Wakacje zaczęły się na dobre. Na wszystkich czekają wspaniałe atrakcje (questy) i moc doświadczeń (expa). Do ich grona zaliczyć można także lektury, które wpadną wam w ręce tego lata, umilając czas spędzony w pociągu, samochodzie, na leżaku, na koniu, plaży, polu bitwy... Dobra, dosyć tego bełkotu – na GE mamy od dziś recenzję "Końca Pieśni" Wojciecha Zembatego, a Wy macie ją przeczytać. Dlaczego? Bo ja tak mówię. I żebyście mogli potem powiedzieć, że się nie znam.
Gdy sklepowe półki z literaturą uginają się pod ciężarem leżących na nich smoków, żelastwa używanego do ich szlachtowania oraz zwojów z formułami zaklęć równie oklepanych, co "Abrakadabra", napisanie dobrej, zajmującej i w jakiś sposób nowatorskiej książki o mieczach i magii samo w sobie jest sukcesem. Każdy czytelnik, darzący sympatią ten gatunek, czy też po prostu szukający porządnej, odciągającej od rzeczywistości lektury, ucieszy się na kontakt z czymś, co po pierwsze zaoferuje mu dobrze znane klimaty opowieści w starym, "klasycznym" stylu, po drugie zaś przedstawi sprawdzony schemat w nowy, pomysłowy sposób. Tyle, jeśli chodzi o ogólniki we wstępie, przejdźmy do paru konkretów.
Różnych wersji legendy o królu Arturze było, jak dotąd, dość sporo. Wystarczająco dużo, by do kolejnej "odkrywczej" koncepcji jej przedstawienia podchodzić sceptycznie, z lekkim grymasem pobłażania. W wypadku powieści "Koniec Pieśni" będzie to podejście tyleż usprawiedliwione, co błędne, należy więc zaryzykować i wzorem autora niniejszej recenzji pozbyć się go jak najszybciej. Opłaci się.
Łukasz to mężczyzna około trzydziestki, psycholog, fan gier komputerowych, znajdujący się na najlepszej drodze do uznania swojego życia za totalna porażkę. Tkwiąc w pracy, która kiedyś była jego powołaniem oraz w związku z kobietą, która kiedyś go kochała, zapada się coraz głębiej w beznadziejność. Zupełnie jak jeden z jego pacjentów, licealista o wdzięcznej ksywie Igi, z którym od dłuższego czasu zaczynają dziać się bardzo niepokojące, nie do końca wytłumaczalne, rzeczy. Dwie, na pozór zupełnie odmienne koncepcje, złączone pojawianiem się bardzo cennego i niebezpiecznego przedmiotu, który powiąże i pogmatwa ze sobą znacznie więcej, niż tylko te dwie rzeczywistości.