Sesja Wiktula - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!

Podgląd ostatnich postów

Wiktul,
- Jak to "jak ich podmienimy"? - zdziwił się teraz konkretnie. - Nie przypominam sobie, byśmy wieźli jakiegoś zapasowego cesarza z Korriban, albo przynajmniej dmuchanego manekina. Sobowtóra miała podstawić druga ekipa. Dowództwo nie było uprzejme powiedzieć, kto wchodzi w jej skład, jak nawiązać z nią kontakt, jak, gdzie, a nawet kiedy zamierzają działać. Nie wiem jak Sithowie czystej krwi, ale Mandalorianie nie są jasnowidzami i nie umiem przewidzieć, czy "tamci" w ogóle zamierzają coś zdziałać, ani w jaki sposób. Moje wytyczne były proste - znaleźć cesarza, j e ś l i się da porwać cesarza, żeby druga grupa mogła podstawić sobowtóra. - chciał splunąć, żeby podkreślić wypowiedź, ale powstrzymał się ze względu na założony na głowę hełm. - To, że tu jesteśmy jest i tak cudem. Wolę z cysorzem pod pachą spierdalać przez rynek, niż chować się z nim po pałacowych kiblach pośród tłumu droidów i agentów, czekając aż jakaś druga grupa zrobi coś, co ma mi jakoś rozwiązać mój problem. A wyjaśnieniami niech się martwi "ten drugi", jeśli faktycznie takowy ma gdzieś być.
Dany,
- Myślisz, że z cesarzem pod pachą wyjdziemy sobie ot tak przez pałac? Przez rynek? Nie wiem, czy związanego i w płaszczu tak przeprowadzimy. Poza tym jak ich potem podmienimy? Cała ochrona wyrżnięta, ale cesarzowi udało się zbiec? Coś za dużo tu rzeczy, które mogą się spieprzyć. - powiedział energicznie Sky, drapiąc się po nodze.
Wiktul,
- A kto mówi o spieprzaniu tym labiryntem? - Mandalroianin zdziwił się lekko. - Przy samym cesarzu nie będzie przed kim spieprzać, bo musimy wykończyć wszystkich jego ludzi. Potem nie ma żadnego sensu plątać się po katakumbach i przełazić z nim przez cały pałac. Ochrona do piachu, cesarza pod pachę i mamy jakieś pół minuty żeby wyjść tak, jak weszliśmy, dostać się do Papy i spierdolić tym, co uda mu się podstawić.
Nagle były gladiator nabrał ogromnej ochoty na czystą, zimną koreliańską whisky. Apetyt na takie rzeczy zawsze musiał przychodzić w takich momentach. Bezczynne czekanie na drastyczne rozwiązanie lub pogmatwanie i tak niełatwej sprawy przyprawiało go o lekką suchość ust. Jeśli przeżyją, w pierwszej kolejności kupi sobie butelkę.
Dany,
- Chyba cię pojebało. To ty na siebie uważaj. Mnie nawet palcem nie tkną. - odparł Sky z krzywym uśmiechem. - Jeżeli posiedzimy tutaj to lampy nie będą nam przeszkadzać. Pogrzeb odbędzie się nad ranem. Do tego czasu to raczej tu nikt nie przyjdzie. Najwyżej będą chcieli sprawdzić, czy wszystko dopięte na ostatni guzik. - ziewnął - Jeżeli mamy porwać cesarza, to ta sieć tuneli może nam pomóc ich zgubić, ale ciężko będzie stąd wyjść.
Wiktul,
- Jakieś nowe, genialne przemyślenia? - zaczepił po cichu Sitha, patrząc przelotnie za robotnikami. - Bo jeśli nie, to musimy działać zgodnie z tym, co wymyśliłem wcześniej. I liczyć, że jestem bardziej cwany, niż wychodzi w testach. - korzystając z chwili względnego "luzu" pozwolił sobie na postrzelanie stawami kości. Długotrwały bezruch, ukrywanie lub skradanie się mocno przeciążały stawy i ścięgna, a te musiał mieć luźne i sprawne na wszelki nagły wypadek. - Wiesz, to ostatnia szansa, jeśli jednak się pomylę, to nie miej do mnie pretensji, kiedy cię zabiją.
Dany,
Faceta ciężko było rozpoznać. Nosił na sobie dość obszerny, czarny płaszcz, z pod którego widać było bordową kamizelkę. Twarz miał dość gładką, choć musiał mieć już swoje lata. Duże szare oczy nie miały wyrazu, co kontrastowało z nerwowymi ruchami rąk.
Gdy skończył rozmowę z kamieniarzem, zagarnął płaszcz i zebrał się do wyjścia. Następnie poszedł korytarzem, którym wy przyszliście. Kamieniarze natomiast wrócili do pracy. Najwyraźniej kwestią oświetlenia zajmą się później. Nie widząc sensu, by obserwować ciągle pracę robotników, przeszliście do komnaty obok, w której było wejście do podziemi i w niej się usadowiliście.
