Zamieszczony przeze mnie tekst w zasadzie nie jest specjalistycznym wykładem (jako, że i ja nie specjalizuję się w historii Kościoła - chociaż magisterkę pisałem na temat funkcjonowania kapituł katedralnych). Powstał w ogniu dyskusji na pewnym sympatycznym forum (nie wymienię nazwy - kryptoreklama...). Sama zaś dyskusja i moje w niej posty zajęły duuuuużo miejsca . Przedstawiając suche fakty dotyczące genezy i działalności Świętego Oficjum chciałem tylko uświadomić, że kwestia oceny działalności inkwizycji nie jest tak prostą sprawą, a większość funkcjonujących stereotypów w istocie jest nieprawdziwa. Powtarzam również: aby dokonywać oceny jakiegokolwiek zjawiska - należy pierwej poznać wszelkie fakty dotyczące danego problemu. I stąd garść informacji jaką pozwoliłem sobie tutaj zamieścić. Opierając się na moich ocenach z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że w swoich czasach inkwizycja była światłą instytucją, która chroniła prawo i wniosła wiele pozytywnych zjawisk do teorii i egzekucji prawa europejskiego:
1. Mimo mrocznego obrazu inkwizycji i inkwizytorów, przekazywanego nam poprzez kulturę masową, jedynie 2 % procesów kończyło się wykonaniem kary śmierci. Zresztą trybunały inkwizycyjne tak naprawdę nie miały prawa orzekania takich kar. Kary, według prawa kanonicznego, były moralne, a nie fizyczne. To świeckie sądy, którym przekazywano konkretne sprawy wydawały wyroki i dokonywały egzekucji.
2. Tortury jako element dochodzeniowy stosowano bez porównania rzadziej, niż w przypadku sądów świeckich. Najważniejszą różnicą między stosowaniem takich środków przez jurysdykcję kościelną i świecką była pełna kontrola nad przebiegiem i czasem tortur w przypadku inkwizycji. W sądach świeckich cały proces oskarżonego często polegał tylko i wyłącznie na sprawdzeniu jego wytrzymałości na ból: zwyczajowo czekało go pięć „sesji” z mistrzem małodobrym. Jeśli natomiast wytrzymał pięć kolejek, a następnie szóstą – dodatkową – mógł być uwolniony od zarzutów. I stąd powiedzenie” „pal go sześć”. Świeccy sędziowie szermowali torturami nader często – był to najpopularniejszy sposób wyciągnięcia zeznań od oskarżonego. Sędziowie kościelni uważali tortury za środek ostateczny. Sięgano po niego tylko w przypadku stwierdzenia mataczenia, uporczywych i udowodnionych kłamstw w zeznaniach. Nawet słynne auto-da-fe w Hiszpanii polegały bardziej na uroczystym wyrzeczeniu się herezji, a nie na paleniu oskarżonych. Nazywane były przecież „obrzędami pojednania” i w większości przypadków nie kończyły się egzekucjami. Przypominam również o odgórnych nakazach papieży, którzy naciskali na ograniczanie tortur w procesach. Przykładem może tu być Aleksander VI, który nie tylko apelował o łagodne obchodzenie się z oskarżonymi, ale również otwarcie potępił sławetny „Młot na czarownice” oraz jego autorów: Institora i Sprengera (będących zresztą osobami świeckimi). Następnym przykładem może być też Bernard Gui, przedstawiany w filmach i książkach jako demon w ludzkiej skórze, a który w istocie był jednym ze światlejszych i rozsądnych inkwizytorów tamtejszych czasów. Na każde sto procesów, którym przewodził – jeden kończył się egzekucją oskarżonego. On to również był autorem porad dla wzorowego inkwizytora: „zawsze zachować spokój, nie dać się ponieść złości ani oburzeniu... powinien nie zatwardzać swego serca i nie odmawiać zmniejszenia albo złagodzenia kary zależnie od towarzyszących okoliczności... W przypadkach wątpliwych powinien być ostrożny, powinien wysłuchiwać, dyskutować i badać, aby dojść cierpliwie do światła prawdy".
3. Cóż takiego wniosła natomiast inkwizycja jeśli chodzi o przebieg procesów? Przede wszystkim ustalenie klarownego wizerunku: sędzia musiał być obiektywny i bezstronny, nie mógł występować jako oskarżyciel, ani świadek (co zdarzało się nagminnie w sądach świeckich). Podsądnemu przysługiwał obrońca – zawodowy prawnik, któremu przysługiwało prawo wglądu do aktu oskarżenia, wszystkich zgromadzonych dowodów oraz listy imiennej świadków. Funkcjonowała również ława przysięgłych złożona z dwudziestu osób – przeważnie miejscowych notabli. To inkwizycja wprowadziła instytucję aresztu tymczasowego i wcześniejszego zwolnienia w przypadku dobrego sprawowania, uwalniano też od zarzutów wszystkie osoby uznawane za niepoczytalne tzn. obłąkane, ciężko chore itp. Nikt taki nie mógł być sądzony i karany.
