Podgląd ostatnich postów
Po wejściu do pomieszczenia oczy mi się zaświeciły i od razu rzuciłem się by sprawdzić co dokładnie mogę znaleźć na półkach.
Przede wszystkim postanowiłem wziąć jakiś dobry ręczny wykrywacz metalu gdyż moja samoróbka nie mogła z czymś takim konkurować.
Do kompletu postanowiłem dobrać jakiś zestaw nowych narzędzi, wprawdzie miałem swoje wysłużone, ale w takim saperskim komplecie było wszystko co mogło przydać się podczas zadania, na dodatek zapakowane w specjalna torbę/pokrowiec w której był łatwy i szybki dostęp do całego sprzętu.
Jako że zauważyłem że potrzebny sprzęt nie zmieści się do mojego plecaka którego nie zamierzałem przepakowywać postanowiłem poszukać odpowiedniej togny, gdy już znalazłem stosowną półkę postanowiłem że chyba jednak wezmę dwie.
Kontynuując wziąłem kilka kilogramów kostek plastiku, zapalniki tak na oko ze 20szt, 2 rolki drutu detonacyjnego i 2 detonatory.
Wszystko starałem się w miarę równo dzielić na obie torby.
Gdy stwierdziłem że skończyły mi się pomysły na sprzęt saperski, postanowiłem rozejrzeć się jeszcze raz po pomieszczeniu i moja uwagę zwróciły rzędem ułożone walizki i nagle mnie olśniło, czemu ja kretyn myślałem o ręcznym wykrywaczu metali jak przecież czytałem wojsko z powodzeniem używało walizkowych wykrywaczy, taką walizkę wystarczyło rozstawić i wbudowany radar nanosił wszystkie metalowe elementy na wbudowanym ekranie.
Przy okazji przypominał mi się jeszcze jeden gadżet opisywany w kolejnym numerze wojskowej gazetki, tzn wykrywacz ruchu, z tego co pamiętałem, taka sama walizka, taki sam ekran, nawet czas działania akumulatorowego taki sam jak wykrywacza metalu tylko z kolei on wykrywał wszystkie poruszające się obiekty.
Z ręcznego wykrywacza postanowiłem nie rezygnować ale przypomniało mi się że nie wziąłem zapasowych akumulatorów, wrzuciłem 3 dodatkowe akumulatory do torby z wykrywaczem i postanowiłem sprawdzić walizki, jeśli to to co myślałem to wziąłem po jednej i po 3 zapasowe akumulatory.
Spojrzałem raz jeszcze po półkach w nadziei że coś mi się przypomni po czym wyszedłem do poprzedniego namiotu, tu także widziałem coś co przydało by się podczas misji.
Moje pierwsze kroki skierowałem w stronę półki z amunicja, 7.62 x 51 mm to było to czego szukałem, a w szczególności wersja FMJ, gdy tylko je znalazłem wrzuciłem całe pudełko (100szt) do podręcznej torby.
Po chwili namysłu poszukałem też 20 nabojowych magazynków do PSG1, bo z tego co pamiętałem były identyczne z tymi do mojego MSG90A1, 3 sztuki powinny wystarczyć.
Gdy popatrzyłem na latarki taktyczne pomyślałem że grzechem było by nie wykorzystać takiej okazji i wybrałem model z zintegrowanym celownikiem laserowym, nie byłem do końca przekonany że przyda się w walce z Molochem ale co tam. Do kompletu standardowo już wziąłem już 3 szt. zapasowych baterii.
Wychodząc na zewnątrz zagadałem do Connora:
- Moglibyśmy na chwilkę jeszcze wpaść do Andrieja ?
Zasalutowawszy wyszliście z namiotu, ponownie wpadając w ludzką rzekę pędzących we wszystkich kierunkach żołnierzy. Przepychając się i krztusząc pyłem, o którego potencjalnie radioaktywnych właściwościach przypominały ci liczne skafandry ochronne, które przemieszczały się wokół. Mijając coś, co najtrafniej można by określić zbrojownią, Connor wprowadził cię do kolejnego namiotu, niepokojąco przypominającego siedzibę Andrieja. Więcej było tu jednak sprzętu saperskiego i pirotechnicznego w wielkiej rozmaitości.
[Mówiąc krótko - pofolguj sobie z wyposażeniem
]
- Hmm, jakoś nic nie przychodzi mi na myśl, ale jak co będę pytał Connora.
Trochę niezdarnie zasalutowałem a następnie ruszyłem za Connorem.
