział mrok panujący w sercu lasu. Ale gdzieś tam tliło się jeszcze ziarno Natury. Inaczej by tu nie stał. Czas był odłożyć niesnaski i różnice poglądów.
Gnom podszedł bliżej druida i ściągnął swój pakunek na ziemie.
- Plugawe odkrycie zacny Fhamorelu, zaiste plugawe. Musze powiedzieć że zaczynam lubić to słowo, sam nie wiem czy nie zacząć się tym martwić. Tak czy owak, znaleźliśmy... to coś - Powiedział rozwijając pakunek. Światło dnia znowu zaświeciło nad tajemniczym obiektem - Doszliśmy do wniosku, że dobrze by było... popracować nad tym... czymś. Sam mogę użyczyć moich zdolności magicznych. Magia poznania to moja specjalność.
Gospodarz wpatrywał się w obiekt zastanawiając się najwidoczniej nad czymś
- Tak, tak będzie chyba najlepiej. Jeśli twoje moce są tak rozległe jak mówisz, powinieneś ominąć ewentualne pułapki czy inne zasadzki tego obiektu. Poznaj jego naturę, cele, dowiedź się do kogo należy i gdzie go znaleźć.
Kamień nie odzywał się w tej kwestii. Początkowo przyglądał się bacznie druidowi gdy ich przywitał potem swój wzrok wyczekująco przeniósł na gnoma by właśnie ten poprowadził rozmowę. Pozostawił mówienie gnomowi, licząc na jego wygadanie i fakt iż coś o magii wiedział. Teraz właściwie pozostało go wysłuchać i podjąć kroki co do wyleczenia lasu. Miał nadzieje, że gnom będzie wstanie rzucić trochę światła na całą tą tajemniczą chorobę i jej sprawcę.
Dzięki pomocy Lavyn zdołaliście dotrzeć do obozu bez jakiegokolwiek opóźnienia.
Na miejscu czekał na was gospodarz, wyglądając was już z daleka.
- Widzę że zaczęliście działać na własną rękę. Bardzo dobrze. - Odezwał się druid zapraszając was ręką. - Podejdźcie bliżej i pokażcie co udało wam się odkryć. Z pewnością uda nam się coś odkryć kiedy połączymy siły.
Bez zbędnych słów Kamień ruszył w stronę obozu. Był druidem i wędrował od lat, orientacja w terenie była jego podstawową umiejętnością. Choć przypomniał sobie o takiej jednej półelfce z północy, która choć miała serce we właściwym miejscu, była dość niezdarna i zawsze się gubiła. Chyba zajęła się szukaniem Natury w miastach. Ciekawe co się z nią stało? Oderwał się od wspomnień i począł wracać po swoich własnych śladach zrobionych jeszcze gdy był wilkiem. Przy okazji bacznie przyglądał się samej przyrodzie w tym miejscu w poszukiwaniu właściwej ścieżki.
Ten zdążył już w jakiś sposób przymocować "obiekt" do swojego patyka.
- Musimy zanieś to do obozu, tam spokojnie się temu przyjrzymy - Powiedział trzymając kijek jedną ręką niczym wędkę. - Ma ktoś jakiś worek, kawałek szmatki, cokolwiek w co mógłbym zapakować nasz "kamień milowy". Nie mam zamiaru dotykać tego świństwa. Kto wie co to jest.
Na dźwięk tych słów, kobieta odpięła swój płaszcz i podała go gnomowi.
- Mam nadzieję że będzie warto marnować mój płaszcz - Powiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy. Chyba pierwszym odkąd spotkałeś elfkę - Inaczej pozwolę sobie zachować twój Riceaka.
Gnom tylko skrzywił się, po czym zawiną obiekt w materiał i przymocował go do kija. Zaraz potem zarzucił przygotowany ładunek na ramie i niczym włóczykij ruszył przed siebie. Po kilku krokach jednak zatrzymał się i powiedział
- Ktoś wie którędy do obozu?