4. I na koniec trochę matematyki: ogólną liczbę wykonanych wyroków śmierci wynikłych z przeprowadzonych przez inkwizycję procesów, szacuje się na około 30 tysięcy. Tymczasem tylko w XVI w. Sądy świecki w Europie wydały 300 tysięcy wyroków! Z tej liczby 200 tysięcy egzekucji odbyło się w protestanckich krajach niemieckich, a 70 tysięcy w Anglii.
1. Mimo mrocznego obrazu inkwizycji i inkwizytorów, przekazywanego nam poprzez kulturę masową, jedynie 2 % procesów kończyło się wykonaniem kary śmierci. Zresztą trybunały inkwizycyjne tak naprawdę nie miały prawa orzekania takich kar. Kary, według prawa kanonicznego, były moralne, a nie fizyczne. To świeckie sądy, którym przekazywano konkretne sprawy wydawały wyroki i dokonywały egzekucji.
2. Tortury jako element dochodzeniowy stosowano bez porównania rzadziej, niż w przypadku sądów świeckich. Najważniejszą różnicą między stosowaniem takich środków przez jurysdykcję kościelną i świecką była pełna kontrola nad przebiegiem i czasem tortur w przypadku inkwizycji. W sądach świeckich cały proces oskarżonego często polegał tylko i wyłącznie na sprawdzeniu jego wytrzymałości na ból: zwyczajowo czekało go pięć „sesji” z mistrzem małodobrym. Jeśli natomiast wytrzymał pięć kolejek, a następnie szóstą – dodatkową – mógł być uwolniony od zarzutów. I stąd powiedzenie” „pal go sześć”. Świeccy sędziowie szermowali torturami nader często – był to najpopularniejszy sposób wyciągnięcia zeznań od oskarżonego. Sędziowie kościelni uważali tortury za środek ostateczny. Sięgano po niego tylko w przypadku stwierdzenia mataczenia, uporczywych i udowodnionych kłamstw w zeznaniach. Nawet słynne auto-da-fe w Hiszpanii polegały bardziej na uroczystym wyrzeczeniu się herezji, a nie na paleniu oskarżonych. Nazywane były przecież „obrzędami pojednania” i w większości przypadków nie kończyły się egzekucjami. Przypominam również o odgórnych nakazach papieży, którzy naciskali na ograniczanie tortur w procesach. Przykładem może tu być Aleksander VI, który nie tylko apelował o łagodne obchodzenie się z oskarżonymi, ale również otwarcie potępił sławetny „Młot na czarownice” oraz jego autorów: Institora i Sprengera (będących zresztą osobami świeckimi). Następnym przykładem może być też Bernard Gui, przedstawiany w filmach i książkach jako demon w ludzkiej skórze, a który w istocie był jednym ze światlejszych i rozsądnych inkwizytorów tamtejszych czasów. Na każde sto procesów, którym przewodził – jeden kończył się egzekucją oskarżonego. On to również był autorem porad dla wzorowego inkwizytora: „zawsze zachować spokój, nie dać się ponieść złości ani oburzeniu... powinien nie zatwardzać swego serca i nie odmawiać zmniejszenia albo złagodzenia kary zależnie od towarzyszących okoliczności... W przypadkach wątpliwych powinien być ostrożny, powinien wysłuchiwać, dyskutować i badać, aby dojść cierpliwie do światła prawdy".
3. Cóż takiego wniosła natomiast inkwizycja jeśli chodzi o przebieg procesów? Przede wszystkim ustalenie klarownego wizerunku: sędzia musiał być obiektywny i bezstronny, nie mógł występować jako oskarżyciel, ani świadek (co zdarzało się nagminnie w sądach świeckich). Podsądnemu przysługiwał obrońca – zawodowy prawnik, któremu przysługiwało prawo wglądu do aktu oskarżenia, wszystkich zgromadzonych dowodów oraz listy imiennej świadków. Funkcjonowała również ława przysięgłych złożona z dwudziestu osób – przeważnie miejscowych notabli. To inkwizycja wprowadziła instytucję aresztu tymczasowego i wcześniejszego zwolnienia w przypadku dobrego sprawowania, uwalniano też od zarzutów wszystkie osoby uznawane za niepoczytalne tzn. obłąkane, ciężko chore itp. Nikt taki nie mógł być sądzony i karany.
4. I na koniec trochę matematyki: ogólną liczbę wykonanych wyroków śmierci wynikłych z przeprowadzonych przez inkwizycję procesów, szacuje się na około 30 tysięcy. Tymczasem tylko w XVI w. Sądy świecki w Europie wydały 300 tysięcy wyroków! Z tej liczby 200 tysięcy egzekucji odbyło się w protestanckich krajach niemieckich, a 70 tysięcy w Anglii.