Pułkownik patrzył na ciebie bez słowa przez moment, w końcu jednak kiwnął lekko głową.
- Dobrze, w takim razie pobierzcie niezbędny sprzęt, macie wolną rękę jeśli chodzi o dobór. Bylebym tylko nie żałował tej decyzji... Następnie niezwłocznie zgłoście się do Connora i jazda na front. Pytania?
- Yyyy, znaczy pojedyncze maszynki to widziałem, strzelałem, bebeszyłem a po dzisiejszym dniu nawet naprawiałem, ale jeśli mowa o takim dużym, metalowy po horyzont jak słyszałem z opowiadań to jeszcze nie widziałem.
- Aczkolwiek jak to mówią, zawsze musi być ten pierwszy raz i głupi ten kto się nie boi ale głupi kto nie stawia przed sobą wyzwań. Tak więc myślę że dam sobie z tym rade cokolwiek by to było
Zakończyłem z uśmiechem na twarzy i starałem się stuknąć obcasami i się wyprężyć.
Zaraz po wyjściu z namiotu dostrzegłeś panujące w obozie poruszenie. Żołnierze biegali nerwowo w różnych kierunkach, przenosząc sprzęt i broń, podoficerowie wykrzykiwali rozkazy, przygotowywano wozy. Niemniej w całej krzątaninie znać było specyficzną koordynację i dyscyplinę, wszyscy widzieli co i jak mają robić. Jeśli nawet nie uspokajało cię to w tym momencie, na pewno nie dostarczało kolejnych powodów do nerwów.
Z pewnym zaskoczeniem zaobserwowałeś, że słońce chyli się z wolna ku zachodowi. Najwyraźniej poświęcając się radosnej sekcji mechanicznych zwłok straciłeś rachubę czasu.
Wszedłeś do namiotu pułkownika. Tu również panował ruch i gwar. Sam dowódca, pochylony nad trzema mapami na raz, wydawał rozkazy trzem różnym grupom, w jednej z których dostrzegłeś Connora i Greena. Kiwnęli na ciebie, byś podszedł do nich, w sam raz by usłyszeć słowa odwracającego się do was pułkownika.
- Panowie, wam przypadnie rozpoznanie tego odcinka frontu. - wskazał palcem linię odległą od waszej obecnej lokalizacji o jakieś 30 kilometrów. - Waszym zadaniem jest ustalenie pozycji wroga, określenie jego sił na tym odcinku, w miarę możliwości także przygotowanie dogodnych pozycji pod działania bojowe, w skład czego wchodzi także rozminowanie obszaru. - pułkownik spojrzał na ciebie. - Powiedzcie żołnierzu, widzieliście kiedyś Molocha z bliska? Dacie sobie z tym radę?
- No szlag by to! Trudno, będziesz musiał Andrej skończyć to sam.
- Radzę jednak nie przyczepiać tego zewnętrznie tylko wewnętrznie i to za pomocą jakichś płaskowników, śrub czy nitów żeby się solidnie trzymało, a sam blaszak nie dał rady się do tego dostać odnóżami.
- No cóż, chyba chcą mi jeszcze coś pokazać choć czuję że moglibyśmy się tu bawić z takimi zabawkami jeszcze co najmniej miesiąc.
Pozbierałem jak najszybciej swoje rzeczy.
- To do zobaczenia, mam nadzieję że ten blaszak się do czegoś przyda.
Ruszyłem do namiotu gdzie zabrano mnie na początku.
- Może weźmy po prostu trochę naszego plastkiu, własny nadajnik do oddzielnego detonatora i jazda? - proponował Andriej, zastanawiając się nad tym samym. - Albo senteksu. Albo trotylu. Wsio jedno, wszystko wybucha, nawet gówno, wystarczy odpowiednio ścisnąć. Zamontujemy zewnętrznie, przyczepimy solidną taśmą, zeby nie odpadło...
Do namiotu, z dużą dozą wyraźnej niepewności, wszedł nieznany ci żołnierz. Rozejrzał się pobierznie po otaczającej go technodżungli i spoglądając to na ciebie, to na Rosjanina, oznajmił:
- Saper Matt Tronik ma stawić się za piętnaście minut w namiocie dowódcy. Jedziecie z patrolem frontowym.
Spojrzałem na szklankę, wziąłem ją do ręki.