-Każdy strażnik natury działa dla jej dobra wedle swojego rozumu. Ja mam swoją rolę Fhamorel swoją i każdy z nas wykona ją zgodnie ze swoim sumieniem. To nie zmieni faktu iż według mojego źle do tego podszedł. Przy okazji coś plugawego mnie już wciągnęło. Pan Silentall mnie wyciągnął. Potem pobiegaliśmy po omacku i coś znaleźliśmy.- Ostatnie słowa powiedział z szyderczym uśmiechem. Prawdopodobnie pierwszym od dawna. Samą jednak wiadomość na pozostanie elfki Kamień przyjął z ulgą. Nie znali tego lasu i on nie był wojownikiem a gnom też tego wrażenia nie sprawiał. Dodatkowy wprawny miecz czy łuk w razie potrzeby mogły zaważyć na ich życiu czy śmierci. Nie zamierzał jednak tego powiedzieć nagłos. Dalej obserwował poczynania gnoma.
Kobieta spojrzała na ciebie nieco poważniej.
- Źle go oceniasz Kamieniu. Spróbuj przez chwile nie oceniać go przez swój pryzmat. Robi wszystko co może dla natury, dla jej ochrony. Ci ludzie i tak penie skończyli by na szafocie. Tak więc co to za różnica czy zginą w lesie, czy na jakimś placu podczas gdy miejska hołota będzie miała swoje kilka minut zabawy. Być może ten człowiek ma jakieś informacje, lub przynajmniej nakieruje nas na odpowiedni kierunek. Lepsze to niż biegać po omacku. - Kobieta podeszłą do was przyglądając się waszemu znalezisku - Zamierzałam mieć was na oku. W razie jakby coś plugawego wałęsało się w okolicy. Ale widzę że wy już zaczęliście działać.
Mały druid wyprostował się ze swojej bojowej pozycji i schował nóż. Odwzajemnił skłon kobiety.
-Kamień rzucony w świat.
Po tych słowach odwrócił się w stronę gnoma by zobaczyć jego postępem w szukaniu źródła tego problemu.
- Pana Riceaka Silentall zapewne pani zna. Możliwe, że wspólnymi siłami coś odnaleźliśmy. Fhamorel też tu przybędzie czy nadal jest zajęty torturami?
Gdy tylko się odwróciłeś, dostrzegłeś tą samą kobietę która przyprowadziła cię tutaj. Spokojnie z pełną gracją zbliżyła się do was.
-
Spokojnie niziołku. Nie masz czego się obawiać - Powiedziała kobieta ściągając z głowy swój kaptur.
Dostrzegłeś piękne rysy elfa. Spod srebrzystobiałych włosów patrzyły na ciebie czujne oczy.Lewą stronę jej twarzy "zdobiła" blizna.
-
Myślę że nie zostaliśmy sobie przedstawieni. Jestem Lavyn, doradczyni oraz zbrojna dłoń Fhamorela - Kobieta wykonała lekki ukłon w twoją stronę.
-Kto tam?- Nizioł obrócił się wyciągając równocześnie swój sztylet. Mógł być to oczywiście ich druidzki gospodarz lub jego świta, ale mogła to być też osoba odpowiedzialna lub inne zagrożenie, nie warto było ryzykować i mały druid to wiedział. Od razu przyjął też formę obronną, by w razie czego sparować atak albo odskoczyć. Jego ramie, nawet po terapii magią, bolało jeszcze po wcześniejszym cięciu. Trzeba było teraz uważać.
Po kilkunastu krokach gnom zatrzymał się nagle. Ruchem ręki wskazał ci byś spojrzał przed siebie.
Podążając za sugestią gnoma zauważyłeś... sam nie wiesz co.
Jakiś mały obiekt leżący beztrosko na suchym poszyciu lasu. Smród jaki wydzielał był wyczuwalny bez wilczej postaci. Szybkim susem gnom znalazł się przy tajemniczej rzeczy. Szybko zagarnął leżący nieopodal patyk i zaczął nim to szturchać.
