No ale poczekam, popatrzę, nie cofnę kijem Wisły.
No ale poczekam, popatrzę, nie cofnę kijem Wisły.
Pół roku temu poinformowaliśmy Was o pierwszych pogłoskach dotyczących ekranizacji bestselerowej powieści Neila Gaimana zatytułowanej "Amerykańscy Bogowie". Teraz dowiecie się więcej o tym projekcie, za realizację którego wzięło się... HBO. Czy komukolwiek należy tłumaczyć, co to oznacza?
Oznacza to, że najprawdopodobniej czeka nas kolejny świetny serial, emitowany przez amerykańskiego giganta. Nauczeni doświadczeniem płynącym z oglądania "Zakazanego Imperium" czy innej książkowej ekranizacji – "Gry o Tron", mamy prawo oczekiwać, że "Amerykańscy Bogowie" zaprezentują się równie dobrze w serialowych odcinkach, co w literackim pierwowzorze. Zagwarantować ma to osoba Roberta Richardsona, znanego ze współpracy z Quentinem Tarantino przy tworzeniu filmów "Kill Bill" i "Bękarty Wojny", a także z "JFK", "Kasyna" czy nagrodzonego Oscarem "Aviatora". Głównym producentem będzie założona przez Toma Hanksa wytwórnia Pavtone, która na swoim koncie ma już seriale takie, jak superprodukcja "Pacyfik".
Wszystko pięknie, pytanie tylko, czy taka ekipa faktycznie jest w stanie wiernie i atrakcyjnie przenieść na ekrany telewizorów wszystkie walory złożonego i surrealistycznego dzieła, jakim są "Amerykańscy Bogowie"? Na to pytanie odpowiada sam Gaiman, zapewniając o swoim całkowitym zaufaniu dla twórców serialu, którzy chcą zekranizować powieść w niezmienionym kształcie, niczego nie ujmując, nie "temperując" ani nie wygładzając. Cóż, skoro autor "Sandmana", "Koraliny" i "Gwiezdnego Pyłu" jest przekonany, że nie można było wybrać lepiej, to chyba możemy być spokojni.
Tymczasem sama książka, która obchodzi właśnie dziesiątą rocznicę wydania, doczeka się kontynuacji. Nie wiadomo jeszcze jak ma ona wyglądać, lecz poza sequelem, nad którym pracę Gaiman ma zacząć w ciągu najbliższych tygodni, pojawią się przynajmniej dwa krótsze opowiadania, z których jedno przedstawiać będzie historię głównego bohatera "Amerykańskich Bogów" – Cienia – rozgrywającą się przed wydarzeniami z głównej powieści.
Przyznam, że sam nie wiem co o tym myśleć. Z jednej strony już czekam z niecierpliwością na kolejną świetną serię HBO, która pochłonęłaby mnie co najmniej na równi z "Grą o Tron", z drugiej zaś zawsze pozostaje obawa o jakość takiej ekranizacji. No i pytanie na koniec – czy spośród wszystkich książek Neila Gaimana akurat ta najbardziej nadaje się na wysokobudżetowy serial?