- Jeśli przelać ją do mniejszego naczynia będzie pełne, jeśli wlać to do wanny to będzie pusta, a jeśli wlać to do gardła to .... - chwila namysłu - .... to chyba jednak będzie za dużo.
Odstawiłem szklankę.
- Czyli podsumowując to możemy się tym robaczkiem bawić ale nie możemy mu ufać.
- Można by go wykorzystać do różnych zadań ale daleko od ludzi, czyli w sam raz wleźć w głąb molocha i albo stracimy sygnał albo coś się dowiemy.
- oczywiście do kompletu bym go zaminował gdyby maszynki chciały sprawdzić co z nim nie tak.
Odłączyłem zasilanie robota, postawiłem go na stole i zacząłem się zastanawiać jak zaminować robota tak żeby w razie czego sam nie mógł się zdetonować.
Andriej pogrzebał w kolejnej szufladzie, sądząc po dochodzących z niej dźwiękach wypełnionej śrubkami i metalowymi przedmiotami, z której wyciągnął zmemłaną paczkę czegoś przypominającego papierosy.
- Poślęczałem trochę nad oryginałem... - zaczął, potrząsając paczką, opatrzoną zatartym napisem "Biel..."cośtam, a z kieszeni spodni wyjął kawałek drewna. - Miałem fuks, bo któryś z naszych infospeców dorwał zmutowaną wersję ostatniego Ubuntu, ale i tak zębów mało nie połamałem... - pociągnął drewienkiem po podeszwie, to zapaliło się, okazując się zapałką, od której odpalił papieros, wydzielający z siebie syf, jakiego nie powstydziłyby się biologiczne rozpylacze Molocha.
- Także działa. Niezgorzej, jak widać. - wskazał na zmieniającego kierunki coraz szybciej i sprawniej pająka, którego sterowanie zdawało się stawać coraz prostsze i sprawniejsze zarazem, wraz z tym, im dłużej się nim posługiwałeś. - Ale czy jestem pewny...? - buchnął kolejną chmurą srebrzystego smrodu i wzruszył ramionami - Ot, weź no na przykład tą szklankę. - wskazał na wysokie, brudne naczynie wkręcone w sploty kabli. Odkręcił butelkę potwornej wódy, którą częstował cię na wejściu i napełnił mniej więcej 250 z 500 mililitrów pojemności.
- Jak uważasz: w połowie pusta, czy w połowie pełna?
Wciąż testując możliwości robota, w szczególności szybkie uniki i nietypowe zwroty.
- Ten algorytm ruchu to jakiś twój wytwór czy zaadaptowałeś oryginalny kod ?
- Jesteś pewny że moloch nie ma już nad nim kontroli lub nagle jej nie przejmie ?
Nie potrzebowałeś wiele czasu, by wprawić maszynę w ruch i już po chwili robopająk stawiał pierwsze niepewne kroki po stole pełnym przeszkód w postaci przewodów, śrubek i sprężyn. Koordynowanie ruchów wszystkich odnóży było jednak nieco problematyczne, w efekcie czego robot spadł z krawędzi blatu. Nie zaszkodziło mu to bynajmniej, za to pozwoliło ci zaobserwować ciekawy automatyzm - gdy tylko znalazł się w pozycji leżącej, odnóżami do góry, całym robotem zaczęły wstrząsać krótkie, intensywne wibracje, które szybko doprowadziły do powrotu do pozycji stojącej i wówczas ustały równie gwałtownie, jak się zaczęły.
Przyjrzałem się jeszcze raz kontrolerowi uwzględniając to co powiedział Andriei, po czym uruchomiłem go i delikatnie spróbowałem poruszać wszystkimi manipulatorami aby zidentyfikować funkcje.
Następnie już nieco odważniej zacząłem testować możliwości ruchowe robota na tyle na ile pozwalał na to zagracony namiot, tak aby w miarę możliwości nauczyć się płynie poruszać robotem nic nie [przewracając.
Rosjanin spojrzał na ciebie jak na idiotę i otworzył usta, by coś powiedzieć, ale momentalnie zmarszczył brwi i strzelił się otwartą dłonią w czoło.
- Skleroza nie boli, ale trzeba się nachodzić... To moja własna produkcja, stąd pewnie nie wiesz... Te dwa - wskazał ci analogi po obu stronach pilota. - odpowiadają za poruszanie się robota: prawy za pracę kamer zamontowanych w oczach, lewy za ruchy kończyn. Guziki pozwalają regulować prędkość, a krzyżak zarządza trzema wyrzutniami kwasu, które zdemontowałem wcześniej. A te diody - popukał palcem światełka na samym szczycie urządzenia - pokazują ci siłę sygnału, czyli zasięg. Im dalej wyślesz sukinsyna i im słabszy będzie sygnał, tym mniej ich będzie się świeciło, aż zgasną wszystkie i stracisz łączność z odbiornikiem.