- Na arkana, jak to śmierdzi - Powiedział zakrywając jedną ręką nos. - Jeśli to nie ma nic wspólnego z umieraniem lasu, to jestem krasnoludem.
Przybliżając się bliżej dostrzegłeś coś w rodzaju kory, albo coś przypominającego korę. Sam do końca nie mogłeś tego zidentyfikować.
Po dziabnięciu przez gnoma kijem, domyśliłeś się że to rodzaj jakiegoś materiału, bo drewno z łatwością zmieniało kształt znaleziska.
- Muszę to zbadać - Powiedział podekscytowany gnom. Jego głos był zmieniony przez zatkany nos. - To może być to!
Przyglądając się obiektowi, dostrzegłeś kontem oka ruch za sobą.
Trochę zdziwiony ale bez słowa sprzeciwu Kamień ruszył za Silentallem. Bacznie przyglądał się poczynaniom gnoma. Sam przy okazji począł rozglądać się po okolicy szukając rzeczy nienaturalnych, odstających od otoczenia. Podrapał się między warkoczami swej brody, oceniał w duchu czy Riceak wie co robi. Nie było jednak innego tropu więc lepiej było podążyć tą drogą.
- Ahmmmm - Odparł zagadkowo gnom przyglądając się z przymrużonymi oczyma. - Pozwolisz że teraz ja zacznę działać
Nie czekając na twoją reakcję, gnom zaczął przyśpiew zaklęcia. Po kilku sekundach z dłoni gnoma wystrzeliło kilka białych promieni, które oświetliły na krótką chwilę okolicę. Coś jakby błysk.
- Hmmm hmmm, rzeczywiście wyczuwam coś takiego. Sprawdźmy to - Nim zdążyłeś się zorientować, towarzysz już buszował w "krzakach" mamrocząc coś do siebie.
Kamień przysiadł i popatrzył z pewnym oburzeniem, na wilczej twarzy, na gnoma. Uszy jego oklapły. Brzmiało to jak komendy dla psa! Nawet jeśli jest w zwierzęcej formie to nadal ma umysł nizioła. No cóż... i tak już chyba czas wrócić do swojej postaci. Za jakiś czas przybędzie wataha i może też inni obozowicze, jeśli nie są za bardzo zajęci torturami. Wtedy będzie można pomyśleć co dalej. Zmieniając formę, gdy wreszcie gardło i usta ukształtowały się tak iż mowa była możliwa począł rozmawiać.
-Tak coś jest. Poczułem smród śmierci i rozkładu. Źródło jest przed nami.
Jedyny charakterystyczny zapach który czułeś, był tym dziwnym na którego natknąłeś się wcześniej.
- Jakiś trop? Znalazłeś coś? - Poganiał cię gnom, patrząc z nadzieją przed siebie.
To co wydawało ten zapach, musiało być gdzieś przed wami.
Kamień przysiadł spokojnie i rozejrzał się jakby czekając na coś. Zbierał w sobie siły. Wyprostował głowę w niebo i zawył donośnie. Wilcze wycie jest jedną z podstawowych form komunikacji wewnątrz watahy i pomiędzy nimi i dochodzi na kilka kilometrów. Wilk wyje by przekazać gdzie się znajduje, że upolował coś, albo z samej radości tego. Gdy wilki wyją razem to ich moment radości. Czasem też wyją by coś oznajmić, pokazać innym watahą jak liczna jest rodzina, albo jak w tym wypadku po prostu by dać znać gdzie jest. Gdy skończył to kikunastosekundowe wezwanie pomerdał ogonem radośnie. Czy był w wilczej formie czy w swojej własnej, swych towarzyszy uważał za rodzinę. Cieszył się na ich ponowne spotkanie, nawet jeśli wiele nie minęło. Powstał i począł dalej obwąchiwać okolicę by upewnić się miejsca. Trochę jednak minie nim jego bracia przybędą.