Po dwóch godzinach siedzenia, część kamieniarzy zebrała sprzęt i wyszła. Ustalono, że idą po lampy.
Wiktul,
Przyjrzał się facetowi dokładnie. W tym momencie walczyły w nim dwie skrajne koncepcje. Pierwsza - poczekać, aż gość wyjdzie i dorwać go w podziemiach, a następnie wypytać, dokładnie, ostrożnie, o różne ważne rzeczy. Jednak musiał być kimś ważnym, zapewne szefem ochrony, kontrwywiadu lub czegoś podobnego. Zniknięcie takiego człowieka zostanie odnotowane natychmiast, jeśli zabijanie zwykłego stójkowego było balansowaniem na krawędzi, to capnięcie jego byłoby skrajną głupotą.
Wiedział, że w głowie Sitha toczy się pewnie podobny spór... I że dochodzi zapewne do podobnych wniosków. Pozostaje poczekać, aż on i pozostali wyjdą, po czym przenieść się parę kroków dalej, w któryś z dwóch korytarzy, jeśli oświetlenie grobowca miałoby ich zdradzić. To jednak okaże się, gdy zobaczą lampy, czy co tam mają przynieść.
Dany,
[Czyli w nowej]
Z początku lustrowałeś całą salę, starając się być czujnym na różnego rodzaju dziwne wydarzenia. Po pewnym czasie jednak doszedłeś do wniosku, że nic tu ciekawego wydarzyć się nie ma prawa. Kamieniarze pracowicie kończyli zdobić sarkofag dla cesarza oraz ściany. Większość zdobień było motywami z dziedzin rzemiosła metalurgicznego, ale pojawiały się także i roślinne akcenty. Śledziłeś ruchy dłoni, które po mistrzowsku, wybierając przeróżne narzędzia, uwalniały ze skały piękno. Po jakiejś godzinie, gdy nieharmoniczny dźwięk kucia zaczął cię usypiać. do sali wszedł jakiś neimoidiańczyk ubrany na czarno. Mocno kontrastował z robotnikami, całymi pokrytymi szarym i białym pyłem. Przystanął przy sarkofagu, rozejrzał się dookoła i zapytał zwierzchnika kamieniarzy, który aktualnie klęczał przy części płyty, która będzie znajdować się na twarzą zmarłego.
- Jak przebiegają prace?
Robotnik wstał i otarł twarz.
- Kończymy, Panie. Do wieczora będzie gotowe. Potem już tylko poprawki.
- Dobrze, nowy władca będzie zadowolony. Przygotujcie oświetlenie, bo będzie chciał pobyć chwilę przy zmarłym.
Wiktul,
[Tej, gdzie znajduje się grobowiec i kończący go robole Nie pamiętam, czy to była nowa czy stara. Tam, gdzie według moich "wyliczeń" przyjdzie nowy cysorz, gdy już tam pochowają starego]
Dany,
[Znaczy siedzisz w sali grobowej nowo wykuwanej, czy starej, sąsiadującej?]
Po kilku gestach rozmieściliście się w przeciwległych rogach sali tak, by widzieć przejścia, siebie nawzajem oraz sam grobowiec.
Wiktul,
- Czekamy. - powiedział krótko, zajmując dogodny kąt pomieszczenia, przeciwległy do tego, który wybierze Kinam. Nie było już tu wiele więcej do gadania. Swój plan i wnioski przedstawił wcześniej, za jakiś czas przekonają się, czy miał rację lub jak bardzo się mylił. Teraz pozostawało nie wpaść na żadnego z roboli i nie wleźć w chmurę pyłu ze szlifowanego sarkofagu. Na striptiz nie było co liczyć.
Dany,
Przycisnąłeś się do ściany, zachowując maksymalna ciszę. Zza zakrętu wyszła grupka kamieniarzy, rozmawiając ze sobą. Spojrzałeś szybko za siebie.Sky, wykorzystując zamieszanie i hałas, jaki wywołali kamieniarze, przyspieszył czołganie się i w ostatniej chwili zdążył odturlać się na bok, by usunąć się im z pod nóg. Minęli go o kilka centymetrów, pokazali strażnikom przepustki i wyszli z tunelu. Mieliście przed sobą drogę wolną.
Podczołgaliście się jeszcze trochę, a gdy nie było szans, by zauważyli was strażnicy, wstaliście po cichu na równe nogi i poszliście już szybciej. Dotarliście do zejścia do krypt, mając przed sobą salę, w której pochowany był ojciec zmarłego niedawno cesarza. Obok trwały prace.
Wiktul,
Szlag...
- Ktoś idzie. 15 metrów. - szepnął możliwie najciszej, mając nadzieję, że Sith usłyszy w słuchawce i zrozumie jego ostrzeżenie. Nie było teraz innego wyjścia, Mandalorianin przykleił się do ściany i położył rękę na nożach do rzucania. Jeśli to tylko kolejny patrol, to mogą przejść bokiem i nic nie zauważyć. Jeśli nie, trzeba będzie działać bardzo szybko i bardzo cicho. Zabijanie kogokolwiek było najgorszym z możliwych scenariuszy. Tak jak w magazynie w porcie, tak i tutaj przycisnął się do ściany poniżej linii wzroku. Pozostawało mieć nadzieję, że Sky zdąży minąć poprzednich strażników i zrobić to samo.