Przez chwilę przyglądam się trzymanemu przedmiotowi i próbuję sobie przypomnieć czy kiedyś coś takiego gdzieś już widziałem.
Po chwili:
- Andriej, czy mógł byś mi mniej więcej wyjaśnić jak to dokładnie działa ?
Rosjanin zgodził się z tobą w ponurym milczeniu, konfigurując jakieś parametry, podczas gdy ty zająłeś się wymianą części. Tym razem obeszło się bez niespodzianek i zbędnej zwłoki. Gdy robot ponownie parę razy zatrzeszczał i zatrząsł się na stole, poruszając odnóżami, Andriej wstał od komputera i podszedł do polowego biurka stojącego tuż obok. Potraktował z buta jedną z szuflad, którą następnie wyszarpnął bez litości i zaczął w niej grzebać, przerzucając coś w jej wnętrzu. Dziesięć sekund później rzucił ci
igrekowaty przedmiot i wskazał machnięciem na maszynę.
-
Masz, baw się.
Odłączam przytopione kable i mierzę czy układ zasilania nie uległ uszkodzeniu.
- Chyba jednak coś z tego jeszcze będzie !
- To tylko zwarcie na kablach.
Biorę się za wymianę uszkodzonych przewodów i montuję nowe tak by zminimalizować szanse ich przypadkowego uszkodzenia.
- A z tymi cholernymi oknami to masz rację, zawsze się to zawiesi w najmniej odpowiednim momencie. Dlatego na co dzień używam pingwina ale niestety są przypadki że trzeba mieć to gówno na dysku.
Szybko zająłeś się maszyną, lecz równie szybko usterka okazała się fałszywym alarmem. Spięcie nastąpiło na styku trzech kabli łączących zasilacz z procesorem, co samo w sobie również nie było niczym nadzwyczajnym - wszystkie te elementy pochodziły zapewne od innych, starszych urządzeń, Moloch nie produkował wszak fabrycznie nowych maszyn, a nawet jeśli, to w bardzo ograniczonym zakresie, w którym ten robo-pająk wyraźnie się nie mieścił. Zapewne któraś z wybranych przez Andrieja komend doprowadziła wysłużone przewody do ostateczności, stąd też cała usterka.
- Nie ma, kurwa! Musi działać! - wyraził sprzeciw Rosjanin, traktując "Windowsa" z buta, co z cichym stęknięciem przyjął pancerny monitor. - A nawet gdyby miał nie działać, to i tak będzie działać! Takich jak ten mamy jeszcze z pięć w kilkunastu częściach po ostatnich atakach. Pieprzona WinZgroza... Mówię ci, to było pierwsze dziecko Molocha, zanim jeszcze uzyskał świadomość. W ten sposób doprowadził nas tu, gdzie jesteśmy teraz, powtarzałem to wielokrotnie! - wykrzyczał w iście kaznodziejskim stylu, dla uspokojenia waląc sobie kolejną szklaneczkę czystej.
Staram się jak najszybciej podbiec do robota i odłączyć zasilanie uważając przy tym żeby się przy tym nie poparzyć.
Spoglądam na widoczne okiem uszkodzenia i oceniam co się spaliło.
- No to chyba do kolejnych zabaw trzeba będzie zdobyć następnego. - stwierdzam z strapioną miną.
Biorę miernik i staram się nieco dokładniej sprawdzić co poszło nie tak i co się uszkodziło.
Przez parę minut przypatrywałeś się jego zabiegom w milczeniu, które przerywały jedynie okazyjne pomruki przekleństw w jego języku ojczystym. Otworzył konsolę poleceń, w której wystukiwał kolejne wiersze, niestety pisane cyrylicą, więc podglądanie na niewiele ci się zdało. Nie potrzebowałeś jednak znać rosyjskiego, by od razu rozpoznać szare, a potem błękitne okno erroru oraz wyjątku opatrzonego numerem 404.
- Job twoju mać!!! - zabrzmiało wraz z pojawieniem się komunikatów, a przez pełen irytacji okrzyk przebiło się nikłe echo elektrycznego spięcia i charakterystyczny zapach tlących się obwodów.