Dany,
- Nie będziemy krzyczeć, bo nie przejdziemy bez wywołania alarmu albo pozbycia się ich. Czołgamy się środkiem. W ostateczności ich sprzątniemy.
Wycofaliście się trochę i zaczęliście się czołgać na wprost wejścia, by jak najpóźniej pojawić się w polu widzenia strażników. Na niebie słońce zaszło za chmurą, więc mieliście większą szansę, że nie będzie jakichś dziwnych odbłysków. Powolutku posuwaliście się jeden za drugim. Ty, będąc z przodu, pierwszy zanurzyłeś się w cień tunel, zrównując się z wartownikami. Robiliście wszystko, by nie wydać żadnego odgłosu. Wszystko szło dobrze, gdy nagle usłyszałeś kroki dochodzące z przodu. Ty już minąłeś strażników, lecz Sky jeszcze nie, a przed wami tunel o gładkich ścianach skręcał po kilkunastu metrach.
Tup tup...
Wiktul,
- Widzę dwie opcje. - szepnął do Sitha, gdy tylko ten również zobaczył strażników za rogiem. - Albo cofasz się nieco, krzyczysz "Jebałem wasze matki, cesarskie eunuchy" i mijamy ich, gdy się tu zlecą, albo przechodzimy krokodylkiem na wysokości ich kostek. Jeśli to paradni gwardziści, to nie zobaczą niczego poniżej linii swojego wzroku, stoją tak pewnie wpatrując się w ścianę albo własne gęby. Żywe pomniki, kumasz kwestię... Można by się też pojedynczo przeczołgać, ale mogliby coś usłyszeć, jakbyśmy się wycierali po bruku.
Dany,
- Trzeba będzie poszukać, czy nie ma przypadkiem innego wejścia jeszcze. - powiedział Sky, po czym włączył kamuflaż, gdyż nadarzyła się odpowiednia okazja.
Zrobiliście to jeszcze przed wejściem do Pałacu, bo nie chcieliście zwracać na siebie zbytniej uwagi. Z pamięci przeszedłeś odcinek do drzwi na tyłach pałacu i wydostaliście się na drogę ku grobowcom. Po drodze musieliście przystawać kilka razy, by ominąć patrole oraz wałęsających się ludzi, ale nie mieliście większych problemów z dotarciem do jaskiń. U szerokiego wejścia nie ma żywego ducha, ale coś ci nie pasuje. Zbliżyłeś się po cichu do wejścia i pod kątem zauważyłeś, że za nim znajdują się wnęki przy ścianach, a w nich stoją dwaj strażnicy, patrząc się na wprost. Zacząłeś się zastanawiać, czy przejdziecie im przed nosem tak, by was nie zauważyli.
Wiktul,
- Owszem. - stwierdził krótko i rozejrzał się, w miarę zbliżania do wejścia czekając chwili, aż będą mogli odpalić kamuflaż. - Zdecydowanie nie chciałbym wejść tam tak, jak za pierwszym razem, czyli przez cały pałac od góry do dołu, kuchnię, dziedzińce i wszystko to, gdzie teraz zdążyłbym 10 razy zabłądzić.
Dany,
- O kiedy to dowódcą jesteś, co? - spytał, ale pomachał ręką na zgodę. - Wiem, co mam robić.
Kiwnęliście sobie tylko głowami i rozeszliście się w różne strony. Sky poszedł z tobą, natomiast Papa wsiadł do poduszkowca i odleciał w dół ulicy. Gdy wyszliście na nią i wmieszaliście w przechodniów na chodniku, zbliżył się do ciebie trochę i spytał po cichu:
- Jak chcesz wejść do krypty? Tą samą drogą, którą wyszedłeś niedawno?
Wiktul,
- To najtrudniejsze mamy za sobą, teraz tylko wleźć wszędzie tam, gdzie chcieliśmy, zrobić wszystko to, co planowaliśmy i z cesarzem pod pachą odjechać tą oto limuzyną. Nic prostszego. - klasnął w dłonie z uciechy. - Wszyscy wiedzą co robić. Na pozycję panowie. Sky, idziesz ze mną.
Dany,
Al i Sky pojawili się niedługo po tobie. Widać było po ich twarzach, że chętnie pospali by sobie jeszcze trochę, ale zadanie czekało.
- Gdzie olbrzym? - spytał Sky.
- Cholera go wie, jeszcze się z wyra nie zwlókł pewnie... - dodał Al i poprawił swój nóż, przypięty do pasa pod płaszczem.
Nie mając co debatować, czekaliście, aż się pojawi Papadoupulos. Po piętnastu minutach, gdy czekanie zaczęło was irytować, zjawił się, zasiadając za kierownicą niewielkiego poduszkowca. Zatrzymał się przy was i wysiadł uśmiechnięty.
- Załatwiłem transport.
Wczytywanie...